/CZAS_1491c_1925_II_nr338_0001.djvu

			Bmeiłlllll*« w Luiiiale ku adneszeaii: miesiące-
rrZSliPlUiU nie zł. 2.50, - W LuHInie Z fdnasze-
ele* de dema: mles. zl. 2.80, —- z przaayłkę pecztewt
et prewlncjl: miesięcznie zł. 3.50.
Sony ogłoszeń dla firm miejscowych
es wiersz milimetrowy lub jego miejsce}
Przed tekstem 20 gr., w tekście 30 gr., za tekstem
12 gr. Nadesł. 15 gr. Nekrol. 15 gr. Drobne ogłosze­
nia za wyraz 10 gr., duże litery -—Jak za wyraz, tłusty
druk podwójnie. Najmniejsze ogłoszenie 1 złoty.
Dla poszukujących pracy 5 groszy za wyraz.
Ogłoszenia składane petitem, oraz w Biedź, i śwlęt N? o SB®/« drei.
(IWflQfl: Artykuły pisane pismem r/tecsytel,, nie na jednej stronie
pomieszczane nie będą. Rękopisów Redakcja n’e zwrac*.
Sekretarz Redakcji ALEKSANDER BADZ1AN.
Dziś dnia 9-go b. m.
ÓL"
Satyra polityesna — farsa w 4-eh akiach.
Dzli pogrzeb i. p. 01. Rcponti
Przeniesienie zwłok do katedry.
WARSZAWA. 8 12. (Te), wł) Zwłoki ś, p. Wł. Reymonta, które przez nie­
dzielę i poniedziałek wystawione były na widok pabliczay w kspliey pogrzebowej
eizy k&tetrze św. Jana. we wtorek o godz. 8-eiej po poł. przeniesione zostały do
katedry, gdzie szczątkom Wielkiego Pisarza pnbliczność składała hołd aź do
godz. 8 ei wieczorem. . . . . . . - v.-
W środę zaś od samego rauego wstęp do świątyni dla szerszej publiozno-
śei będzie zamknięty. . , .
Wartę honorową przy trumnie ś. p. Wł. Reymonta pełnią skauci 1 orgar.’-
woje sportowe, wojsko i kordony organizacji włościańskich.
Posiedzenie Komitetu Pogrzebowego.
W lokalu Tow. Literatów i Dziennikarzy odbyło się dragie z kolei zebra
ale Komitetu Pogrzebowego, na ktćrem uzgodniono ostatecznie decyzje poszczę
gólnych sekcji i sekretarjate. Uroczystości pogrzebowe odbędą się w dniu dzi­
siejszym przed południem.
Serce ś. p. Wł. Reymonta.
Serce ś. p. Wł. Reymonta razem z ciałem pochowane nie będzie, a złożone
do oddzielnej puszki, przechowywane będzie w katedrze św. Jana 1 pozostanie
''“ Ä f Ä L „ i,.,. stwierdzili, ....... wrt.t.k ,11.
roty, było zmienione" tak, śe ściany zewnętrzne, które powinny być czerwone
gładkie", brłr oom.rszezone, oiemne i w sposób nadspodziewany stwardniałe.
Lekarze dziwili się, te z sercem tak zmienionem ś. p. Reymont mógł
grzez pewien czas. Zawdzięczać to najprawdopodobniej należy obfitym dawkom
tienowym i mocnym zastrzykom kamfory.
Przesilenie gabinetowe w Niemczech.
Idea gabinetu wielkiej koalicji.
RFRTTN cio (Tel wł) Widoki na utworzenie gabinetu wielkiej koalicji
..m .™ lk™ i, .wl.(.,‘» wob.. P..=yd-t. Hlndenburg..
Na skutek tej interwencji przywódcy stronnictwa niemiecko - ludowego od
stąpili od swojego dotychczasowego nieprzejodnanego stanowiska w sprawie
współpracy z socjalistami. Pomimo to utworzenie gabinetu nastąpi nie wcześniej
jak dopiero w przyszłym tygodniu, a to ze względu na warunki socjalistów, sta­
wiane na wypadek ich przystąpienia do większości rządowej, jakoteż ze względu
na kwestje personalne.
Dotychczas panuje jednomyślność jedynie co do tego, śe Stressemann ma
nadal pozostać na stanowisku ministra spraw zagranicznych. Natomiast socjaliści
żądają, ażeby w skład nowego gabinetu nie wszedł ani dr. Luther, ani dr. Geu-
sler Ponieważ niemiecka partja ludowa sprzeciwia się stanowczo żądaniom so-
cjalistów, przeto nie jest wykluczone, by kanclerzem Rzeszy został przedstawi­
ciel partji centrowej, przyczem w rachubę wchodzi b. kanclerz dr. Marx.
RADA LIGI NARODÓW.
Otwarcie sesji.
GENEWA. 8.12. (Pat.). Pierwsze posiedzenie obecnej sesji Rady Ligi Na­
rodów zostało otwarte dnia 7 b. m. o godz. 11.40 pod przewodnictwem Soialoji.
Rada przystąpiła nat ohmiast do zbadania sprawozdania Chamberlaina w sprawie
zajść na granicy bułgarsko greckiej.
Przedstawiciel Bułgarji zgodził się na sprawozdanie Komisji Śledczej i ka­
rę w niem przewidzianą. Przedstawiciel Grecji przyjął zalecenie pokojowego za­
łatwienia sprawy, ale na karę się nie zgodził.
Sprawy gdańskie.
GDAŃSK. 8.12. (Pat.). Genewski korespondent „Danzigez Neueste Nachrich­
ten" donosi swemu pismu, co następuje: „Rada Ligi Narodów zajmować się bę­
dzie jutro obu sprawami gdińakiemi, stojąoemi na porządku dziennym obecnej
sesji. Sprawa straty polskiej na Westerplatte omawianą będzie na posiedze­
niu jawnem, natomiast sprawa nominacji nowego Wysokiego Komisarza dla
Gdańska, rozpatrywana będzie na posiedzeniu tajnem.
Sprawa rozbrojenia w Lidze N.
GENEWA 8.12. (Tel. w.). Dyskusja na
temat konferencji rozbrojeniowej dobie­
gła kresu. Dążyła ona do przygotowaw­
czego wyjaśnienia zagadnienia, jak da­
lece może być skonkretyzowana reali­
zacja zadowalającego stanu bezpieczeń
stwa powszechnego.
W dyskusji poruszono kwestje takie,
jak: czy istnieje różnica między uzbro­
jeniem ofensywnem a defensywnem, ozy
należy brać na uwagę przy omawianiu
rozbrojenia długość lfojl granicznych,
granice otwarte i tyra podobne.
Opracowane
wicne radzie.
wnioski będą przedsta-
Kweatja kontroli przemysłu wojenne­
go lub zbliżonego z nim stanowi zasad­
niczą istniejącą jeszcze różnicę.
Olbrzymi pożar lasów.
MOSKWA. 8 12. (Ceps). W okręgu
czarnomorskim niedaleko Soozy wybuchł
z końcem listopada olbrzymi pożar la­
sów, który obejmuje coraz większe prze­
strzenie, ponieważ pożaru nie można
zlokalizować.
«OBioStl plliyezne.
— Mussolini złożył w izbie projekt
awy, mającej zatwierdzić konwencje
Idzynarodowe, zawarte dnia 1*L"8° j
dziernika w Locarno pomiędzy Wło
mi, Francją, Anglją, Belgją i Niem
ii.
— Na porządku dziennym 119 posie
mia Senatu, które odbędzie s-ę w
0 10 b. m. o godz. 4 popoł. zuajdsją
1 wybór dwóch członków trybunału
wóeh zarządu funduszu kwateruoko
?o, projekt ustawy o utworzenia s*
dzielnej gminy wiejskiej Czahary
iraskia, projekt ustawy o zamianie
zedaty i darowiźnie niektórych grun-
r państwowych, w końcu exposó mi
tra skarbu p. Zdziechowskiego i dy-
sja nad tem exposć.
— Poseł angielski p. M»x Muller wy-
dżs z Warszawy na miesięczny urlop,
iczas jego nieobecności zastępować
będzie, jako charge d'affaire» p. Tm.
berts, sekretarz poselstwa.
Podpisanie paktu locarneńskiego w Londynie.
Redakcja otwarta od godz. 10-ej rano do
5-ej po południu.—W niedziele ! święta
od godz. 12—2 ppł. — Telefon Ni 184.
Ädreai Labiin5 Kościuszki 10.
Konto F, K. O. 100.883.
Administracja otwarta od godz. 9-ej rano
do 8-ej wlecz. — Skrz. pecz. W 96.
Telefon 16 184.
*5
m
SS S
Chcąc wszystkim mieszkańcom m. Lubiina uprzystępnić uczęszczanie do naszego Rinn, począwszy oti 4 grudnia r. ti. wystawiać bodziemy Z programy dziennie
Od 3 godz. do 6 godz. wieczór Od 7 godz. wieczór punktualnie
MI Ł O Ś Ć MACIERZYŃSKA
FIJOŁK! PARM EŃSKIE — KWIATY SZCZĘŚCIA
wzruszający dramat życiowy w 8 aktach. Dla młodzieży dozwolony.
Po cenach popularnych od 30 gr. do zl. 1.50.
Muzyka pod batutą prof. Stembrowlcza. —
FI I OŁKI C E S A R S K I E
Po cenach normalnych od zi. 1 do 2.
Sala dobrze ogrzana.
CZARUJ/jCY DRAMAT
W 9-CIU CZĘŚCIACH.
Ceny ngfosxcn dis ilna ismiefscowychi
Za 1 wimz e/metr, lak jege Kłejece: Przed tekstem
groszy 30. W tekScie groszy 50. Nekrologi groszy 25.
„Nadesłane" groszy 25 Z-a tekstem (zwykle) groszy 15
DROBNE OGŁOSZENIA: Za wyraz groszy 12. Najmniej­
sze drobne ogłoszenie groszy 1.20. Ogłoszenia składane
petitem, oraz w niedziel, i śwlątecz. n-rach o 25%
		

/CZAS_1491c_1925_II_nr338_0002.djvu

			„OLOS LÜBELSEr* 9 gridnl« 13» z.
Społeczeństwo Poznańskiego i Pomorza
w odbudowanej Polsce.
* 388
Nowy gabinet francuski.
VII.
To położenie gospodarcze i inanso-
we, w którem Polska dziś się znalazł»,
jest ściśle związane z ogólno-europejsklm
kryzysem. Jestem przekonany, że na-
sze trudności, które są istotnie witlkie
i w znacznej mierze nawet niemożliwe
do usunięcia, po niezbyt długim czasie
•każą się jednak małemi w porówna­
niu z teml, w jakich znajdują się takie
kraje, jak Anglja lub Niemcy.
Jeżeli wystąpiły one u nas wcześniej
w tak ostrej postaci, to złożył się na to
eały szereg przyczyn, bądź niezależnych
od nas, bądź też takich, które od nas
w znacznej mierze zależały.
Jesteśmy nowem a dużem państwem,
którego organizacja polityczna wyma­
gała niemałych wysiłków. Pochłonęła
ona naszą energję, odwracając ją w
początkach od zagadnień gospodarczych
i finansowych. Te zagadnienia po woj
nie stanęły w ostrej postaci przed
eałą Europą, w wielu państwach zajęto
się niemi poważnie odrazu — myśmy
byli na nie przez parę lat ślepi. Zaj
mowały nas wyłącznie zagadnienia po­
lityczne, zarówno wewnętrzne, bardzo
trudne ze względu na ustosunkowanie
sił politycznych w kraju, brak doświad­
czenia i dojrzałości politycznej we
wszystkich warstwach narodu i dziecin
ną wybujałość ambicji u ludzi, wysu­
wających się na front; jak zewnętrzne,
również trudne przy naszem połcżiniu
geografIcznem i przy polityce mocarstw,
które tak długo pozostawiły nasze pań­
stwo bez uznanych granic.
Byliśmy zawsze narodem ubogim w
pieniądz, — wielkich kapitałów nigdy
w Polsce nie było i, odzyskawszy wła­
sne państwo, dostaliśmy gospodarstwo
bez gotówki, potrzebnej na jego pro­
wadzenie. Gdyby położenie finansowe
Europy było takie, jak przed wojną, ła­
twiej byłoby o pożyczki. Położenie to
wszakże ogromnie się zmieniło. Nasz
wielki sojusznik, — Francja, — obf.tu
jąca dawniej w kapitały i rozpożyczają-
ca je za granicę, przez wojnę sama po­
padła w ciężkie położenie finansowe.
Ogólne zaufanie się poderwało, bo lu­
dzie jednak przewidują katastrofę, a
nadto nasi wrogowie mają w sferach
finansowych stare i utrwalone stosun
ki, oraz wypróbowane sposoby działa­
nia, przy których pomocy podrywają
zaufanie do nas o wiele więcej, niż na
to zasługujemy. Przy braku zaś gotów­
ki I kredytu kwestja walutowa staje się
kwadraturą koła. Największy genjusz fi­
nansowy tej kwestji nie rozwiąże. Dro­
gę naprawy, co prawda powolną, stop
nlową, może znaleźć tylko społeczeń­
stwo, jako całość
Jednakże przy zasobach naturalnych
naszego kraju, przy zdrowym I pewnym
ustroju gospodarczym, w którego pod­
stawie leży przedewszystkiem rolnictwo,
mogliśmy byli stanąć lepiej i nie po­
paść w tak wielkie kłopoty, w jakich
się dziś znajdujemy. Do tego nie było
nawet konieczne posiadanie genjuszów
finansowych u steru państwa, ale po
trzebny był prosty zmysł gospodarski,
zdrowy sens i uczciwość od początku
zarówno w rządzie, jak w społeczeń
steie. Otóż tego zdrowego sensu i tej,
trzeba dodać, uczciwości okazało się
trochę za mało.
Wśród ludzi rządzących państwem od
jego początku dotychczas nie znalazł
się ani jeden rozumny I energiczny go­
spodarz, któryby poprowadził admini­
strację państwa teml skromnemi środ­
kami, jakie ono daje do rozporządzenia,
zaspakajając potrzeby niezbędne, naj
niezbędniejsze, a unikając trwonienia
pieniędzy i nawet nakładów na rzeczy
pożyteczne, ale takie, z ktćremi można
poczekać. Coprawde, gdyby się taki
znalazł, nie wiem, jakby sobie poradził
z jednej strony z Sejmem, z drugiej
z urzędnikami, których część wcele się
nie nadaje na pomocników dla dobre
go administratora.
Społeczeństwo wszakże nie ma prawa
na to się uskarżeć: or.o przecie wybie­
ra Sejm, z niego wychodzą urzędnicy,
z niego też musi wyjść ów gospodarz
do rządzenia państwem.
Najwięcej bodaj skarg słyszymy w
Poznańskiem i na Pomorzu. Jest to
zrozumiałe, bo ta część Polski przed
wojną miała najsprawniej działającą ed
mlnistrację. Trzeba przyznać, że te zie­
mie zasługują na o wiele lepszą admi­
nistrację, niż ją posiadają, tem bardziej,
że społeczeństwo ich wcale dobrze
współdziała z władzemi i umie ułatwiać
im zadanie, Ale na to, żeby mieć pra­
wo się skarżyć, trzebaby samemu umieć
dużo lepiej zrobić. Otóż pozwolę sobie
zapytać, czy ministrowie, pochodzący
z byłego zaboru pruskiego, okaz» II się
lepszymi ministrami od innych? Czy np.
swojego czasu Urząd Osadniczy w Po­
znaniu, który miał tak ważne zadania,
a który był złożony wyłącznie z miej­
scowych ludzi, był wzorem dla Innych
urzędów państwowych? ...
Jeżeli nasza gospodarka państwowa
od początku jest prowadzona rozrzut
nie, jeżeliśmy za wiele pieniędzy pań
stwowyeh zmarnowali, jeżeliśmy sobie
pozwalali na wydatki, które wcale nie
były pilne, to temu był zarówno wi
nien rząd i urzędnicy, jak Sejtn i spo­
łeczeństwo. Oplnja publiczna pochwala­
ła nawet rozrzutność rządu i do niej
go nieraz zachęcała. Sejm nietylko li­
chwę lał niepotrzebne wydatki, przez
rząd proponowane, ale sam do nich
dawał inicjatywę. Poszczególni posłowie
chodzili po departamentach, popierając
te czy Inne rzeczy, kosztujące pienią­
dze, dla dogodzenia wyborcom, a nie­
raz samym sobie. Wystarczało, że ktcś
chciał zarobić na jakiejś robocie pań­
stwowej, projektował ją i bez żadnych
trudności projekt wchodził w wykonanie.
Dotychczas np. nie wiem, jak to się
stało, że naszemu biednemu skarbowi
narzucono tak kosztowne przedsięwzię
cie, jak budowę węzła kolejowego war
szewskiego z nowym mostem, tunelem
pod miastem i t. d., przedsięwzięcie,
które śmiało mogło dwadzieścia, trzy­
dzieści lat poczekać, gdy tymczasem
Tłudcwa niektórych łlnji kolejowych cze­
kać nie powinna, bo bez nich obejść
się nie można. Trzeba być szaleńcami,
żeby, przy naszej biedzie na takie rze
czy sobie pozwalać. Dziś, gdy się ujaw
niła bieda, nie wiadomo nawet, czy bę­
dzie za co te kosztowne robcty ukoń
czyć..
A ile włożono w budowę rozmaitych
przedsięwzięć przemysłowych na po­
trzeby państwa, które tych potrzeb do­
tychczas nic zaspakajają, albo nie ma
ją co robić, bo te potrzeby okazsły się
mnlejszemi.
Dziś już jest widoczne, że taką go
spodarką państwo iść nie może. Praw
da, że się wiele poprawiło, ale popra­
wa jest za powolna, a czasu do strace­
nia niema.
Jednakże nagła poprawa gospodarki
państwowej jest możliwa tylko wtedy,
gdy społeczeństwo radykalnie zmieni
swój stosuńek do państwa, a w szcze­
gólności do skarbu.
Największą klęską Polski, najstra
szniejszem jej niebezpieczeństwem od
chwili odbudowania państwa była nie
słychanie wisłka liczba ludzi, nie szu­
kających pieniądza drogą pracy, warto­
ścią swej produkcji, czy swoich świad­
czeń, jeno otwierających sobie taką,
czy inną drogę do skarbu państwa i
niszczących go, czy to przez bezpośre
dnie czerpanie z jago skromnych za­
sobów, czy przez spekulację, która skarb
podkopywała Było też niemało ordy
narnego okradania państwa, 1 nie mo­
żna powiedzieć, is już jest całkiem wy­
tępione.
Dopóki społeczeństwo nie zrozumie,
że skarb państwa to lest wspólny wszy­
stkich obywateli majątak, dopóki opi-
nja publiczna nie zorganizuje się do
obrony tego skarbu przed trwonieniem
i wyzyskiwaniem, nie będzie wywierała
nacisku na rząd w duchu jak najo­
szczędniejszej i najsumienniejszej gospo­
darki,—nie będzie współdziałała z tym
rządem w wslce przeciw nadużyciom i
wymuszaniu grosza publicznego—dopó
ty nie wejdziemy na drogę rzetelnej
naprawy. Tu nie poradzi żaden opatrz­
nościowy człowiek, choćby się znalazł
najlepszy—to może zdzlełsć tylko zblo
rowa wola I zbiorowa siła narodu.
Iłowy gabinet francuski, sformowany przez Brianda, po powrocie, tego ostat­
niego z Londynu, gdzie podpisywał pakt loearneński, zaprezentował się parlamen­
towi.. Nowi ministrowie: od lewej ku prawej u dołn Perrier, Pierre Larel, Psin
leve, Briand, Daniel Vincent. Darafour — G. Leyguee; u góry: Paul Morel, Le-
Yasas-ar-Chaatempg, Benaret-Reni, Renoalt, Charrin, Ossels, de Monzie.
Ale i to nie wystarczy. Społeczeń­
stwo samo musi zacząć żyć ineczej w
zrozumieniu, że jesteśmy narodem bic
dnym, bez zasobów, bez kapitałów, i
że przy takim stosunku, laki Istnieje
między naszą produkcją a naszemi po
trzebamii sami stanowimy bardzo nie­
zdrową dla skarbu podstawę. Zdrowy,
mocny skerb może się opierać tylko
na społeczeństwie które więcej produ­
kuje, niż konsumuje i tyłka- taksa spo­
łeczeństwo z biedy dochodzi stopniowo
do zamożności.
Gdy mówię o roli, jaka przypada dziś
opinji publicznej w neszem życiu pań
stwowem w spełnieniu tych-zadań, któ
re muszą być spełnione, jeżeli państwo
ma istnieć I nie £>yć wysfea-wionem na
wielkie klęski, to nie mogę zapomnieć,
że w żednej części Polski- przed wojną
oplnja publiczna nie była tak mocna,
nie trzymcła społeczeństwa w takiej
dyscyplinie, jak w ziemiach zaboru pru­
skiego. Składał się na to i wyższy bez
porównania, niż w innych zaborach,
poziom oświaty i uświadomienia naro­
dowego całej masy społecznej, i pro
stote, jasność głównych zagadnień na­
rodowego bytu na tym gruncie, I wre­
szcie jednolitość polskich szeregów, w
których nie było żydów.
Mam wrażenie, że dziś, wobec skom­
plikowanych zagadnień naszego bytu
państwowego, oplnja publiczna w Pez-
nsńskiem I na Pomorzu nieco się gubi
i schodzi czasami na manowce.
Społeczeństwo nietylko Poznańskiego,
ale i Pomorzą, to niewątpliwie naj-
patrjctyczniejsza część narodu. Ch-.ieł-
bym również, ażeby w całej Polsce
rychło się wyrobiło takie poczucie obo
wiązku obywatela wobec peństwa. Ale
społeczeństwo to żyło zamkniętem ży­
ciem prowincjonalnem i zrosło się z
pewneml formami organizacji psństwo-
wej, organizacji — wysokiego gatunku.
To psństwo prowadzli Niemcy, oni
tworzyli ramy organizacji państwowej,
politycznej i gospodarcze-; w tych ra­
mach organizowali się Polacy do pracy
I do wa ki Były to ramy na wielu pun
ktach bardzo ciasr.e, tle oni s^ę do
nich nagięli, w nie włożyli i znrkoml-
cie w nich działali. — I teraz im się
trochę trudno odprężyć i przywyknąć
do działania w Innych, luźniejszych 1
znacznie mniej dokładnych ramach.
Przeciętny obywatel tych tiem w du­
chu sobie posiada: dam państwu wszy
stko to, co dawał swemu peństwu Nie
miec, dam więcej, bo kocham Polskę,
ale chcitłbym, żeby ml państwo poi
skie daweło t\ co dawtło niemieckie
Niemcowi.
I tu jest błąd Bo państwo polskie
nigdy nie da Polakowi tego, co nie­
mieckie dawało Niemco.v*. Przedew-
szystkism, żeby dojść do takiej wyso­
kie}, sprawn j administracji, jaką była
niemiecko, trzeba pokoleń pracy pań
stwowej, a my jej mamy dopiero sie­
dem lat za sobą Następnie, nawet wte
dy, gdy Polska drogą stopniowego po
stepu — bo postęp u nes przecie się
odbywa — dojdzie do bsrdzo wysokiej
organizacji państwowej, to będzie one
inna, niż niemiecka, bo umysł polski i
charakter polski jest inny, ma inne
wady i inne zalety. I będzie ona dla
Polaków, mam nadzieję, lepsza od nie­
mieckiej. Wreszcie nie potrzeba zapo­
minać, że cbecne pokolenie Polaków w
Poznańskiem I na Pomorzu pamięta
organizację państwową niemiecką z cza­
sów najświetniejszych, najpomyślniej­
szego rozwoju gospodarczego, z cza­
sów, kiedy Niemców stać było na roz­
maite udogodnienia, na które nie stać
ich było przedtem 1 na które znów nie
stać ich dzisiaj, gdy im się gorzej po­
wodzi. Nietylko w Poznaniu np., ale 1
w Warszawie o wicie bezpieczniej cho­
dzi się obecnie nocą po ulicach miasta,
niż w Berlinie.
To nagięcie d© pewnych ram i do
pewnych form życia, nagięcie, które
swego czasu naturę polską bardzo du­
że kosztowało, niewątpliwie sprawia, że
w obecnem swejem pokoleniu społe
eseństwo Poznańskiego i Pomorza tak
się zamyka w swojem życiu prowincjo­
nalnem, jak żadna Inna część Polski.
1 dlatego, w stosunku do swojej war­
tości, za mało na cełe życie peństwa I
narodu wpływu wywiera.
A jakże my osiągniemy ten silny,
konieczny dziś wpływ opir»jl publicznej
na działanie rządu i na postępowanie
społeczeństwa, jeżeli ta część narodu,
która ma najmocniejszą organizacje,
żyję w zbytniem odosobnieniu, oddale­
niu od społeczeństwa innych ziem na­
szej Ojczyzny?...
I dlatego więc trzeba co rychlej
znieść do reszty ten, ustanowiony przez
wrogów kordon, zespolić się więcej z
Polską. Jedną z najlepszych dróg do
tego będzie to, o ezem wyżej mówiłem
—mianowicie, posuwanie się nadmiaru
mieszczaństwa, który już wytwarza dziś
Wielkopolska, a wkrótce zacznie mleć
i Pomorze, na wschód i południe, •
głąb Polski Będzie to najsilniejsze ze­
spolenie narodu, bo odbywać się bę­
dzie w mifistach, w ośrodkach jego ży­
cia i w warsztatach jego cywilizacji.
Roman Dmowski.
K O N I E C.
Teatr Miejski
- Środa „Król" (Le Roi).
Kino - Tezts «Colosseam”
Chcąc wszystkim mieszkańcom m. LubUfl*
uprzyjemnić uczęszczanie do naszego kina po­
cząwszy od 4 grudnia, wyświetlać będziemf
2 programy dziennie.
Od 3 godz. do 6 g. wlecz. „Miłość macie­
rzyńska" wzruszający dramat życiowy w 8 ak<
Dla młodzieży dozwolony. Po cenach popu­
larnych od 30 gr. do zł. 1.50.
Od 7 godz. wieczór punktualnie. Fljołki-p*'
meńskie —kwiaty szczęścia „Fljołkl cesarskie
czarujący dramat w 9-ciu częściach, po cenach
normalnych od zl. 1 do 2 50.
Muzyka pod batutą prof. Stembrowlcza.
Sała dobrze
		

/CZAS_1491c_1925_II_nr338_0003.djvu

			rt 338 .GŁOS LUBELSKI1 9 grudnia 1986 «. 8.
i.tp.
75x2—5423 b. obywatelka ziemi Warszawskiej
po długich i ciężkich cierpieniach, opatrzona św. Sakramentami zasnęła w Bogu dnia
30 listopada 1925 r., przeżywszy lat 82.
i.i: JÓZEF BOŃCZA-RIITKOWSKI
uczestnik powstania 63 r., b. obywatel ziemi Warszawskiej,
po krótkich lecz ciężkich cierpieniach opatrzony św. Sakramentami zasnął w Bogu
dnia 3 grudnia 1925 r., przeżywszy lat 35.
Oboje zmarli w Niedrzwicy (ziemi Lub) i na tamtejszym cmentarzu pochowani zostali,
o czem zawiadamiają pozostałe w głębokim żalu Dzieci, Wnuki i Prawnuki.
P O D Z I Ę K O W A N I E .
Czcigodnemu Ks. Kanonikowi Galusińsklemu za Jego długoletnią opiekę duchowę nad
Rodzicami naszymi, za okazanie tyle serca i ofiarności w naszym smutku, za bezin­
teresowne oddanie wszelkich posług religijnych w dniach żałoby i pogrzebów za pod­
niosłe I serdeczne słowa współczucia i pociechy nad mogiłami drogich naszych Rodziców
itp
z Socbnczeusklcłt wiktorii Boficzii Rutkowskiej
i Józefowi Bończa - Rutkowskiemu
oraz wszystkim, którzy wzięli udział w oddaniu ostatniej posługi, szczególniej zacnym
gospodarzom, którzy na własnych barkach ponieśli drogie nam zwłoki, składamy z głę
50x2-5424 bi serca staropolskie „Bóg zapłać“ Dzieci, Wnuki I Prawnuki
!
gjSo „SSachęta* Bernardyńska S,
nd poniedziałku 7 do środy 9 b. m. wspa-
, dramat amerykański w 8 aktach p. t
Tajemnica Białej Twarzy“. Nad program -
joifliczn6'
gta dzieci i młodzieży dozwolony,
początek codziennie o godz. 4-ej w sobotę,
„itftfeię f święta o godz. 2 m. 45
(Lmryks ściśle zastosowana do obrazu
Jfgffd przy akompaniamencie fortepianu.
‘" k r o n i k a .
* a,l e w b ä ss ż v s .
HU - Leokadji P. M, Waierji.
yctr;, — N. M P. Loretańskiej
Nosse dyżnry żytek.,
Hiś, w środę dyżuruje apteka Czerwińskiego
,hok kościoła Św. Ducha, Prylińskiego na ul
Hanie stu łkowskiej Ns 27.
IłkSjttekf. Esiitrslr,! P. S. $. di a dzieci i
starszej młodzieży Szpitalne 2 gmach Tc stri
ttwarts codziennie oprócz niedziel i świąt od
111 pół reno do 3 pop.
gätsum Lubelskie otwarte od 10-ej rano de
Pej wiecz.
Bäljeteka Publiczna Im. Łopaclńskiege. Biblio­
teka pub!. Im. H. Lopscińsklego, otwarta cc-
jzfe*nie 11 — 2 w połud. I 4 — 7 po połud.
i wyjątkiem niedziel 1 świąt.
Uiistold Gdiłzłs! Ta w. 2aoh(fty Sztuk Piyiojmt
sieszczycy się w gmachu Muzeum — Nemie
itnikewska 4—otwarty od 10 rano do 6 wiec*
Siytatole LsNlska P. S, Sz, otwarta od go dr
10 d® 12 1 od 3—6.
' Z li AST A,
,% Wigilja żołnierza. W związku z
łtdehedząoemi świętami B:,ź@go Naro-
iienia — dowódcy oddziałów, komen-
isnci i kierownicy instytucji wojskowych
— zwyczajem lat ubiegłych, zatroszczy
ii się o uroczysto urządzenie tradycyj
sej choinki dla źołaierzy w dniu wigi­
lijnym.
ta wiem — jak powiada Komenda
Miasta w jednym ze swych ostatnich
rozkazów — „w dniu tym żołnierz wi­
sien odczuć ciepło, dbałość i opiekę ta­
ką, jakiej doznałby, będąc na łonie ro­
dziny*.
== Zebranie Polsk. Czerwonego
Krzyża, (g) Wczoraj o godz. 12 m. 80
w południe, w lokalu Polskiego Czerwo-
sego Krzyża przy ul. Niecałej 8 odbyło
posiedzenie Komitetu Oddziału Lu
kelskiego Polskiego Czerwonego Krzyża
1 «działem członka Komitetu Głównego
fo*. Kazimierza Kujawskiego. Omawia-
«0 sprawę organizacji Kół młodzieży P.
"• K. Obszerne sprawozdanie zamieści-
®T w jednym z następnych numerów.
= Poranek szkolny, (g). W dniu
wczorajszym, w sali kino teatru „Corso*
•dbył się o godz. 12 w poład. koncert-
#»rauek szkolny urządzony staraniem
aiKopomoey uczenie gimnazjum p. Ar-
eiuoKej, na który złożyła się baśń w 7
«astonach p. t. „Kopciuszek* z efekto­
wnymi tańcami i śpiewami.
z k r a j u .
— Kołegjnm ewangelickie w
Wilnie ku czci Żeromskiego. W
wiisie w krściele ewangelicko-reformo
z inicjatywy kolegjum wiieńskie-
f° ewangelicko - reformowanego odbyło
9 śałobne nabożeństwo ka uczczenia
P*mięoi Stefana Żeromskiego.
nabożeństwie była obecna prawie
•Ma inteligencja wileńska a także przed-
Jawieiele władz, tak eywiluyeh, jak i
‘ -‘jskowyoh w osobach delegata rządu
“• Malinowskiego i jen. Poźerskiego.
ZE ŚWIATA.
, X Wiceminister Łopuszański
kandydatem na prezesa Polskiego
fj8- Piłki Nożnej. Delegaci Warsz.
Zw. Piłki Nożnej »jr. Esman i
jr- Dudryk przyjęci zostali przez p.
W|eemiaistra Wyznań i Oś w. Publiczne
1° " Łopuszańskiego. Na audjencji o
*»"iana była sprawa kandydatury p.
-•eministra na prezesa P. Z. P. N.,
•łąeego być przeniesionym do War-
Jłwy. P*n Łopuszański wyraził zasad
8*o zgodę, na postawienie jego kaady-
*”ur7 na prezesa P. Z. P. N.
u«daś należy, źe p. wieemiuister jest
*ryia sportowcem i znanym działaczem
Dft?r^ W.ym na terenie Krakowa i Mało-
* 18ki, jeszcze z czasów przedwojennych.
Ho „LubllniuKu"
z Lublina do Warszawy.
Gśy mi w redakcji zaproponowano od­
bycie podróży na npwooehrzezonym „Lu
blinUku*, z Lublina do Warszawy, nie
pozostało mi nie innego, jak tylko ko
rzystać z rzadkiej i niebywałej okazji
bej ani a w przestworzach. Za powietrzną
podróżą przemawiała również chęć obej­
rzenia skorupy ziemskiej z wysokości
chmur i raz choć w życiu realnego o
dorwania się od ziemi.
Nie obeszło się jednak boa strachu.
Zawsze to na ziemi człowiek pewniej
się czuje, a tsm w powietrzu.... maszy
nie niebardzo możno ufać. Podniecony
nieco, oczekiwałem z niecierpliwością
dnia wyjazdu. W poniedziałek 80 ub. m.
przybył do redakcji mechanik oznajmia
iąc, ża samolot do drogi przygotowany.
Wysłano depeszę po pilota p. Worledge
(dajmu Boże żeby fruwał po wieczne
czasy) i we wtorek 1 grudnia jedziemy.
Nie pojechaliśmy jednakże, P. Worledge
nie przyjechał, wobec czego cierpliwość
swą narazjć musiałem na bardzo powa
źną próbę, tembardziej, te przygotowa­
ny byłem już całkowicie tę karkołomną
podróż odbyć.
Ostatecznie byłe mi wszystko jedno.
Pal licho—co będzie to będzie. Wysłano
powtórną depeszę do p. Worledge, któ
ry tego dnia wieczorem przybył do Lu
blina. Spotkcłem się z nim u „Rutka*,
gdzie ustaliliśmy godzinę naszego wy­
jazdu. Nareszcie... Rano w środę 2 gru­
dnia przybywamy autem z pilotem na lo­
tnisko w towarzystwie przedstawiciela
L O.P.P. p. Giżyckiego. Pogoda znośna,
podmachuja lekki wiatr północno zaeho
dni, przy 3 stopu, zimna. Czuję się po­
denerwowany, aczkolwiek nie myślę o
tam, źe wkrótce mam zawisnąć pomię
dzy niebem a ziemią. Wchodzimy do
hangaru. Na naszym „Lublintaka* siedzą
dwaj mechanicy, karmiąc go benzyną i
oliwą. Uważnie objąłem wzrokiem hy-
droplan. Niby prezentuje się solidnie—
ale... Najgorsze właśnie to ale, które z
zawrotną szybkością wprawiło w ruch
moje szczęki, tak źe począłem wydzwa
niać zębami najrozmaitsze zgoła niezro­
zumiałe melodje. Z tych jedna łudząco
przypominała mi marsza żałobnego, choć
w niesłychanie szybkiem tempie. Ubie­
ramy się w koatjumy lotnicze, futra, ko­
miniarki i jesteśmy gotowi.
P. Worledge z lekka uśmiechnięty im­
ponuje ml swoim spokojem. Ktoś z czy­
telników pomyślałby źe to ehady, długi
kościsty anglik z fajką w zębach, nie u
miejąoy ani słowa po polsku. Właśnie
wprost przeciwnie.
P. Worledge, średniego wzrostu, jest
sympatyczną i ujmującą osobą, której
regularny owal twarzy rozjaśnia się co
chwila, miłym uśmieszkiem. P. Worled­
ge zupełnie dobrze mówi po polsku.
Radzą mi wysmarować twarz wazeliną,
co też czynię, nakładając na policzki
grubą warstwę tłuszczu. Gdyby mi po­
radzono napić się smaru oleistego jako
niezbędnego środka dla podróżujących
samolotem, nie wahałbym się ai-i chwili.
Strach nie żartuje. Maszynńjuż gotowa,
wytaczają ją na lotnisko. W tern ni z
tąd ni z ewąd przyszły mi na myśl „tru­
mny latające*.—Tfu! Na psa urok—po­
myślałem, choć wogóle starałem się o
mczem nie myśleć.
Za chwilę, zawarczało śmigło ogłusza­
jącym łoskotem. Próbuję wiązania skrzy
deł-wreszcie siadamy. P. Worledge sie­
dzi już w „Lubliniaku", próbując sterów.
Za chwilę wdrapuję się de gondoli zajmu­
jąc miejsce obok pilota. Siedzi się zu­
pełnie wygodnie. Mechanik pomaga mi
zapiąć pas, którym jestem przytroczony
do siedzenia.
Jc2 ostatnie chwile przed wzlotem.
Śmigło silniej zawarczało nam nad gło
wą, „Leblinisk* dostaje dziwnych drga­
wek — biegnie po lotnisku jakiś czas
jak przepiórka. Zlekka podrywa się. Od
czuwam wyraźnie jak koła uderzają kil
ka razy o grudę lotniska, peezem odry
wamy się od ziemi.
Nie zdążyłem się jeszcze zorjentowaś
na jakiej wysokości się znajdujemy, gdy
ujrzałem Lublin u spodu jakże inny niż
ten, jaki codziennie widuję przechodząc
przez jego ulice.
O jakżeś mi się wydał nikły koźli
grodzie. Na bezbrzeżnej płaszczyźnie—
porysowanej, starannie uczesaną szacho
wnicą pól, poprzecinaną wąziutklemi
pasemkami dróg, linji kolejowych, i
wtęgaml rzek, widniejesz Lublinie na
tym białawym tle, jako ciemna niek
ształtna plama,—w której dokładnie je
szcze można odróżnić Bramę Krakow­
ską, Trynitarską, podobne do miniatu­
rowych zabawek—jak zresztą wszystkie
inne budowle. Ulice niby jasno odcina­
jąca się żyły, zasypane zrzadka drob-
nemi ziarnkami maku—to niby mają być
ludzie.
O jakżeś mały człowiecze. Niemoźli
wie huczy w uszach łoskot śmigła. —
Przeciwny wiatr podrzucił nas trochę
do góry. Zadrżałem, gdy pomyślałem, te
może być jeszcze silniejszy wiatr...
Skrzydła naszego „Lublini aka* na­
chylają prawie źe pod kątem 46 stopni
na moją stronę, odruchowo odpycham
się prawą ręką od ściany gondoli.
Początkowo sądziłem, źe znów wiatr
igra z nami, lecz okazało się, źe krą­
żymy nad miastem jak bociany przy o-
dlocie—przy tem nachyleniu czułem się
niezbyt przyjemnie. Miałem wrażenie, źe
lada chwila wylecę ze swego siedzenia
i siądę z rozmachem gdzie na jakiej
kamienicy. Kierujemy się do Warszawy
wzdłuż szosy.
Czułem się teraz pewniej -—pociesza­
jąc się tą myślą, źe ostatecznie „Lu-
bliniak* lubliniakowi krzywdy nie zrobi.
Znów zaczynamy balansować, podnosząc
się to opadając w dół. Skrzydła kołyszą
się wytrącone chwilowo z równowagi.
P. Worledge—czujnie trzyma na wo­
dzy skrzydlatego rumaka, uspakajając
go jednem nieznacznem poruszeniem
steru. Wyczuwam po huśtaniualę kadłu­
ba źe wiatr nie przestaje dmuchać z
przeciwka. Nagłe opadania w dół, powo­
dują jakoby wędrówkę żołądka do gar­
dła. Powoli zaczynam oswajać się z wła­
ściwościami powietrznej podróży. Prze
chodzi chaos myśli i dochodzę do prze­
konania, te nie taki djabeł straszny, jak
go sobie człowiek wyobraża. Aczkolwiek
samolot pruł fala powietrza z prędko
ścią przeszło 165 kim. na godzinę, je
dnakźe nie dało zauważyć się tej ol
brzymiej szybkości.
Już Lublin dawno znikł nam z oczu.
Pruelatujemy nad bezkresną przestrze­
nią pól ciągnących się w różnych kle
runkach dłaższemi lub krótszemi siwemi
pasmami poznaesonemi eiemnemi Jcwa
drucikami chałup wiejskich, lub 'przy
pruszonemi mchem lasów. Gdzie nie
gdzie wije alę wąziutka czarna wstą
teczka jakiejś rzeki. Niezadługo słońce
wyjrzało a zachmar. Pilot uśmiecha się
z zadowolenia, wskazując mi nad nasze-
mi głowami wesoły błękit niebieski. Hen
w dole daleko na polach rysują się kontury
chmur przepływających nisko tuż nad
naszemi głowami. Po jakimś czasie za
głębiamy się w dosyć nisko płynącą
bryłę chmary. Pokrąlyliśmy się we
mgle jak w dymiącym kotle, straciwszy
z oczu ziemię. Za chwilę „Lubliniak*
znów wypłynął na wolne przestworza.
Przelecieliśmy nad nteznanem mi mia­
steczkiem, przez które płynęła dość
spora rzeczka. Sądziłem źe to Dęblin,
czego nie omieszkałem zakomunikować
pilotowi.
W jakiś czas potem oczom naszym uka­
zała się dwutorowa linja kolejowa pro­
wadząca do widniejącego zdała jakiegoś
miasta. Czyżby Warszawa? Dobrze ale
gdzież Wisła? Miasto małe z jednym-
kościołem. Gdzieśmy jesteśmy? Chcąc
dowiedzieć się nazwy nieznanego mia­
sta, zniżamy lot, i z przykrością odczy­
tujemy na ścianie dworca kolęj^”«»
złocony napis: „Radom*. Parsknęliśmy
śmiechem razem z pilotem. Okazuje się,
te płynąc przez chmury zgubiliśmy wła­
ściwy kierunek drogi. Ponieważ zapas
benzyny był * na wyczerpaniu zmuszeni
byliśmy zawrócić do Lublina. Wkrótce
lądujemy na lotnisku lubelskiem, gdzie
„Lubliniaka* napojono benzyną w dosta­
tecznej ilości, przyczem wykreślono nam
na podstawie mapy drogę do Warszawy.
Gdy poras drugi zawisłem między nie­
bem a ziemią strach minął i z całą już
swobodą szybowałem na „Lubliniaku*.
Denerwowało mię tylko balansowanie
samolotu, które nie ustępowało. Oczy­
wiście pilot nie przejmował się tym ani
na jotę. Zagapiłem się, obserwując róż­
ne osobliwości ziemskiej powłoki, i na­
wet nie przypuszczałem, te mój towa­
rzysz podróży władca życia i śmierci
przyprawi mnie o figiel, który przejął
mnie grozą.
Rzuciłem wzrokiem na p. Worledge,
który puściwszy wolno ster i jakn aj spo­
kojniej zabijał sobie zgrabiałe od zimna
ręce, popychając od czasu do szans kół­
ko sterowe. Struchlałem. Błagałem go
w duchu aby nareszcie jaknajprędzej
ukończył tę „niewinną zabawkę*, bo
przyznam azszerze, dusza siedziała mi
na ramienia.
Taki eksperyment p. Worlegde nie-
raz jeszcze powtarzał. Wobec czego
widząc swą bezsilność nie pozostało mi
nic innego jak pójść w jero ślady i ro­
bić to samo.
Różnie urozmaicając sobie czas po­
dróży, przelecieliśmy nad Dęblinem 1
wkrótce znaleźliśmy się nad Otwockiem.
Słońce zniżało się ku zachodowi. Na nas
pędził potężny zwał burych chmur zlekka
na zgniły kolor mchu zabarwionych. Z le­
wej strony warstwy chmur zastygły nieru­
chomo, jako diugie ciężkie ciemno bru­
natne pasm#, jarzące się na brzegach.
Widok z ponurej krainy pokutujących
duchów Z prawej zaś promienie sło­
neczne przeiostały się przez zwał chmur
złociły przecudnie bezkresną szachowni
oę pól i lasów. Przepiękne widoki zmie­
niały się co chwila, ciesząc oko coraz
nowymi obrazami. Niezadłago słońce
już kąpało się w Wiśle, rozjarzonej się
blaskiem jak potok rozpalonej lawy. W
moment potem bujaliśmy nad stolicą,
gdzie aas kilka razy uczciwie „rzuciło*.
Lekko upłynęliśmy na lotnisko w
		

/CZAS_1491c_1925_II_nr338_0004.djvu

			.äLOiS LU SJtlłbli“ 9 grednla Łtśe e.
to wie. Wyskoesjwszj % „Lsbliniaka*,
uściskałem dłoń p. Worlegde, którego,
gdyby to było w mojej moey, obdarzył
bym eo najmniej tytułem lorda i viel
kg majętnością. Podróż nie należała do
■ajbezpleezniejszych i jej sBosąśliwe za
kończenie w deżej mierze zawdzięcza­
łem umiejętności i zimnej krwi p. Wer-
legde.
Od tej pierwszej eskapady na „Lub-
liniaka” podróż lotniezą uważam za jed­
ną z najmilszych i najbogatszych we
wrażenia. ‘
Józef Wierciński.
POSADY i PRACE.
Stan Rynku Pracy w dniu 7 b. m. w Państwowym Urzędzie Pośrednic­
twa Pracy w Lublinie, ulica Kołłątaja J6 4. Telef. J6 266.
A. Wolne miejsca.
I. Dla umysłowo pracujących:
1 lekarza-dentystę do Ostrowa Siedi.,
1 chemika - farmaceutą do Bydgoszczy,
1 maszynistki do Łucka, 1 sekretarza
Magistratu z 4 klas. wykształceniem i
3 ch letnią praktyką, 1 sekretarza Ma­
gistratu średnie wyksz. i praktyka sa­
morządowa.
II. Dla fizycznie pracujących:
1 majstra specjalistą do fabrykacji
kabli ciężkich w Bydgoszczy, 4 specja
listów do maszyn zapałkowych w Gro­
dnie, 70 drwali do Białegostoku, 200
robotników leśnych do Gniezna, 1 spe­
cjalistą do wyrobu cukierków do Byd­
goszczy, 1 majstra rzeźnickiego do'Byd­
goszczy, 1 majstra octownika do Byd­
goszczy, 1 pomocnika szwakcara do
Chojnic, 1 kucharza ogrodnika do Kut­
na, 2 służące do Brześcia, 2 służące do
Kąpna, 1 stroiciela - reperatora pianin
do Bydgoszczy, 1 specjalistą do budo­
wy pianin jako kierownika fabryki do
Bydgoszczy, 1 kapelmistrza do Tarno
pcla.
III. Dla inwalidów wojennych:
2 ślusarzy elektrotechników do Kut­
na, 1 rymarza do Płocka, 1 technika,
2 kreślarzy i 1 tokarza do Warszawy, 1
do peszenia bydła do Kutna, 2 kowali,
1 ślusarza i 1 kotlarza do Werszawy,
1 kreślarza do Warszawy, 5 szklarzy
do huty szklanej w łukowskim, 1 pla
cowego do fabryki dycht w Brześciu
n/B. 3 robotników dniówkowych do hu­
ty szklanej w Warszawie.
IV. Dla chętnych na wyjazd
do Francji:
30 górników żelaza, 100 robotnic do
tkania jedwabiu, 12 tkaczek zawodo­
wych, 8 tkaczek bawełny, 100 robotnic
emaljarek, 1 robotnika do wyprawiania
skór i 1 służącej.
Z życia prowincji.
W odpowiedzi.
PUŁAWY.
W numerze 325 .Głosu Lubelskiego”
z dnia 26X1 r. b., korespondent z Pu­
ław, podpisany W. D. bije na alarm,
że „park puławski niszczeje'’, bo stu­
letnie drzewa są zrąbywane, lub nie­
dostateczną otoczone opieką Jestem z
zupełnem uznaniem i zrozumieniem
dla autora, co kocha zabytki naszej
starej kultury i upomina sią, aby one
szanowane były, ale poco autor swe
Pamiętajmy, że przyczynienie się do tworzenia własnej floty, wróży nam
nietylko materjalne korzyści i nietylko jest aktem patrjotycznym, ale jest rów­
nież aktem samozachowawczym, który nas broni przed utratą prawdziwej sa­
modzielności.
Liga Morska i Rzeczna, powodowana tymi nakazami oraz tem, że wśród
innych narodów, nawet organizacje kobiet, samorzutnie kupują okręty, wzywa
mieszkańców miasta Lublina do zapisywania się na członków Ligi i doSwzięcia
udziału w Walnem Zebraniu członków, które odbędzie się dnia 21 grudnia b. r.
w piątek, punktualnie o godz. 6 pop. w sali Rady Miejskiej (Magistrat).
Zarząd Lubelskiego Oddziału.
Zapisy na członków L. O. L. M. i Rz. przyjmuje; Redakcja „Głosu Lubelskiego*,
Stowarzyszenia społeczne i Zawodowe, or.az księgarnie, w dniu W. Zebrania,
przy wejściu na salę.
M egg
F?
I W !pv|
$
'i 'W. ■■ t
Niemcy podmurowują się.
Oto obrazek jednej z wielu uroczystości niemieckich sztywnych, przesiąknie
tych rygorem wojskowym, a zarazem pompatycznych. Główna figara uroczystości |
oczywiście Hiodenburg — symbol ponownego zmiiitaryz rwania Niemiec. Niemej „e
rają się“ zarówno w dziedzinie gospodarczej, jak i wojskowej, chociaż iłk świit
mają tylko nieustanne narzekania i lament. Ukrywane obłudnie zamysły odweio*
praskiego militaryzmu winny być dla nas bodźcem do nieustannej ezejneśei.
uczucie rzewnej miłości dla parku topi
w sarkazmie, którem obrzuca dzisiej­
szych gospodarzy parku. Gdyby autor
uważniej chadzeł po parku, to spo­
strzegłby, że stuletni dąb leży zrąbany,
bo zamarł, a skoro go wskrzesić w
dawnej krasie nie możemy, to trzeba
go pogrzebać, czyil mówiąc prozaicznie
zrąbać I zużyć jako drewno. I na to
wszak niema rady, że stare drzewa do­
chodzą do kresu swego życia i umie
rsją, i że dziś sadzone zastąpić ich w
majestacie starości nie mogą. Więc, czy
mamy wstrzymać się od sadzenia drzew
młodych, a doły po starych zostawiać
niezarównane, aby w nie spływały łzy
żalu p. W. D., opłakującego przeszłość?
Park puławski zajmuje dużą prze­
strzeń i utrzymanie parku musi poch-
łanieć znaczne sumy, a detąt nikt na
to pieniędzy nie dawał. Przez czas woj
ny, okupacji, a potem ciągłej biedy w
Skarbie i ciągłych oszczędności środ
ków na park nie było i park doszedł
istotnie do stanu dużego zaniedbania.
Od dwóch lat'praccwnicy Instytutu do­
browolnie sią opodatkowali, aby choć
skromne fundusze uzyskać r.a najko­
nieczniejsze roboty konserwacyjne. Z
drugiej strony stwierdzić muszą, że na­
rzekań na zły stan parku słyszałem już
bardzo dużo, ale dotąd nie udało mi
się spotkać, poza personelem lstytutu,
takiego wielbiciela tej pamiątki, który­
by włssną pracą lub własny grosz ofia
rował na jego ochroną i pielęgnację. A
przecież jest to takie proste. Statut In­
stytutu P. I, N. G V/. w Puławach po­
zwala mu przyjmować wszelkie ofiary
i zapisy na cele Instytutu. Jeśli więc
kto zechce ofiarować znaczniejszą su
mę na utrzymanie parku, z pewnością
ofiara przyjętą zostanie i, we właściwy
sposób użyta będzie. Byle tylko na
prawdę chcieć złemu zaradzić. Brema
parku przy Głębokiej Drodze jest ruiną,
bo taką właśnie „ruiną” umyślnie wy­
budowaną została i nie tarnina naj­
bardziej potrzebuje poprawy. Gdyby p.
W. D. zechciał osobiście przedstawić
się zarządowi Instytutu jako człowiek,
który chce mu czynem lub radą przyjść
z pomoce, to pokazałbym mu gorsze
ruiny, które jednak czekać muszą ne
swą kolej w ogólnem odnowieniu gma­
chów, do którego już w roku bieżącym
przystąpiono $ wykonano na całej tyl­
nej fasadzie głównego gmachu.
A jeśli pana W. D. stajnie i kurniki
rażą, to mu odpowiem, że jest łożycie
i dostosowanie się do dzisiejszych zmie­
nionych potrzeb. Już za czasów rosy]
sklch w tym miejscu były stajnie i
składy węgla, dziś są stsjnie Wydziału
Produkcji Surowic. W dawnych komna
tsch książęcych mieszczą się dziś p»
cownie naukowe, a jak kiedyś Puławy
były „źródłem kultury" tak i dziś kul
turą szerzą, pracując nad podniesie
niem jednego z najważniejszych jej
działów — rolnictwa. Z usiłowaniami
tutejszych gospodarzy dawnej siedziby
książąt Czartoryskich, zapcznzć sie
każdy może; w przeciągu czerwca s?
przyjmowane, oprowadzane i objaśnia­
ne wszelkie zgłaszające sią do Instytur
wycieczki. Niestety, są ludzie, wolą »;
miast dokładnie rzecz poznać, rzucić
tylko okiem po wierzchniu, dostrzec
jakiś szczególik dla nich niezrozumiały, f
' i”1!
lub drobną usterkę, rozdmuchać j
cieszyć się, że przez łatwą I nic nie
kosztującą krytykę.
Ludwik Ostromęcki
DRUKARNIA
M n LUBMIEGÖ”
iHec Tttóeaszg KofclaizM 1.10, róg M tM .
WYKONYWA:
:
i
P
Broszury, Cenniki, Czasopisma,
Dzieła, Sprawozdania.
Wszelkie Koboty Tabelaryczne
i Akcydensowe.
Afisze, Bilety Wizytowe, Blan­
kiety, Cyrkularze Handlowe, Pro­
gramy, Koperty Handlowe, Pla­
katy, Rozrzutki, Zaproszenia,
Zawiadomienia i t. p.
nSSNSSSSMSHMSOMSMSMMNMNMMt
* Polskie T-wo Esperantystów Oddział w Lublinie i
■ruchamla
s
z dniem 11 grudnia r. b.
KURSY ESPERANTO
w 25 godzinach. Zapisy przyjmuje kancelarja T-wa przy
ul. Namiestnikowskiej 37. 1 p. w poniedziałki, środy i
piątki od 7 — 8 wiecz;
OPŁATA za całkowity kurs 10 złotych; dla uczącej się
młodzieży — połowa. 40x2 5377
Skonanie solidne I pnnktaalne. Ceno niskie.
Hoüootöorzony sklep Chrześcijański
przy ul. Krak.-Przedm. 66, (obok Syndyk. Roln.)
Poleca towary kolonjalne, owoce i artykuły
spożywcze pierwszej jakości. *0125419
Ceny konkurencyjne. Bezwzględna czystość.
mm !5t9SZERi.
linka I wMmm-,
W
S-cl# miesiącach wyuczam
mówić po francusku.
„Praca* „Głos Lub": 5416
Agenci agentki do pokupnego
“ artykułu potrzebni. Na od­
powiedź znaczek. Lwów, Kam-
piana 9. Hawiński. 5177
t&YPnografji wyucza wszyst-
« » L kich bezpłatnie, listo­
wnie: Instytut Stenograficzny,
Warszawa, Mokotowska 39.
5362
11/ypeżyczalnla książek Kaź-
” mierzą Kotlarskiego Ko­
kowskie Przedm. 58 «y™1?
cały dzień bez przerwy. jW
większy wybór nowości. 53x
SliHS i mMisl
Iftfałkl de wyżymaczek gweraa
** towane 1reperacje  kstotil
1 Innych wyrobów gumowy5®
Poleca Hrtur Schindler, PJ*
Litewski. 5278
fjgóina wyprzedaż mebli po
V bardzo niskich cenach z po­
wodu likwidacji Magazynu. Wy­
przedaż będzie trwała do 24
grudnia. Magazyn Mebli Bole­
sława Karwana, Lublin, Kra­
kowskie 53. 5270
ygubiłem św. przemysł. Ul
*• na handel zboża pod fW*
Srol Lerman. Krasnystaw.
53?*
ilftels*
Brzyjmę na stancję dwi; u-
* czennlce, odżywianie dobre
mieszkanie z wygodami. Wyna­
grodzenie umiarkowane. Szpi­
talna 10 m. 6. piętro pierwsze
wejście frontowe. 5425
Sektom
jest 6źwi8*
i§8lesi20?s mimlit
Hsifdlu 1 Pfzespsli
& Gerel Szopena 1 Lublin.
IS. M Najnowsze fasony obu­
wia robota solidna, ceny przy­
stępne. 4677
ISMilwIew S
BEBSSBBBBBOSfl
3#4*któ$ KesłmSer* Sless, Dr»k. »Glees Lsbslskiago'* — *1. T, Keśeieszk! M 10. Z* vyiswuistw» Jan