/KS_467933_I_L_0005.djvu

			DZIEJE MĘCZEŃSKIE
P O D L A S I A
I CHEŁMSZCZYZNY
OWEĘKSZONE WYDANIE (Z MAPKĄ).
K R A K Ó W — 1 9 1 8 .
NAKŁADm^CENTJRALNEGO BIURA WYDAWNICTW \
iorNÓ"!onioiiiołiio<"0'Mo'
jiliQlnOiliQiliOJ1161
		

/KS_467933_I_L_0007.djvu

			DZIEJE MĘCZEŃSKIE PODLASIA
i C H E Ł M S Z C Z Y Z N
		

/KS_467933_I_L_0009.djvu

			L E O N W A S I L E W S K I
DZIEJE MĘCZEŃSKIE
P O D L A S I A
I CHEŁMSZCZYZNY
DRUGIE, ZNACZNIE POWIĘKSZONE, WYDANIE (Z MAPKĄ).
K R A K O W — 1 9 1 8 .
nakładem; centralnego biura'w yd a w
		

/KS_467933_I_L_0010.djvu

			j) 4 33 jöf-l j e i t
ODBITO CZCIONKAMI DRUKARNI NARODOWEJ
W KRAKOWIE, W KWIETNIU 1918 ROKU.
i-33 log i
		

/KS_467933_I_L_0011.djvu

			W S T Ę P
I znowu Polska cała. jak długa i szeroka, troszczy
się serdecznie o losy Chełmszczyzny i Podlasia. I zno­
wu, jak za czasów tępienia Unii przez rząd carski i od­
rywania przezeń od Królestwa tej męczeńskiej ziemi,
cały naród polski zlewa się w jednem uczuciu protestu
przeciwko grożącej mu krzywdzie.
Krzywdę tę społeczeństwo polskie odczuło tcm do­
tkliwiej, że przekonane było, iż nic już tej nieszczęsnej
ziemi nie zagraża. Przecież gubernia Chełmska, powoła­
na do sztucznego życia na mocy uchwały pseudo-parla-
mentu rosyjskiego, a oderwana ostatecznie od reszty
Królestwa Polskiego wielkanocnym ukazem carskim
z r. 1915, wymknęła się na zawsze z łapczywych rąk
wschodniego zaborcy. Wszak wojska państw central­
nych, przekroczywszy północną granicę Galicyi i wcho­
dząc w głąb Królestwa, zniszczyły niedoprowadzoną
jeszcze do końca organizacyę nowej gubemii, a żołdak
rosyjski pierzchnął, pędząc przed sobą zrozpaczoną lu­
dność, pozostawiając za sobą dymiące się zgliszcze...
Gdy władze carskie ustąpiły z tej połaci kraju, prze-
siąkłej krwią męczeńską, Podlasie i Chełmszczyzna
		

/KS_467933_I_L_0012.djvu

			tchnęły i świeże zastępy pracowników poszły znów
między lud zgnębiony, aby krzepić od tylu lat tłumio­
ne życie polskie. Zdawało się, że minął okres cierpień
tego ludu i zaświtała mu jutrzenka odrodzenia. Dziś
widzimy, że ogół polski był w błędzie i że Polska
w dalszym ciągu musi walczyć o lepsze jutro dla niego.
Tem bardziej więc potrzeba uświadomić sobie ogrom
katuszy tych rzesz prześladowanych, które, cierpiąc
męczarnie za wiarę, wyniosły z nich niezłomne poczu­
cie swej przynależności do Polski.
* * *
Wschodnie kresy Królestwa Polskiego, właściwie zaś
dwóch jego gubemii — Siedleckiej i Lubelskiej —
z których rząd i nacyonaliści rosyjscy wykroili guber­
nię Chełmską dla zniszczenia w niej żywiołu polskiego
i katolickiego, składają się z dwóch odrębnych pod
względem historycznym całości.
• Na północy, w dotychczasowej gubemii Siedleckiej,
mamy do czynienia z częścią Podlasia, na południu —
z Chelmszczyzną.
Podlasie, w którego skład wchodziły części dzisiej­
szych gubemii Grodzieńskiej, Suwalskiej i Siedleckiej,
pierwotnie było zamieszkane przez litewski szczep Ja-
dźwingów. Bitne to i wojownicze plemię srodze dawało
się we znaki sąsiadom, wobec czego do poskromienia go
dążyli tak ruscy książęta wołyńscy i grodzieńscy, jak
i Polacy. Była to walka eksterminacyjna.
		

/KS_467933_I_L_0013.djvu

			Jadźwingowie usuwali się coraz dalej w niedostępne
obszary leśne, ich zaś miejsce zajmowali osadnicy ru­
scy i polscy. W końcu XIII-go stulecia niedobitki Ja-
dźwingów ulegają przemocy Leszka Czarnego. Rządy,na
Podlasiu przechodziły z rąk do rąk — książąt mazowie­
ckich, halicko-wlodzimierskich (w XIII stuleciu), wresz­
cie litewskich — aż w końcu w wieku XV-tym część
Podlasia została wcielona do księstwa Trockiego, część
zaś pozostała pod władzą książąt mazowieckich. Sejm
Lubelski 1569 r. przyłączył Podlasie do Korony, jako
oddzielne województwo.
Po rozbiorach Polski większa część Podlasia wcho­
dzi z biegiem czasu w skład Księstwa Warszawskiego,
później zaś Królestwa Polskiego. W mowie potocznej
nazwa Podlasia zaczyna przysługiwać tej jego części,
która weszła w skład utworzonej w r. 1867 gubemii
Siedleckiej, jakkolwiek północna część Podlasia pozo­
stała w gubemii Suwalskiej i Grodzieńskiej. Powiaty
bialski, konstantynowski, radzyński i włodawski miesz­
czą większą część dawnego Podlasia i tu właśnie roz­
grywały się wypadki, omawiane w pracy niniejszej.
Inaczej układały się losy Chełmszczyzny. Wchodziła
ona w skład państwa polskiego już za Mieszka I, któ­
rego posiadłości przekraczały Bug. Zdobycie na Pola­
kach grodów czerwieńskich, dokonane przez Ruś w r.
981, nie pozbawiło Polski obszarów między Bugiem
a Wieprzem, które należały do niej aż do w. XIII-go.
Dopiero w r. 1216, za Leszka Białego, ks.
		

/KS_467933_I_L_0014.djvu

			dzimierski Daniel, rozszerza swe panowanie po Wieprz.
Po r. 1340 ziemia Chełmska dostaje się pod panowanie
Litwy, ale już w r. 1349, za Kazimierza Wielkiego, po­
wraca na czas krótki do Polski. Na stałe zaś obejmuje
ją Polska na mocy traktatu z Litwą od r. 1366. Od tego
czasu pierwotnie (1366—1377) włada nią lennik Polski,
Jerzy Narymuntowicz, później zaś już Korona bezpo­
średnio — i w ten sposób Chełmszczyzna od w. XIV-go
nieprzerwałnie dzieliła losy Polski.
W wieku XVI-tym ziemia Chełmska została połą­
czona z województwem ruskiem Rzeczypospolitej i
utworzyła jedną z pięciu jego części. Przy tworzeniu
Księstwa Warszawskiego w r. 1807, jak również przy
powstaniu Królestwa Kongresowego Chełmszczyzna
wchodziła w ich skład. Aż do ostatnich czasów stano­
wiła ona wschodnie powiaty gubemii Lubelskiej: chełm­
ski, hrubieszowski, zamojski, biłgorajski i tomaszowski.
Podlasie zawsze było bardziej polskiem, niż Chełm­
szczyzna. Na Podlasiu kolonizacya polska jest bardzo
dawna, tak, iż w początkach XV-go wieku kraj ten już
jest w znacznej mierze polskim. Ciążenie jego do Polski
było podówczas tak silne, że w r. 1440 wybuchło na
Podlasiu powstanie pod hasłem oderwania się od Litwy
a przyłączenia się do Mazowsza. W ciągu XV-go i pier­
wszej połowy XVI-go stulecia ludność podlaska niejed­
nokrotnie żąda przyłączenia kraju do Polski, to też wy­
słani na Sejm Lubelski posłowie podlascy, choć byli
przedstawicielami części Wielkiego Księstwa
		

/KS_467933_I_L_0015.djvu

			go, powrócili z Lublina już jako poddani Korony. Od
czasu tego aktu polskość Podlasia stale się wzmagała,
czy to drogą kolonizacyi, głównie drobno-szlacheckiej,
czy też wskutek wpływu kultury i obyczaju polskiego.
Wpływowi temu uległa już za czasów polskich znaczna
część miejscowej ludności ruskiej.
Oddziaływanie polskości na Chełmszczyznę, aczkol­
wiek słabsze, również jest bardzo dawne. Że ludność
rzymsko-katolicka, a więc polska, jest tam tubylcza, od
wieków, świadczy o tem chociażby powstawanie ko­
ściołów rzymsko-katolickich już od końca XIV-go
i przez całe XV-te stulecie. Gdy za Władysława War­
neńczyka w ziemi Chełmskiej zostały utworzone na
wzór polskich sejmiki i sądy, ich językiem był polski.
Cała ta połać kraju od dawna miała ludność mie­
szaną, gdyż kraj między Bugiem a Wieprzem był kolo­
nizowany jednocześnie i z zachodu i ze wschodu.
Wzdłuż dolnego biegu Wieprza i Bugu osiedlali się Po­
lacy, wzdłuż górnego biegu tych rzek posuwała się ko-
lonizacya ruska. I Polacy i Rusini niejednokrotnie za­
puszczali się na obszar, częściowo już zajęty przez Są­
siadów, co musiało wytworzyć szachownicę osad różno-
szczepowych, które oddziaływały na siebie wzajemnie.
Wogóle granica polsko-ruska ulegała w ciągu wieków
falowaniu. W dobie piastowskiej Polacy ustępują Ru­
sinom, tak że nawet Lublin w końcu XIII-go w. znaj­
duje się w ruskich rękach. Dopiero od w. XIV-go
		

/KS_467933_I_L_0016.djvu

			do czynienia ze zjawiskiem odwrotnem, z rosnącą prze­
wagą polską.
Wielowiekowe współżycie tych odrębnych, choć tak
pokrewnych szczepów musiało odbić się na każdym
z nich. Odbywało się stale przesiąkanie wzajemne ży­
wiołów polskiego i ruskiego zwłaszcza od czasu, kiedy
Unia religijna ułatwiła wzajemne oddziaływanie cho­
ciażby drogą kojarzenia się w stadła małżeńskie Pola­
ków i Rusinów, kiedy różnice między kościołem rzym­
sko-katolickim a cerkwią unicką stopniowo się zacie­
rały i kiedy kultura polska powoli ogarniała coraz
głębsze warstwy społeczności ruskiej.
Na Podlasiu i w Chełmszczyźnie, tak samo jak na
Litwie, unici — o ile należeli do warstw wykształco­
nych — z biegiem czasu zaczęli uważać się za Polaków
nie tylko kulturalnie, ale i narodowościowo. Duchowień­
stwo unickie stało się polskiem, do polskości przylgnęła
znaczna część mieszczaństwa, nie mówiąc już o szlach­
cie. Tylko unickie masy chłopskie pozostały ruskiemi,
ale i wśród nich polskość poczyniła była pewne postępy
już do połowy wieku XIX-go, choć do najwyższej po­
tęgi proces polszczenia się ludności unickiej doszedł —
jak zobaczymy dalej — po ostatecznem dopiero ska­
sowaniu Unii przez rząd rosyjski w ósmem dziesięciole­
ciu wieku
		

/KS_467933_I_L_0017.djvu

			I. W A L K A R O S Y I Z U N I Ą
/
Carat rosyjski zawsze uważał Unię za swego śmier­
telnego wroga. To też wypowiedział jej walkę nieubła­
ganą, która trwała lat dwieście prawie i zakończyła się
dopiero po wytępieniu resztek Unii na Podlasiu
i w Chełmszczyżnie.
Już na początku wieku XVIII-go, kiedy w Polsce
wybuchła wojna o tron między Augustem II a Stani­
sławem Leszczyńskim, sojusznik Augusta II, car Piotr,
natychmiast po przekroczeniu granic Rzeczypospolitej
złożył krwawe dowody swej nienawiści do unitów.
W Połocku wtargnął pijany do kościoła Bazylianów,
poobcinał nos i uszy jednemu z zakonników szpadą,
a świta carska zamordowała kilku księży. Posuwając
się naprzód, car łupił i palił klasztory unickie, zakonni­
ków zaś kazał wywozić do Rosyi, gdzie ich torturami
zmuszano do przejścia na prawosławie.
Podczas zamieszek wewnętrznych w drugiej poło­
wie XVIII-go stulecia, kiedy wojska rosyjskie swobod­
nie grasowały na obszarach Rzeczypospolitej, najeźdź­
cy dawali się srodze we znaki ludności unickiej, mordu­
jąc unitów setkami, burząc ich cerkwie i gwałtem
		

/KS_467933_I_L_0018.djvu

			szając ich do wyrzeczenia się Unii. Popierani przez Ro-
syę hajdamacy ukraińscy podczas słynnej rzezi humań-
skiej mordowali unitów ze zwierzęcą zaciekłością. Mię­
dzy innemi wypełnili trzy studnie dziećmi, uczniami
szkół bazyliańskieh. Po pierwszym rozbiorze Polski Ro-
sya zaludniła więzienia księżmi unickimi, a gdy w roku
1795 nastąpił trzeci rozbiór Polski, carowa Katarzyna
zniosła wszystkie biskupstwa unickie (z wyjątkiem po-
łockiego), a dobra ich skonfiskowała.
Za czasów następcy Katarzyny, Pawła, prześlado­
wanie Unii chwilowo ustało. Wskrzeszono nawet dwa
biskupstwa unickie. Aleksander I też przyznał unitom
pewne ulgi. Dopiero za Mikołaja I rząd carski wystąpił
przeciwko nim z całą zaciętością, zmierzając do stopnio­
wego skasowania Unii.
Poczynając od r. 1827, ukazy carskie coraz bardziej
uszczuplają samodzielność Unii. Wszystkie wyższe sta­
nowiska w hierarchii unickiej zostały poobsadzane przez
osobistości oddane rządowi, ze słynnym Józefem Sie-
maszką na czele. Aż wreszcie w r. 1837—1839 zlikwi­
dowano ostatecznie Unię na Litwie i Białej Rusi. Wyż­
sze duchowieństwo unickie uległo przekupstwu i na­
dziejom na świetną karyerę, niższe poddało się z musu
gwałtom, których mu nie szczędzono, ale nie brakło
wśród niego opornych, nad którymi pastwiono się stra­
sznie.
Jeden okrzyk zgrozy w całym świecie cywilizowa­
nym wywołało znęcanie się zbirów rosyjskich nad
		

/KS_467933_I_L_0019.djvu

			zyliankami w Mińsku, skazanemi na deportacyę do Wi­
tebska, gdzie je poddano najstraszniejszym katuszom.
Przesyłano z jednego klasztoru prawosławnego do dru­
giego w ciągu dwóch lat i mordowano te nieszczęsne
kobiety, niechcące przyjąć prawosławia.
Ponieważ społeczeństwo polskie nie pamięta już
przeważnie owych strasznych dziejów, przeto podajemy
tu spis abecadłowy ofiar fanatyzmu rusyfikatorskiego
z przed 70-ciu lat, według „Pamiętników“ Makryny
Mieczysławskiej, uwiecznionej nieśmiertelnem piórem
Juliusza Słowackiego:
1) Babiańska Kaliksta, zgruchotana murem.
2) Balińska Marta, zaczadziała.
3) Baniewiczówna Kazimiera, zgruchotana murem.
4) Bieniecka Teresa- umarła w pomieszaniu zmy­
słów.
5) Botwidówna Salomea, ma wyrwane oczy.
6) Brochocka Aniceta. skaleczała.
7) Brochocka Wincenta, skaleczała.
8) Domejkówna Apolonia, ma wyrwane oczy.
9) Dowgiałówna Stanisława, pod rózgami skonała.
10) Downarówna Baptysta, spalona w piecu.
11) Fihauserówna Elżbieta, umarła w pomieszaniu
zmysłów.
12) Godgoftówna Bonawentura, ma wyrwane oczy.
18) Giedyminówna. Eufrozyna, umarła w drodze na
Sybir.
14) Głębocka Onufrya, skonała pod
		

/KS_467933_I_L_0020.djvu

			15) Góraka Kolumba, po rózgach na taczce skonała.
16) Grotkowska Józefata, zgruchotana murem.
17) Grotkowska Nepomucena, polanem zabita przez
Ihumenę prawosławną.
18) Gurzyńska Eufemia, żywcem gliną zagrzebana.
19) Gurzyńska Józefa, zgruchotana murem.
20) Hołyńska Bazylisa, skonała od rózeg.
21) Hryniewiczówna Kunegunda, ma wyrwane oczy.
22) Huwaldówna Krystyna, ma wyrwane oczy.
23) Jakubowska Hortulana, utopiona.
24) Januszewska Dorota, skaleczała.
25) Jarcewiczówna Norberta, ma wyrwane oczy.
26) Jatowtówna Kornela, skaleczała.
27) Bgocka Rozalia, cebrem zgruchotana.
28) Korwinówna Liberata, na śmierć rozszarpana.
29) Korycka Katarzyna, żywcem gliną zagrzebana.
30) Koziełłówna Kajetana, skaleczała.
31) Kryształewiczówna Kleofa, zgruchotana murem.
32) Kuleszanka Genowefa, zgruchotana murem.
38) Kwintówna Irena, żywcem gliną zagrzebana.
34) Laudaćska Nepomucena, cebrem zgruchotana.
35) Lauszecka Rozalia, skonała w kościele.
36) Meduniecka Rozalia, zgruchotana murem.
37) Narbutówna Natalia, skonała od rózeg.
38) Pieczorówna Aleksandra, ma wyrwane oczy.
39) Przejałgowska Stefania, nawpół zmarzła, zacza­
działa.
40i Reutówńa Scholastyka, na śmierć
		

/KS_467933_I_L_0021.djvu

			41) Romanowska, Augustyna, utopiona.
42) Różańska Honorata, umarła w więzieniu.
43) Rypińska Zuzanna, skonała od rózeg.
44) Sadkowska Regina, skaleczała.
45) Sieciecka Gertruda, cebrem zgruchotana.
46) Sielawianka Koleta, po rózgach zamordowana.
47) Sielawianka Onufrya, zgruchotana murem,
48) Turówna Justyna, na śmierć rozszarpana.
49) Tymińska Euzebia, umarła w więzieniu.
50) Tyzenhauzówna Elżbieta, żywcem w glinie za­
kopana.
51) Wojewódzka Joachima, utopiona.
52) Zajdowska Prakseda, ma wyrwane oczy.
53) Żebrowska Klementyna, żywcem w glinie za­
kopana.
Największy opór stawiały masy ludowe. W Berezo-
wie, Czyżach, Izabelinie, Korwinie, Łozinie, Łyskowie,
Piaskach, Porozowie, Szaroszowie, Szczytach i t. d. lud
wyrzucał popów prawosławnych. W Dudakowicach
chłopi konali pod rózgami, nie chcąc przyjąć prawo­
sławia. Przez trzynaście lat znęcano się nad gromadą
dudakowicką, aż wreszcie w r. 1854 groźbą przesiedle­
nia wszystkich mieszkańców w głąb Rosyi złamano
ich opór. Parafia dziemowieka trzymała się jeszcze dłu­
żej, aż dopiero w r. 1858 „przeszła dobrowolnie na. pra­
wosławie“, jak z tryumfem ogłosiły to pisma urzędowe.
Na początku siódmego dziesięciolecia Unia już nie
istniała na całym obszarze „krajów zabranych“.
		

/KS_467933_I_L_0022.djvu

			kia tam już na zawsze, bo ta część ludności, która,
będąc nominalnie prawosławną, bojkotowała popów
i cerkwie, przylgnęła do katolicyzmu i wszelkimi spo­
sobami usiłowała stać się katolicką1). Unia ocalała
tylko w obrębie Królestwa Polskiego — na Podlasiu
i w Lubelskiem. I do tych to ostatnich unitów zabrał
się rząd rosyjski po stłumieniu powstania styczniowego.
Położenie rządu w Królestwie o tyle było utrudnio­
ne, że nie istniał tu wcale żywioł prawosławny, na
którym możnaby się było oprzeć. Należało więc zawcza­
su przygotować grunt dla akcyi sprawosławienia ludno­
ści unickiej. Jednocześnie rząd musiał liczyć się i z tem,
że cała inteligencya unicka była polską kulturalnie
i z przekonania i że poczucie polskości silne było i
wśród mas chłopskich, zwłaszcza na Podlasiu. Tu więc
działalność rusyfikatorska musiała wyprzedzić zakusy
sprawosławienia unitów.
Słynne ukazy jugenheimskie Aleksandra II z dnia
11-go września 1864 r. narzucały ludności unickiej,
uznanej za rosyjską, szkoły rosyjskie. Wywołało to
wielkie oburzenie unitów, korzystających dotychczas
ze szkół polskich. Szkoły rosyjskie po miastach stały
pustką, a szkółki elementarne, pomimo 40.000 rubli
subwencyi, nie powstawały7.
l) Resztki tych „opornych“ i ich potomkowie na Białej
Rusi i Litwie skorzystali z ukazu tolerancyjnego 30-go kwie­
tnia 1905 r. i przeszli w liczbie 50-kilkn tysięcy na
		

/KS_467933_I_L_0023.djvu

			Według sprawozdania dyrektora siedleckiego okrę­
gu naukowego, Jefima Krzyżanowskiego, „mieszczanie
na pierwsze żądanie zamiany w szkołach unickich pol­
skiego języka rosyjskim po największej części odstry-
chnęli się od wszelkiego udziału w sprawach szkół.
A gdy zaczęto w nich rosyjskie wykłady, mieszkańcy
po największej części wypisali swą dziatwę z listy
uczniów, szkoły pozostały puste i tylko wskutek wiel­
kich starań w ciągu 1865—66 r. zaciągano stopniowo
po jednym, po dwóch, po trzech i t. p. uczniów“.
Rząd tedy zajął się niszczeniem szkółek polskich na
Podlasiu i w Lubelskiem, a tajne szkółki polskie, za­
kładane przez unitów, zamykał, okładając ich założy­
cieli karami pieniężnemi. Unici zanosili prośby do dy-
rekcyi naukowej, twierdząc, iż „język rosyjski nie jest
wcale ich ojczystym językiem“ i że „jest on im naj­
mniej potrzebny“, wskutek czego domagają się przy­
wrócenia języka polskiego. W celu zapełnienia szkół
rosyjskich unitami zakazano ich przyjmować do szkół
polskich.
Ponieważ rządowi brakło nauczycieli, którzyby mogli
wykładać po rosyjsku, więc zgromadzono w Białej kil­
kudziesięciu djaczków, obiecano im znaczne powiększe­
nie płacy i wogóle poprawę bytu materyalnego, zaczęto
ich uczyć czytać i mówić po rosyjsku i zaopatrzono
w rosyjskie podręczniki. Lud jednakże przyjął wrogo
tych „nauczycieli“.
Wówczas rząd wpadł na pomysł sprowadzenia z
		

/KS_467933_I_L_0024.djvu

			galicyjskiej popów, którzyby za dobrą zapłatę chcieli
odegrać rolę rusyfikatorów ludności unickiej Podlasia
i Lubelskiego. Naczelnik świeżo założonej dyrekcyi nau­
kowej w Chełmie, Ukrainiec Lebedyncew, udał się do
Lwowa i tam zjednał dla celów polakożerczych szereg
sił pomocniczych nie tylko z pośród moskalofilów, ale
i pomiędzy narodowcami, którzy z nienawiści do Po­
laków i dla karyery zgłosili się na stanowisko rusy­
fikatorów za kordonem. Zgłosiło się tego tak dużo, że
było w czem przebierać.
W sprawie puszczenia w ruch całej akcyi rusyfika-
torskiej unitów, niepoślednią rolę odegrał wybitny pi­
sarz ukraiński, jeden z ojców ukrainofilstwa, P. Kulisz,
który od grudnia 1865 r. do 29-go stycznia 1867 r.
zarządzał sprawami sekcyi unickiej. Tak Rusini-Ukraiń-
cy dostarczali katów na tę nieszczęsną ludność, którą
obecnie chcą zagarnąć — wbrew jej woli — pod swe
panowanie.
Tymczasem rząd przeszedł od rusyfikacyi szkoły do
zrusyfikowania cerkwi unickiej, nakazując wprowadzać
zamiast polskich kazań, rosyjskie. Jednakże księża
uniccy oświadczyli wszyscy, że „posiadają dostatecznie
tylko język polski i mówić kazań w innym języku nie
mogą“. Taką odpowiedź dawali i ci księża, którzy wy­
kładali już religię w szkółkach ludowych po rosyjsku.
Prawie wszyscy księża podlascy zwrócili też władzom
zbiór kazań (wydanych w Galicyi) Dobrańskiego, za­
znaczając, że po rosyjsku nie umieją. Wywołało to
		

/KS_467933_I_L_0025.djvu

			pieniężne na „szczególniej krnąbrnych i hardych“. Po
kilku próbach jednakże uznano ten środek za bezcelo­
wy, gdyż owe kary płacili nie księża, lecz parafianie.
Dyrektor spraw wewnętrznych i duchownych, Czer-
kaskij, uznał za główną przeszkodę w zrusyfikowaniu
unitów biskupa-nominata chełmskiego, Kalińskiego, ja­
ko Polaka całą duszą. Jak twierdził Krzyżanowski,
„główna przyczyna nieposłuszeństwa duchowieństwa
podlaskiego ukrywa się we wpływie i podżeganiu no-
minata, utrudniającego bardzo przyjmowanie do swej
dyecezyi księży galicyjskich i ogłaszającego ich za
zdrajców Unii, oraz za pośrednictwem tajemnych opie­
kunów intrygującego w Galicyi przeciwko tym, którzy
wyjawili chęć przesiedlenia się do dyecezyi chełmskiej“.
Postanowiono go więc usunąć; uwięziono go i wywie­
ziono do Wiatki, gdzie też niebawem umarł.
Następcą Kalińskiego zamianowano kanonika W ó j-
c i c k i e g o, tchórza i oczajduszę, który wydał okólnik,
wzywający społeczeństwo do oczyszczenia obrzędów
unickich od „nowości, nie zatwierdzonych przez żadną
władzę“ i zakazujący w cerkwiach unickich gry na or­
ganach i śpiewu pieśni polskich. Ale zaledwie paru
księży ośmieliło się wprowadzić w życie ów okólnik
wobec groźnej postawy ludu, wzburzonego wywiezie­
niem biskupa-nominata. Kiedy jeden z księży wypo­
wiedział w kościele łosickim kazanie rosyjskie, lud opu­
ścił kościół i napełnił przekleństwami cały rynek. Chłop
Omelozuk wobec strażników i szpiegów śpiewał: „Je-
		

/KS_467933_I_L_0026.djvu

			szcze Polska nie zginęła“, a tłum mu wtórował. Omel-
cztika zakuto w kajdany i zamknięto w więzieniu.
Widząc, że miejscowe duchowieństwo unickie, po­
pierane przez lud, nie idzie za wskazówkami Wójcic­
kiego, rząd postanowił przyśpieszyć napływ księży-Ga-
licyan. Ale już pierwszego z nich. Chojnackiego, spotkał
despekt niemały, gdyż, skoro tylko rozpoczął nabożeń­
stwo rosyjskie, lud uciekł z kościoła i odtąd nie chciał
się zgłaszać do niego po żadne posługi kościelne.
Podobnież okładanie karami pieniężnemi księży uni­
ckich, opierających się instrukcyom konsystorza, nie
doprowadziło do niczego, gdyż parafianie płacili te ka­
ry. Najpopularniejszych księży więziono, ale to jeszcze
bardziej podniecało niechęć mas do zarządzeń konsy­
storskich. Wówczas zagrożono księżom opornym pozba­
wieniem parafii, jeśli nie podporządkują się żądaniom
władzy do dnia 4-go sierpnia. Jednocześnie usuwano
przemocą z kościołów unickich wszystko, co je zbliżało
do rzymsko-katolickich (ławki, organy, odmawianie ko­
ronek. godzinek i t. d.). Wywołało to zaburzenia ludowe
w pięciu parafiach konstantynowskiego i siedmiu bial­
skiego powiatu. Stąd rozszerzyły się one na cztery pa­
rafie powiatu włodawskiego, na powiaty radzyński i so­
kołowski.
Mieszczanie i chłopi opuszczali kościoły, skoro tylko
z ambony padło pierwsze słowo rosyjskie. „Nie po­
trzeba nam moskiewskich kazań, milcz!“ wołano.
Najezynniejszy udział w tych zaburzeniach brały
		

/KS_467933_I_L_0027.djvu

			bicty, które gromadziły się przed rusyfikowanymi ko­
ściołami unickimi i śpiewały pieśni polskie, nie tylko
religijne, ale i patryotyczno-narodowe. Tak było n. p.
we Włodawie, gdzie naczelnik wojenny, chcąc rozpę­
dzić tłum, sam wyrywał dzieci z rąk matek, przyczem
niejedno dotkliwie pokaleczono.
Wszystkie zaburzenia poczynały się od tego, że lud,
a szczególniej kobiety, nie słysząc w czasie nabożeń­
stwa gry na organach, podnosił hałas i krzyk, klnąc
ołtarzystę, djaczka i księdza, przyczem zamykano ko­
ściół i nie wpuszczano doń nikogo, zbierając się od
czasu do czasu na podwórzu kościełnem dla śpiewania
polskich pieśni.
W Łomazach lud ściągnął księdza z kazalnicy,
wołając: „Tyś ksiądz rządowy, a nie nasz! Powiedz,
ile ci Moskale zapłacili, my ci damy dziesięć razy wię­
cej, bylebyś tylko był naszym księdzem“. Przed naczel­
nikiem zandarmeryi, przysłanym do śledztwa, stanął
tłum z trzystu ludzi, krzycząc, że nie chce ulegać kon-
systorzowi, który zaprzedaje wiarę. — Gdy poczęto
aresztować „najwinniejszych“, tłum rzucił się na stra­
żników policyjnych. Nikt z chłopów nie poszedł na in-
dagacyę, a ołtarzyście, który stanął do śledztwa, spa-
lońo dom, nic dopuszczając do uratowania czegokolwiek.
W Zasze z y nie obito organistę, który wzdragał się
grać na chórze. W Grodzisku tłum zbił i wyrzucił
nasłanego przez konsystorz djaczka! Powracającego
w towarźystiwie strażnika zbił ponownie wraz z
		

/KS_467933_I_L_0028.djvu

			ostatnim. Rząd skorzystał z tych i tym podobnych wy­
padków, aby wystąpić przeciwko burzącemu się ludowi
siłą zbrojną. W Kodniu cała ludność okrążyła ko­
ściół i nie dopuszczała doń wojska, które przybyło
z pomocą miejscowemu księdzu. W starciu z wojskiem
i kozakami padli ranni; tłum rozpędzono bagnetami,
mnóstwo ludzi poaresztowano.
Wypadki w Kodniu podziałały na inne miejscowo­
ści, gdzie już zaprowadzone były reformy konsystor
skie; w Horodyszczu, Parczewie, Opolu,
Dołhobrodach powstały zaburzenia, tłumione
przez naczelników wojennych. W Dokudowie (po­
wiat bialski) naczelnik zażądał wydania kluczy od ko­
ścioła, gdy zaś parafianie żądania tego nie wypełnili,
bito kobiety, wymierzając im po ośmdziesiąt batogów.
Kiedy upłynął termin, wyznaczony na zaprowadze­
nie nowych postanowień konsystorskich, poczęto opor­
nych księży wywozić do Rosyi, co jeszcze bardziej pod­
niecało masy, zwłaszcza, że księża, skazani na zesłanie,
zachowywali się z wielką godnością.
Sprowadzony z Galicyi Rusin, Kuziemski, zo­
stawszy w r. 1868 biskupem chełmskim, popierał akcyę
„oczyszczania Unii z naleciałości polskich“. W ciągu
przeszło dwóch lat ułatwiał rządowi pracę w tym kie­
runku, aż wreszcie, zrozumiawszy, że przygotował dzie­
ło zupełnego zniszczenia Unii, podał się do dymisyi i po­
wrócił do Galicyi.
Jego następca, również Rusin galicyjski,
		

/KS_467933_I_L_0029.djvu

			Popiel, parł do zniesienia Unii zupełnie świadomie.
Przez dwa lata trzebiono duchowieństwo unickie, usu­
wając księży, przywiązanych do Unii, i zastępując ich
Galicyanami lub zgoła prawosławnymi.
Popiel sprowadził z Galicyi ludzi niemal niepiśmien­
nych, których dopuszczał na kursa teologiczne w semi-
naryum grecko-unickiem w Chełmie, poczem wyświę­
cano ich na księży. Dawano im przeważnie te parafie,
które zostały opuszczone przez miejscowych duchow­
nych unickich. Ci bowiem, w miarę „oczyszczania“ ob­
rzędów, zaczęli się podawać do dymisyi pod pozorem
podeszłego wieku albo przenosili się do Galicyi.
„Haliezanie“ nie cieszyli się zaufaniem ludności,
która przyjęła ich niechętnie, a nawet wrogo, -widząc
w nich narzędzia polityki rządowej. Rząd natomiast po­
stanowił oprzeć się właśnie na nich, jako na podstawie,
z którejby mógł niebawem już zadać cios ostateczny
Unii.
W październiku r. 1873 konsystorz chełmski wydał
okólnik, dający duchowieństwu unickiemu czas tylko
do Nowego Roku na dobrowolne przyjęcie prawosławia.
W styczniu r. 1874 padły pierwsze trupy męczenników
unickich w Drelowie i Pratulinie. Rozpoczął się nowy
akt tragedyi ludu unickiego, ciągnący się przez lat trzy­
dzieści — aż do klęsk Rosyi w wojnie z
		

/KS_467933_I_L_0030.djvu

			II. „ DOBROWOLNE“ NAWRACANIE SIĘ LUDU
Rząd rosyjski byl przekonany, że, załatwiwszy się
z duchowieństwem unickiem, „odpolszczywszy“ je roz­
maitymi sposobami, da sobie bardzo łatwo radę z lu­
dem. Ale, wbrew oczekiwaniom, w tym ostatnim napo­
tkał na opór jak najbardziej stanowczy, zacięty, fana­
tyczny 1).
W Drelowie (powiat radzyński) sztabskapitan An-
drejew, chcąc ukarać włościan za opór w przyjęciu pra­
wosławia, zabronił im poić i karmić bydło. Zamknięte
w oborach ryczało przez cały prawie tydzień, dopóki
nie wyginęło. Naczelnik Kotow rozkazał batożyć wło­
ścian. zgromadzonych koło cerkwi. Bito ich kolbami,
kłóto bagnetami, wreszcie strzelano do śpiewających
pieśni nabożne. Tu 17-go stycznia zginęli: Jan i Teodor
*) W opisie męczeństwa ludu unickiego opieramy się głó­
wnie na zarysie historycznym „Dwadzieścia pięć lat Rosyi
w Polsce“ (Lwów, 1892), na dziełku „Czterdzieści lat prześla­
dowania Unii na Podlasiu“ (Kraków, 1906) oraz na pamiętniku
Otlonówny „Podlaskie Hospody Pomyłuj, 1872—1905. Kronika
33 lat prześladowania Unii przez naocznego świadka“ — Kra­
kow,
		

/KS_467933_I_L_0031.djvu

			Kościuszkowie, Wincenty Bazyluk. Paweł Kozak. Teo­
dor Bocian, Symeon Pawluk, Trochim i Andrzej Chary-
toniukowie, Ounfry Tomaszuk, Andrzej i Jan Kupiko-
wie, Jan Luciuk. Po dokonanym mordzie bito na cmen­
tarzu kościelnym wszystkich, nie wyłączając dzieci, wią­
zano ich sznurami, aby skrępowanych odwlec od drzwi
cerkiewnych i wywieźć furmankami do więzienia.
Dnia 24-go stycznia do Pratulina ''powiat konstan­
tynowski) przyjechał naczelnik powiatu z wojskiem,
ażeby wprowadzić popa prawosławnego, Urbana, na
miejsce aresztowanego wraz z wielu parafianami i wy­
wiezionego do więzienia w Siedlcach parocha Kurma-
nowicza. Kiedy lud otoczył cerkiew, nie dopuszczając
popa, wojsko przypuściło szturm, kładąc tropem 13 lu­
dzi (Łukasza i Konstantego Bojków, Wincentego Leo-
niuka, Daniela Karmaszuka, Bartłomieja Osypiuka, Ani-
ceta Hryciuka, Onufrego Wasyluka, Ignacego Franczu-
ka, Jana Andrzejuka, Michała Wawrzyszka i Konstan­
tego Łukaszuka) i raniąc trzydziestu. Lecz reszta nie
cofnęła się z przed drzwi cerkiewnych. Pułkownik Stein,
dowodzący rotą misyonarzy w mundurach żołdackich,
wyrywał z tłumu pojedynczych ludzi, bił ich pięściami
po głowie, kopał nogami w brzuch, wlókł po ziemi za
włosy, aż, zmordowany tą pracą misyonarską, odjechał
na kilkodniowy odpoczynek. Prześladowano i dręczono
parafian pratulińskich i później. W roku następnym bi­
to opornych, konfiskowano im mienie, więziono, wywo­
żono. Parafia pratulińska zapłaciła 4.000 rubli
		

/KS_467933_I_L_0032.djvu

			buoyi, a „przywódców“ opornych latami trzymano po
więzieniach i zsyłano do Rosyi.
W Janowie unitów, bojkotujących prawosławną cer­
kiew, a gromadzących się przy kościele katolickim, ba-
tożono przez półtorej godziny, poczem więziono i wy­
wożono.
W Kornicy dnia 23-go grudnia 1874 r. kapitan
Klimenko, dowodzący trzema rotami wojska i kozaka­
mi, kazał wszystkim opornym dać po 25 nahajów i wy­
pędzić tak mężczyzn, jak kobiety do zgarniania śniegu
rękami podczas bardzo silnego mrozu. „Jeśli skonają
od zimna, tern lepiej; ci, co zostaną żywi, przyjmą pra­
wosławie“ — mówił kapitan-misyonarz. Ale zawiódł się
srodze. Gromada, otoczona kozakami, stała na mrozie
bez czapek i ciepłej odzieży przez cały czas, lecz wy­
trwała w oporze. Wówczas rozpoczęło się katowanie
opornych, trwające dziesięć tygodni. Wymierzano lu­
dziom po 150—300 plag, poczem oblewano ofiary wo­
dą, cucono i znów bito. Kiedy zmęczony kat-misyonarz
Klimenko zażądał odpoczynku, zastąpił go Gołowinskij.
który podniósł liczbę plag do 400. Spędzono do Komicy
chłopów ze wsi Kobylan, Wolima, Szpaków — męż­
czyzn, kobiety i dzieci — i katowano wszystkich bez
różnicy płci i wieku. Skonali pod rózgami: Jan Klimicki,
Antoni Karpiński, Andrzej Jaworski, Feliks Peczyński,
Prokop Suszka, Dawid Szysz, Jan Piałucki, Katarzyna
Piałucka, Józefa Moro. Kilkunastu nawpół żywych wy­
wieziono do Rosyi, gdzie w ciągu paru lat
		

/KS_467933_I_L_0033.djvu

			w znacznej części po wymierali, osierocając pozostawio­
ne w domu drobne dzieci.
Cale gromady wiejskie przepędzano przez rózgi i na­
haje. W Łomazach, Kalembrodach, Przegolinie bito ko­
biety. W Łomazach naczelnicy dwóch sąsiednich powia­
tów — Aleszko i Gubaniew — kazali spędzić mężczyzn
na plac, zaś kobiety zamknąć w maneżu. Następnie
zwrócono się z zapytaniem do mężczyzn, czy godzą się
na wyrzeczenie się Unii? — Otrzymawszy odpowiedź
odmowną, wydano żołnierzom komendę: „Marsz do
maneżu i róbcie z kobietami, co się wam podoba!“ Do­
piero wówczas chłopi podpisali zaproponowaną im de-
klaracyę, w której zaznaczone było, że podpisują „do­
browolnie, bez przymusu“. Przepisywano kozakom sta­
lą normę: mężczyzna 50, kobieta 25, wyrostek 10 plag.
W Mszannie naczelnik, mając do pomocy 200 koza­
ków, nakazał odbić drzwi zamkniętej przez opornych
cerkwi, wprowadził do niej prawosławnego popa i
chciał zmusić matki, aby przyniosły dzieci do chrztu.
Kozacy rozbiegli się po wsiach, ale wszędzie zastali
chałupy zamknięte i zatarasowane. Zdobywano więc
chatę po chacie, skąd wywlekano matki za włosy ze
strychów, piwnic, kominów, gdzie poukrywały się były
wraz z dziećmi. Zdobyto kilkanaścioro dzieciaków, któ­
re kozacy porwali ze sobą na konie i przywieźli
w tryumfie do cerkwi. Ale tu napotkano nową trudność
— nie było komu trzymać dzieci do chrztu. Naczelnik
(Klimenko) ofiarował się na ojca chrzestnego, ale
		

/KS_467933_I_L_0034.djvu

			dna kobieta, pomimo namów i pieniędzy obiecanych,
nie zgodziła się być chrzestną matką. Wówczas Kli-
menko przyskoczył do pierwszej z brzegu kobiety, Ana­
stazy! Stefaniukowej i za odmowę posłuszeństwa ka­
zał ją bić nahajami. Wytrzymała 350 uderzeń, powta­
rzając: „Gdybyście mnie tak codzień bić mieli, zawsze
wam odpowiem, że prawosławia waszego nie przyjmę,
do waszego popa nie pójdę i dzieci biednych do wa­
szego chrztu nie poniosę“. Skonała pod nahajami, trwa­
jąc w uporze. Parafia Mszanna zapłaciła 4.000 rubli
kontrybucyi, kilkunastu zaś opornych chłopów wywie­
ziono z niej do Rosyi.
Ze wsi Gęsi (powiatu radzyńskiego) zabrano do Bia­
łej na indagacyę dwóch włościan, aby przez nich wpły­
nąć na resztę ludności unickiej tej wioski. Archirej
i popi starali się icli przekonać dowodami teologiczny­
mi. ale jeden z nich, Andrzej Kruszyński, okazał się
tak biegłym w cytowaniu artykułów i postanowień so­
borów, że go odesłano do domu, aby nie zbałamucił
drugiego, Lisaka. Tego zaprowadzono pod strażą do
cerkwi prawosławnej, gdzie mu przemocą pomazano
czoło olejem. Gdy mu następnie pop wyjaśnił, że przez
to stał się już prawosławnym, Lisak uciekł, a po kilku
godzinach nieobecności stanął znów przed archirejem
z okropną raną na czole: nieszczęśnik wyciął sobie brzy­
twą wydłużony kwadrat ciała od brwi do włosów na
głębokość kilku milimetrów. „Teraz już nie jestem i ni­
gdy być nie mogę prawosławnym!“ — rzekł z
		

/KS_467933_I_L_0035.djvu

			W parafii Prochenki trzymano opornych przez trzy
tygodnie dzień po dniu na mrozie, twarzą do wiatru,
poczem napól żywych bito nahajami, nie szczędząc na­
wet dzieci. Skonali pod batami: Jan Antoniak, Jozafat
Hryciuk, Paweł Justyczuk. Lewczukowa i 16-letni Pa­
weł Ignaciuk.
Wojsko spędzało ludność z całego szeregu gmin na
zamarzło stawy, otaczało je kordonem, sobie zapalało
ogniska na brzegu, spędzonych zaś mroziło i głodziło,
obiecując puścić do domu. a nawet wynagrodzić szkody
i koszta kwaterunkowe, skoro podpiszą zgodę na pra­
wosławie. Co parę godzin pop i uriadnik zbliżali sic
do otoczonych wojskiem tłumów i kusili je. Niektórzy
przezorniejsi zaopatrzyli się w węzełki z chlebem, ka­
wałek sera lub słoniny, dzieląc się tem z otoczeniem.
Ludzie kładli się pokotem, grzejąc się jedni od drugich.
Dzieci nie wytrzymywały tych katuszy i marły. Umie­
rali i starcy, wielu dostawało gorączki, ale duch w tych
ludziach był niezłomny.
Gdzieindziej znów spędzano włościan z kilku wsi
na jedno miejsce, aby ich gromadnie ..nawrócić“ na
prawosławie. Kiedy ci odmawiali wykonania rozkazu,
kolejno kładziono na śniegu mężczyzn, kobiety i dzieci
i bito nahajkami — do krwi, do połamania kości, na
śmierć. Kozaków rozlokowywano po chałupach na
utrzymanie gospodarzy, dopókiby się nie „namyślili“.
Kozacy wypróżniali alkierze i spichlerze, paśli konie na
stożkach siana, na zapasach zimowych gminy,
		

/KS_467933_I_L_0036.djvu

			nali najpierw prosięta, potem warchlaki, wreszcie tu­
czniki i maciory. Skończywszy z nierogacizną, zabierali
sę do bydła i owiec. Krowom i wołom podcinali nogi
w pęcinie, aby właściciele patrzyli na marnujący się do­
bytek i coprędzej zmiękli.
W Witulinie, Konstantynowie, Horoszkach, Gnojnie,
Sworach, Krzyczewie, Łosicach, Ruszkowie, Choty-
czach, Chłopkowie, Klonownicy, Makarówce, Mostach.
Rokitnie, Kosowie działy się takież same okrucieństwa.
Wolawskij, Kłimenko, Gołoninskij, Kotow i Kalinskij
dokazywali cudów bohaterstwa wobec kobiet, dzieci
i starców.
W Międzyrzeczu naczelnik Kotow zbił i skopał obca­
sami 70-letniego starca, Symeona Józefaciuka, który
wkrótce z tego umarł wraz z kilku innymi pobitymi.
W parafiach Gęś, w Rudnie, Kalembrodach, Czekano­
wie, Rogowie, Choroszczynku, Dołhej. Witorzu, Wohi-
niu, Bezwoli, Przegolinach, Radzyniu, Radcach, Ruskiej
Woli, Szóstce, Jabłoni i setkach innych miejscowości
zasiekiwano na śmierć opornych, katowano ich wszelki­
mi sposobami, więziono i nakładano kontrybucyę, wy­
wożono do Rosyi.
Parafia Hołubią wskutek tych prześladowań wylu­
dniła się zupełnie. Kogo nie zabito nahajkami, tych
wywieziono do Rosyi — z poszarpanemi ciałami, pogru-
chotanemi szczękami, ponadrywanymi nosami i ustami.
Więzionych głodzono. W Rogowie kobietom, które bro­
niły dzieci od chrztu prawosławnego, strażnicy
		

/KS_467933_I_L_0037.djvu

			mali ręce i palce u rąk. W Grodzisku pułkownik Webel
kazał zaprzęgać po kilku unitów do sani i tak wprzę-
żonych kozacy i strażnicy, siedząc w saniach, popędzali
batami, zmuszając biedź po śniegu do ostatka sił. Śnieg
ten musieli chłopi sami znosić z pól na drogę.
W okolicach Białej noce czerwone były od ciągłej
pożogi. To lud zrozpaczony podpalał plebanie i domy
zdrajców. Od cierpień fizycznych i moralnych ludzie po­
pełniali samobójstwa. W Dołhobuczowie ojciec nowona­
rodzonego dziecka, po które przyszli strażnicy, aby je
zabrać do cerkwi dla ochrzczenia, chwycił niemowlę za
nogi i rozbił mu głowę o ścianę, krzycząc: „Teraz bierz­
cie!“
W parafii Horbów (powiat bialski) niejaki Józef Ko-
niuszewski, nie chcąc wydać popom nowonarodzonego
dziecka do ochrzczenia — ścigany i doprowadzony
prześladowaniami do ostatecznej nędzy, zamknął się
w stodole z żoną, dzieckiem 3 letniem i owem niemo­
wlęciem, nakrył wszystkich słomą, podpalił i wraz z ni­
mi zginął w płomieniach.
Taką drogą odbywał się „dobrowolny powrót uni­
tów na łono prawosławia“.
Według danych władz miejscowych zaledwie 20.000
unitów nie przyjęło prawosławia. Według raportu urzę­
dnika, przysłanego z Petersburga — 35.000, ale i ta
cyfra była bezczelnie skłamana, gdyż uwzględniano tyl­
ko te parafie, które nie dały się złamać żednem prze­
śladowaniem i nic podpisały aktu przystąpienia. A
		

/KS_467933_I_L_0038.djvu

			dziesiątków tysięcy opornych było w parafiach, na któ­
rych wymuszono podpisy, pokazały dzieje lat na­
stępnych — aż do ukazu tolerancyjnego 1905 r.
Urzędowe raporty konsulów angielskich o tych
strasznych wypadkach rozdane zostały członkom Izby
Gmin w Londynie (w marcu 1877 r.), wywołując uczu­
cie zgrozy powszechnej. Cała prasa zachodnio-europej­
ska była pełna korespondencyi, malujących dzikie bar­
barzyństwo „misjonarzy“ rosyjskich.
Tymczasem władze miejscowe słały do Warszawy
i Petersburga raporty, donoszące, że ludność unicka
przyjmuje prawosławie całkiem dobrowolnie. Z okazyi
tego „dobrowolnego“ powrotu unitów na łono cerkwi
prawosławnej nakazano urządzać uroczystości publi­
		

/KS_467933_I_L_0039.djvu

			III. W A L K A Z „ O P O R N Y M I “
Po skasowaniu Unii w powiatach o byłej ludności
unickiej zapanował prawdziwy stan oblężenia, skiero­
wany przeciwko wszystkiemu, co nie było prawosławne
i rosyjskie. Nie posiadając własnych cerkwi unickich,
a uważając się za katolików, „oporni“ uciekali się do
posług religijnych w kościołach rzymsko-katolickich,
udając się do Lublina, Warszawy, Częstochowy, ponie­
waż kler katolicki miejscowy ze strachu przed suro-
wemi karami odmawiał im tych posług. Podczas każde­
go odpustu w Częstochowie tropiono byłych unitów jak
dzikie zwierzęta. W Warszawie i Lublinie ciągle łapano
gromadki unickie, przybyłe dla wyspowiadania się,
chrztu dzieci, lub ślubu.
Część opornych przemykała się za kordon, do Ga-
licyi, aby tam dopełnić formalności chrzestnych lub
ślubnych. Część zaopatrywała się w metryki chrztu
i ślubu fikcyjnie ..krakowskie“, wydawane przez przy­
jeżdżających tajnie do byłych parafii unickich księży
katolickich.
Po kolei zamykano kościoły i zwijano parafie rzym­
sko-katolickie w tym celu, aby unitom trudniej było
		

/KS_467933_I_L_0040.djvu

			wymknąć się z pod kontroli i korzystać z pobliskich
kościołów łacińskich. Księżom rzymsko-katolickim na­
kazano, aby przed wysłuchaniem spowiadających się
żądali od nich książeczek legitymacyjnych dla spraw­
dzenia, czy rzeczywiście są obrządku rzymsko-katolic­
kiego. Księży, nieprzestrzegających nakazów, karano
dyscyplinarnie, suspendowano i wywożono, co wkońcu
doprowadziło do zupełnego niemal wytrzebienia, ideo­
wych elementów wśród duchowieństwa i do zastąpienia
ich przez ludzi — w najlepszym razie słabych, a często
występnych.
Zagrożeni represyami, księża odpędzali od konfe-
syonałów ludzi, którzy nieraz przybyli z bardzo daleka,
aby wyspowiadać się u nieznającego ich księdza. Czy­
nili to z tern większą stanowczością, że raz po raz zda­
rzały się wypadki, iż do spowiedzi przystępowali pro­
wokatorzy, nasłani przez policyę, aby zadenuncyować
księdza, który spowiadał, mimo zakazów, unitów.
Na tle obaw o kościół rzymsko-katolicki, któremu
groziło zamknięcie z powodu uczęszczania doń „opor­
nych“, wytwarzały się stosunki ohydne. Oto mieszcza­
nie po miastach podlaskich i chełmskich tworzyli straż
ochotniczą, złożoną z członków bractw kościelnych,
która — wspólnie z policyą rosyjską — zapobiegała
dostępowi „opornych“ do kościołów. Strażnicy wraz
z wartą ochotniczą bractwa kościelnego ustawiali się
przy wejściu do kościoła i lustrowali każdego wcho­
dzącego. Skoro się im wydawało, że który z
		

/KS_467933_I_L_0041.djvu

			szów jest unitą, odpychali go brutalnie. Działy się sce­
ny wstrętne nad wyraz: tarzano w błocie, bito pięścia­
mi, przewracano i deptano kobiety i dzieci, usiłujące
dostać się do kościoła. A wszystko to ze strachu, aby
kościoła nie zabrano na prawosławny.
Zjawienie się księdza z zagranicy wywoływało nad­
zwyczajny ruch w okolicach pounickich. Ludzie zjeż­
dżali się z dziećmi do chrztu, z penitentami do spowie­
dzi, z parami do ślubu. Bywało i tak, że pary, które
nigdy dotychczas o sobie nie słyszały, kojarzyły się
na prędce dla korzystania z nadarzającej się sposobno­
ści. Oczywiście, że nie zabrakło i oszustów, wyzysku­
jących fanatyczną wiarę mas, którzy, udając księży,
tajnie wędrujących od wsi do wsi, dawali śluby i brali
za to sute wynagrodzenie.
Władza rosyjska wałczyła z... niemoralnością, roz­
bijając stadła, skojarzone przez księży katolickich nie­
legalnie — w kraju, czy też za kordonem. Gdy żona
szła n. p. za mężem do jego wsi, w nocy zjawiała się
kibitka, otoczona konną żandarmeryą, zabierano ko­
bietę, „żyjącą na wiarę“, i odwożono do rodziców w dru­
giej wsi. Kobieta naturalnie wracała do męża, poczem
ją znów porywano i odstawiano do rodziców. Po trze­
cim razie skazywano ojca, całą rodzinę i ją na osie­
dlenie na Syberyi. Mąż jej chce iść z nimi, ale nie po­
zwalają mu na to, odprowadzając go gwałtem do domu.
W r. 1886 generał-gubernator Hurko wyjednał „prze­
pisy najwyższe“, wymierzające kary na unitów,
		

/KS_467933_I_L_0042.djvu

			zaniedbywali prawosławnych chrztów,, ślubów i aktów
zejścia. Popi, djaki i inna służba kościelna wraz ze
strażą ziemską dręczyli „opornych“ bez ustanku. Po­
rywanie niemowląt i zanoszenie do chrztu prawosław­
nego stało się objawem najzwyklejszym w wioskach
pounickich, tak samo, jak porywanie ciał zmarłych dla
pogrzebania ich na cmentarzu prawosławnym. Oto je­
den z tysiącznych epizodów tej strasznej walki, skre­
ślony przez p. Ottonównę:
Rok 1876, 23-go września. Wczoraj wieczorem za­
pukał do mnie Iwan i prosił o skrzynkę po gwoździach.
Dziecko Saweczków umarło. Wczesnym rankiem mieli
je chować na burcie katolickiego cmentarza w Y... Zło­
żyli ciałko w skrzyneczkę, skryli pod zbiórkę leśną na
wozie i zcicha zawodzącym głosem przyśpiewywali mu
od wsi do krzyża na granicy lasu... Pojechał dalej wóz
samotny, wieziony przez ojca, a matka szlochała, tuląc
trumienkę w ramionach, koląc twarz i czoło o sterczące
gałęzie zbiórki. Ludziska wrócili do domu. Wóz toczył
się i zataczał, wioząc skrzyneczkę po wybojach leśnej
drogi, pluskał się w kałużach błota, krok za krokiem
posuwał się ku alei topolowej, prowadzącej poza bo­
rem na cmentarz. Lecz nie wzywany lekarz, Moskal,
jakoś odkrył zgon utajony i zaskarżył; wypadli poli-
eyanci i żandarmi, zrzucili chrust, znaleźli szpadel i
skrzynkę, wszczęła się bójka między matką a żadarma-
mi. Ciało kobiety, miotane tu i ówdzie, lgnęło do obu­
rącz trzymanej trumienki. Żandarm szarpał w
		

/KS_467933_I_L_0043.djvu

			strunę; kobieta upadla, skrzynka runęła na ziemię, pę­
kła, a białe, martwe ciałko wypadło i skąpało się w bło­
cie. Odwieźli do cerkwi. Posłuszny ojciec byłby sam po­
wiózł, lecz zemdlona niewiasta zerwała się i krzyknęła:
„Ty gó tam nie wieź! Zostaw wszystko — umykaj!“
I zniknął. A ona zdała, potykając się, brnęła w błocie,
nie tracąc z oka wózka... Zbudzono popa „perekińca“.
On wylazł leniwie i patrzał. Ujrzał zbłocone martwe
ciałko, pękniętą skrzynkę, szpadel, obwisłą frendzlę
chrustu u boku drabinek. Ujrzał opiłe, dumne twarze
żandarma i strażników i nagle oczy jego spotkały
wzrok matki, dyszącej, zbłoconej, skrwawionej, z roz­
ciętą skronią od uderzenia kantem trumienki. Spojrzał
w głąb tej niemej niedoli — on — ojciec zdro­
wych i szczęśliwych dziatek, dla których dobrobytu
zaprzedał swą duszę... i coś ludzkiego ozwało się w po­
dłej duszy perekińca... Spojrzał twardo, sucho, gniew­
nie, pogardliwie na ten obraz nędzy i rozpaczy. Rzekł:
,,Pocoście mi tego poganina tu przywieźli? Wszak on
w cerkwi nie chrzczony!“, odwrócił się plecami, postał
chwilkę i znikł w przedsionku plebanii, a żandarm
i strażacy spojrzeli po sobie. Rzekł starszy: „O tern
trzeba donieść do powiatu“, a tamci pokiwali głowami,
mrucząc: „No — no“. I konie z wózkiem i skrzynką
zabrali. Matka porwała ciałko białe na swe ramiona,
wzięła za szpadel i z krzykiem tropionego zwierza, nie­
dźwiedzicy, broniącej swe małe, nagłą siłą niesiona, po­
pędziła ku samotnemu
		

/KS_467933_I_L_0044.djvu

			„Przywódców opornych wywożono w dalszym cią­
gu do gubernii Chersońskiej i Orenburskiej, gdzie znów
władze miejscowe nie przestawały znęcać się nad nie­
szczęśliwymi. W samym r. 1888 z rozkazu generał-gu-
bernatora Hurki wywieziono 1.000 rodzin unickich do
gubernii Orenburskiej, gdzie je osiedlono na jałowej
ziemi, bezwodnej, nie dając ani narzędzi, ani inwentarza. ■
Ustanowiona jeszcze w r. 1877 komisya śledcza
(pod przewodnictwem archireja warszawskiego) docho­
dziła, czy przypadkiem dziad lub pradziad katolika,
podejrzanego o pochodzenie ruskie, nie był unitą —
i na tej podstawie uznawano takiego katolika za pra­
wosławnego. Działalność tej komisyi ożywiła się zwła­
szcza za czasów Hurki, kiedy wogóle ucisk wszystkie­
go nierosyjskiego i nieprawosławnego osiągnął szczyt
rozpasania.
Poszukując włościan obrządku łacińskiego, którzy
mieli dziadka albo babkę unitów, aby z tego powodu
zapisać ich na prawosławie, władze rosyjskie natrafiły
na pewną liczbę obywateli ziemskich Polaków, którzy
byli ochrzczeni w kościołach unickich lub przez księży
unickich. Wiadomo, że o ile kościół unicki był bliżej
dworu, niż rzymsko-katolicki, a chodziło o pośpiech
w ochrzczeniu dziecka, nie robiono żadnych różnic mię­
dzy jednym a drugim kościołem. Czasami też chrzczo­
no dzieci w kościołach unickich wprost dla zamanifesto­
wania łączności obywateli ziemskich z ludnością wie­
śniaczą. Otóż z tego korzystały władze rosyjskie,
		

/KS_467933_I_L_0045.djvu

			takich imitów  robić prawosławnymi. Stąd wynikały nie­
raz konsekwencye tragiczne, o ile zagrożeni przepi­
saniem na prawosławie nie mieli dość pieniędzy lub
stosunków, aby się od tego zamachu obronić.
Bywały wypadki, że takim unitom odbierano gwał­
tem dzieci i wywożono do Petersburga, aby tam wy­
chować je w korpusach kadeckich.
Skutkiem popłochu, jaki padł na. ściganych w ten
sposób, znaczna ich liczba wyjechała z Podlasia i Chełm­
szczyzny, przypuszczając, iż gdzieindziej łatwiej będzie
ukryć, że się miało przodka unitę, lub że się jest
ochrzczonymi przez księdza unickiego. Niektórzy wye­
migrowali na stałe do Galicyi, rzucając wszystko i na­
wet nie czekając nieraz na formalnie wystawione pa­
szporty.
Ponieważ „oporni“ bojkotowali cerkwie prawosła­
wne i popów, przeto nie posiadali żadnych uznawanych
przez rząd aktów chrztu, ślubu, lub zejścia. Prowadziło
to do niesłychanego skomplikowania stosunków i było
źródłem strasznych utrapień „opornych“ przy spadko­
braniu i t. d., gdyż dzieci rodziców, połączonych ślu­
bami „krakowskimi“ uważane były za nieprawe. By­
wały też i takie wypadki: unita „oporny“ żenił się z ła-
cinniczką; gdyby się przyznał do tego, dzieci musiały­
by być ochrzczone w cerkwi prawosławnej, więc dla
zapewnienia dziecku prawa praktykowania religii mat­
czynej unita wypierał się małżeństwa i ńdawał. że'
		

/KS_467933_I_L_0046.djvu

			na wiarę, że dziecko jest nieprawego łoża, że nawet
ide jest jego dzieckiem.
Taki stan rzeczy wywoływał zjawiska wprost po­
tworne, n. p. między innemi olbrzymią ilość pożarów
w miejscowościach poimickich; bo rodzice „oporni“,
chcąc w jakikolwiek sposób wyposażyć potomstwo, któ­
remu rząd zaprzeczał prawa dziedzictwa, dobrowolnie;
palili swe zagrody, aby wzięte od instytucyi asekura­
cyjnej odszkodowanie rozdzielić między dzieci.
Prześladowania nigdy nie opuszczały „opornego“.
Pop i polieyant czyhali na niego we wsi rodzinnej, aby
w ten czy inny sposób przeciągnąć go do cerkwi pra­
wosławnej, albo w najlepszym razie złupić zeń okup.
Wytwarzało to nieraz straszne stosunki.
Oto n. p. wśród dzieci wybuchała epidemia odry,
szkarlatyny lub dyfteryi. Bojąc się popów i prawosław­
nych pogrzebów, ludzie nie tylko stronili od lekarzy,
drżąc przed obowiązkowem z ich strony doniesieniem,
ale ukrywali się i z samemi chorobami, przewidując
konieczność ukrycia śmierci. Stąd epidemie szerzyły
się z nadzwyczajną gwałtownością. Skoro dziecko
umierało, zdrowe zastępowało je w zakażonej pościeli,
aby wyprowadzić w pole czyhającego na pogrzeb stra­
żnika, a pogrzeb odbywał się bezpośrednio po zgonie,
zanim go strażnik zdołał wykryć. Nie ulega żadnej wąt­
pliwości, że w ten sposób nieraz pogrzebano omdlałych,
zdjętych snem letargicznym i t. d.
Dostawszy się do wojska, „oporny“ narażony
		

/KS_467933_I_L_0047.djvu

			znowu na dotkliwe prześladowania za niekorzystanie
z prawosławnych pociech religijnych. Ciekawem jest,
że w wojsku „oporni“ nieraz zdobywali swem męż-
nem zachowywaniem się prawo traktowania siebie jako
rzymskich katolików. Znane są wypadki, kiedy wła­
dze wojskowe, po użyciu namów, perswazyi, kar, wkoń-
cu dawały „opornym“ spokój i uważały ich za katoli­
ków, pozwalając im chodzić do kościołów, przystępo­
wać do sakramentów i t. d. Oczywiście, były to wyjąt­
ki dość rzadkie. Z reguły służba w wojsku dla „opor­
nych“ była źródłem strasznych męczarni, gdyż stoso­
wano do nich kary najsurowsze, by ich skłonić do wy­
rzeczenia się katolicyzmu.
Same władze czasami szukały wybiegów, aby za-
dosyć uczynić przepisowi formalnemu, nie wywołując
skandalu. Kiedy „oporni“ rekruci nie chcieli przysię­
gać na wierność carowi i na posłuszeństwo władzy woj­
skowej, jedynie z tego powodu, że przysięgę miał od­
bierać pop prawosławny, urządzano się w następujący
sposób: zbierano ludzi o zmroku, pop zajmował wraz
z naczelnikiem wojennym takie miejsce, aby światło
latami padało na nich, zaś rekruci znaleźli się w cie­
niu. Pop czytał rotę przysięgi, a rekruci mieli podnosić
palce, czego jednak nie czynili, ale czego z powodu
ciemności nie było widać. Wkońcu oświadczano im, że
są zaprzysiężeni — i na tern był koniec.
Całe życie byłych unitów, którzy nie chcieli uznać
prawosławia za swoje wyznanie, przekształciło się
		

/KS_467933_I_L_0048.djvu

			jedno nieprzerwane pasmo cierpień i dolegliwości. Uro­
nili się oni jak mogli.
Wytworzyła się rozległa tajna organizacya, która
pokryła niby siecią wszystkie zamieszkane przez uni­
tów miejscowości. Organizacya ta miała swoich prze­
wodników, korespondentów, dostawców i posłańców,
własne składy książek i dewocyonaliów. Sprowadzano
z za kordonu książeczkę „Parafia bez pasterza“, za­
wierającą naukę obrządków — chrztu, aktów pokuty,
skruchy w godzinie śmierci, pogrzebu bez księdza, przy­
sięgi małżeńskiej przed starszyzną i t. d. Wydawnictwo
to rozpowszechniało się między ludem wraz z medali­
kami, relikwiami i metrykami urodzenia, oraz z akta­
mi ślubnymi, wystawionymi w Galicyi.
W niedziele i święta można było widzieć po wsiach
unickich całą ludność — mężczyzn, kobiety i dziewczę­
ta osobno — usadowioną na ogromnych ławach wzdłuż
chałup, czytającą głośno nabożeństwo mszalne, odma­
wiającą litanie i pacierze. W razie ukazania się na ho­
ryzoncie strażnika lub wójta, warta, stojąca na straży,
dawała znak, i wszystko to gromadnie rzucało się do
ucieczki, aby się skupić ponownie po przeminięciu gro­
źnego niebezpieczeństwa.
Włościanie wszelkiemi siłami walczyli z narzucane -
mi im prawosławnemi szkołami parafialnemi. Udawało
się to nieraz, gdyż władze policyjne ciągnęły z tego
* nie byle jaki zarobek’ Brały dla siebie podatek szkolny,
, ^akupywnły pozornie grunt na szkołę i budulec,
		

/KS_467933_I_L_0049.djvu

			czasowo wynajmowały chałupę i rzekomo płaciły nau­
czyciela, jakiegoś analfabetę-pastuszka.
Gdzieniegdzie po dworach zorganizowano tajne
szkoły dla dzieci unickich, bacznie strzeżone przed
okiem strażników, którzy pilnie węszyli, czy gdzie nie
natrafią na poszlaki tej „zbrodni“. Dzieciaki, idące do
szkoły, spotykane nieoczekiwanie przez figury policyj­
ne, zawsze musiały mieć w pogotowiu prawdopodobną
odpowiedź na zadane znienacka pytanie: dokąd dążą?
„Oporni“ urządzali od czasu do czasu pielgrzymki
do Rzymu, błagając — bezskutecznie — pomocy, Sto­
licy Apostolskiej. Kiedy kardynał Vanutelli, jadący do
Moskwy na koronacyę Aleksandra III, przejeżdżał przez
Podlasie, unici, dowiedziawszy się o tem, wylegli na
stacye kolejowe, pragnąc wręczyć mu prośbę do pa­
pieża. W Międzyrzeczu i gdzieindziej tłumy chłopów
„opornych“ kładły się na szynach kolejowych, chcąc
powstrzymać pociąg, wiozący kardynała. Z tego powo­
du przyszło do zaburzeń, podczas których żandarmerya
dopuszczała się brutalnych wykroczeń.
„Opornych“ ograniczano W tych szczupłych pra­
wach, jakie przysługiwały w Rosyi chłopom, natomiast
wszystko było skierowane ku temu, aby otoczyć lu­
dność prawosławną szczególniejszą opieką z jawnym
uszczerbkiem katolików. Tak n. p. cerkwie prawosła­
wne zostały rozrzucone po powiatach unickich 3—7 ra­
zy gęściej, niż kościoły, które zamykano przy
		

/KS_467933_I_L_0050.djvu

			sposobności, motywując to nieraz wprost tein, że „wy­
wierają ujemny wpływ' na prawosławnych“.
Kościoły rzymsko-katolickie zabierano na prawo­
sławne, nie krępując się niczem. Tak zabrano dwa ko­
ścioły w Zamościu, kościół szpitalny w Szczebrzeszy­
nie, kościoły Reformatów i św. Ducha w Chełmie, ko­
ściół Dominikanów w Janowie, kościoły Reformatów,
szpitalny i Szarytek w7 Białej, kościoły parafialne w Bor-
dziłówce, Horbowie i Kodniu w powiecie bialskim, ko­
ściół parafialny wr Pratulinie — w7 powiecie konstan­
tynowskim, w Opolu i w Orchówku — w powiecie wło-
dawskim, w Wirowie, gdzie ufundowano klasztor mni­
szek, prowadzących propagandę prawosławia w całej
okolicy i t. d. Z pomiędzy licznych kościołów, zagar­
niętych i przekształconych na prawosławne, największą
czcią lud otaczał dwa: w Radecznicy i w Leśnej (Pau­
linów).
Xa skutek takiej gospodarki w pięciu powiatacłi
wschodnich gubernii Lubelskiej było przed r. 1905-ym
24 gmin, nie posiadających woale kościołów kaitoli-
ckich, choć w ośmiu z tych gmin liczba katolików wy­
nosiła od 5—9000, w trzech od 4—5000. W czterech
wschodnich powiatach gubernii Siedleckiej, na 68 gmin
tylko w 36-ciu zostawiono kościoły.
Tak samo postarano się o zaopatrzenie powiatów7
unickich w szkoły — oczywiście tylko rosyjskie. W po­
wiatach polsko-katolickich Lubelskiego i Siedleckiego
jedna szkoła elementarna przypadała w pierwszych
		

/KS_467933_I_L_0051.djvu

			tach bieżącego stulecia na 44—60 wiorst kwadratowych
i 6—8000 ludności. W powiatach po-unickich jedna
szkoła przypadała na 8—14 wiorst kwadratowych
i 800—1500 ludności, przeciętnie na 1100 głów. W ten
sposób powiaty po-unickie posiadały pięć, sześć razy
więcej szkół w stosunku do ludności, niż rzymsko-ka­
tolickie.
Żywioł rzymsko-katolicki starano się wszelkimi spo­
sobami usunąć. Z pomiędzy urzędników państwowych
prawie wszyscy katolicy z nader nieznacznymi wyjąt­
kami zostali przeniesieni gdzieindziej, albo otrzymali
dymisyę. Na służbie nieetatowej pozostawiono tylko
tych katolików, których w żaden sposób nie można
było zastąpić prawosławnymi. Sędziów gminnych i wój­
tów z wyboru, o ile byli katolikami, władze nie za­
twierdzały.
Włościanom-katolikom zakazano wydawania poży­
czek z Banku włościańskiego, wskutek czego uniemożli­
wiono im zakup gruntu w powiatach po-unickich.
Sprzedawano ziemie kolonistom niemieckim, ale chłop
polski, unita „oporny“, jej nie dostawał.
Te prześladowania i szykany trwały bez przerwy
lat trzydzieści kilka. „Opornych“ poddawano katuszom,
a „Najświętszy Synod“ w corocznych swych sprawo­
zdaniach stwierdzał pocieszający fakt stopniowego za­
nikania „opornych“. Podczas powszechnego spisu lu­
dności, dokonanego w r. 1897, zwątpiono jednak, aby
jego niesfałszowane wyniki zilustrowały to
		

/KS_467933_I_L_0052.djvu

			nie“. Dlatego też nie pozwolono ludności w okolicach
po-unickich samej wypełniać rubryki wyznania i naro­
dowości, co wywołało nowy ferment, kiedy „opornych“,
uznających się za katolików i Polaków, wszędzie zapi­
sano jako „Rosyan prawosławnych“ lub „prawosław­
nych Małorusinów“.
Aż wreszcie przyszły dni klęsk caratu na Dalekim
Wschodzie i wrzenia przedrewolucyjnego w calem pań­
stwie. I jako pierwszy ochłap rząd rzucił niezadowolo­
nym masom ukaz tolerancyjny. Nigdzie ukaz ten nie
wywołał takiego wrażenia, jak tam, gdzie cierpieli
i walczyli „oporni“. Natychmiast wyszła na jaw kłam­
liwość statystyki rządowej, bo zaraz już w pierwszym
roku po ogłoszeniu ukazu przeszło na- katolicyzm bez-
mała dziesięć razy więcej „opornych“, aniżeli ich wy­
kazywały spisy Synodu 1).
Znikli „oporni“ byli unici. Zjawili się natomiast fa­
natycznie przywiązani do kościoła rzymskiego katoli-
ł) Według danych organu duchowieństwa prawosławnego,
„Kołokoł“, w miejscowościach po-unickich Królestwa Polskie­
go liczba tych, którzy przeszli na prawosławie po ukazie tole­
rancyjnym, przedstawia się w sposób następujący:
rok 1905 1906 1907 1908 1909
gub. Siedlecka 93.124 4.459 1.613 862 693 = 100.751
„ Lubelska 40.859 6.688 1.983 716 442 = 50.688
„ Suwalska 12.018 1.243 521 401 125 = 14.308
146.001 12.390 4.117 1.979 1.260 = 165.74',
Cyfry te oczywiście są niższe od
		

/KS_467933_I_L_0053.djvu

			cy, którzy jednocześnie uznawali się za Polaków. Ja­
kiego wyniku 30-letniej pracy tępienia „opornych“ nikt
się nie był spodziewał, najmniej zaś rząd i żywioły
rosyjsko-nacyonalistyczne, które teraz z całą energią
wysunęły żądanie oderwania ziemi byłych unitów od
Królestwa
		

/KS_467933_I_L_0054.djvu

			IV. S P R A W A O D E R W A N I A
C H E Ł M S Z C Z Y Z N Y .
Żądanie to nie byio niczem nowem, gdyż opór ol­
brzymiej części nawróconych gwałtem na prawosławie
unitów sprawiał dużo kłopotów centralnej władzy rosyj­
skiej. Corocznie w sprawozdaniach nadprokuratora
„najświętszego“ Synodu powtarzają się utyskiwania na
niesłychanie powolne zmniejszanie się liczby „opor­
nych“. System nieustających gwałtów i represyi poli-
cyjno-misyonarskich nie dawał pożądanych wyników
i kwestya „opornych“ wyłaniała się raz po raz przy
różnych okolicznościach, kompromitując rząd rosyjski
zagranicą. Hydra „łacińsko-polskiej propagandy“ nie
znikała, pomimo działalności policyi, klasztorów pra­
wosławnych. żandarmeryi, szkół parafialnych, więzienia
i wysyłania „opornych“ na Wschód, budowania coraz
to nowych cerkwi, wzmacniania dozoru szpiegowskiego
i energii misyonarzy prawosławnych.
Wobec tego nadprokurator „najświętszego“ Syno­
du, Pobiedonoscew, przyszedł do przekonania, że tylko
oderwanie od Królestwa Polskiego miejscowości, zalu­
dnionych przez byłych unitów, może zgotować nare­
szcie zupełny tryumf prawosławiu. Zwrócił się tedy
		

/KS_467933_I_L_0055.djvu

			ministra spraw wewnętrznych w r. 1890 z prośbą o wyo­
drębnienie tych miejscowości w oddzielną gubernię,
któraby przeszła pod bezpośrednie zawiadywanie mi­
nistra spraw wewnętrznych. „Włączenie rosyjskich czę­
ści kraju Nadwiślańskiego do Cesarstwa dałoby tak wa­
żne pod względem państwowym rezultaty w sprawach
religijnych i innych, że trudności, któreby się mogły
nasuwać przy realizacyi tych zarządzeń, powinny zo­
stać uznane za drugorzędne przy rozstrzyganiu tej kwe-
styi“ — pisał Pobiedonoscew.
Jednakże pomysł ..rosyjskiego Torquemady“ nie
przypadł do smaku ówczesnemu generał-gubematorowi,
Hurce, który w liście z dnia 13/25 grudnia r. 1890,
wystosowanym do ministra spraw wewnętrznych, oparł
się stanowczo projektowi Pobiedonoscewa, uważając
wyodrębnienie Chełmszczyzny za krok, politycznie na­
der ryzykowny.
Nie zrażając się niepowodzeniem, „najświętszy“ Sy­
nod wciąż powracał do myśli o oderwaniu ludności
exunickiej od Królestwa Polskiego, ponawiając próby
wysunięcia na porządek dzienny projektu utworzenia
gubernii Chełmskiej przy każdej zmianie osoby gene-
rał-gubematora warszawskiego.
Następca Hurki, Szuwałow, uchwycił się skwapli­
wie projektu Pobiedonoscewa, uznając za konieczne
„włączyć do jednej gubernii maksymalną ilość rosyj­
skiej ludności prawosławnej i stworzyć w jej granicach
liczebną przewagę żywiołu rosyjskiego nad
		

/KS_467933_I_L_0056.djvu

			obronić nasze Zabuże od polonizacyi“. Ale jednocześnie
nie godził się na usunięcie takiej gubemii z pod włar
dzy generał-gubematora warszawskiego, uznając jedy­
nie za konieczne wprowadzenie w niej takich ograni­
czeń dla żywiołu polskiego i katolickiego, jakie już
istnieją na Litwie, Podolu, Wołyniu i w Kijowszczy-
źnie.
Następca Szuwałowa, książę Imeretyński, zapatry­
wał się na sprawę Chełmszczyzny wręcz odmiennie.
Powołując się na opinię Hurki, Imeretyński wypowia­
da się w specyalnym referacie, złożonym ministrom
spraw wewnętrznych w kwietniu r. 1897, przeciwko
wszelkim formom wyodrębnienia Chełmszczyzny. Ro­
zumowanie Imeretyńskiego jest tak charakterystyczne,
że należy je tu streścić nieco dokładniej1).
Sposobów wyodrębnienia gubemii Chełmskiej jest —
zdaniem Imeretyńskiego — trzy. W pierwszym wypad­
ku gubernia Chełmska wyodrębnia się z generał-guber-
natorstwa warszawskiego i podporządkowuje się bezpo­
średnio ministrowi spraw wenęt-rznych albo też przeno­
si się do generał-gubematorstwa kijowskiego. W drugim
wypadku — gubernia Chełmska pozostaje w obrębie ge-
nerał-gubernatorstwa warszawskiego, ale rządzona jest
na mocy praw wyjątkowych, działających w guberniach
zachodnich. W trzecim wypadku — gubernia Chełmska,
r) Patrz „Dokumenty w sprawie Chełmskiej“. Kraków.
!'K)8 r: Str.
		

/KS_467933_I_L_0057.djvu

			pozostają w zawiadywaniu generał - gubernatora war­
szawskiego, rządzona jest na tychsamych podstawach,
co i reszta gubemii Królestwa Polskiego, bez myśli
ukrytej (biez zadniej myśli) o stopniowem wprowadzeniu
w niej jakichkolwiek zarządzeń ograniczających w celu
przygotowania na przyszłość ostatecznego jej wyo­
drębnienia ze składu generał-gubematorstwa warszaw­
skiego.
Jeśli zostanie wybrany pierwszy sposób, w takim
razie trzeba będzie konsekwentnie wprowadzić w gu-
bernii Chełmskiej te same zarządzenia, jakie isnieją
w zachodnich guberniach1) i jakie uznane zostały przez
rząd za konieczne dla- zapobieżenia polonizacyi ludno­
ści rosyjskiej. Ale przytem „należy rachować się z nad­
zwyczaj przygnębiającem wrażeniem, jakie zostanie nie­
chybnie wywołane w umysłach ludności polskiej kraju
przez ten początek rozczłonkowywania Królestwa Pol­
skiego“.
Jeśli zostanie wybrany trzeci sposób, to podobna,
czysto administracyjna zmiana granic gubemii Króle­
stwa Polskiego, nie posunie wcale naprzód sprawy
rosyjskiej.
Co się zaś tyczy drugiego sposobu, to Imeretyński
uważa go za „wręcz niewykonalny“. „Pomijam już to—
dodaje następca Szuwałowa — że takie rozstrzygnięcie
sprawy wywołałoby jeszcze bardziej przygnębiające
i) t j. na Litwie, Podolu. Wołyniu i w Kijowszczyżnie.
		

/KS_467933_I_L_0058.djvu

			wrażenie w umysłach Polaków, niż wyłączenie gubemii
Chełmskiej ze składu Królestwa Polskiego — w takim
sposobie będą oni upatrywali pierwszą próbę wprowa­
dzenia systemu ograniczeń i w reszcie gubemii Kró­
lestwa; potraktują go jako początek stopniowej rusyfi-
kacyi Polski na wzór tego, co się obecnie dzieje w Po-
znańskiem i w Prusach Zachodnich“.
Imeretyński wprost nie może sobie wyobrazić, „jar
kim sposobem generał-gubernator byłby w stanie rzą­
dzić dziewięciu guberniami na jednej podstawie i tylko
dziesiątą na innej, wyjątkowej“. Na zakończenie Ime­
retyński pozwala sobie powątpiewać o skuteczności
środków antypolskich, stosowanych w „guberniach za­
chodnich“ i mających znaleźć zastosowanie w przyszłej
gubernii Chełmskiej.
A więc i przy Imeretyńskim Pobiedonoscewowi nie
udało się przeforsować projektu utworzenia nowej gu­
bernii. Skoro jednakże Imeretyński ustąpił swego miej­
sca Czertkowowi, projekt Pobiedonoscewa znów zjawia
się na porządku dziennym. I Czertkow, powołując się
na opinię Hurki i Imeretyńskiego, wypowiada się prze­
ciwko projektowi, dodając od siebie sporo przekony­
wujących argumentów 1).
Czertkow więc oświadcza, że „wskutek warunków
geograficznych rozsiedlenia byłych unitów niepodobna
1) 1’atrz „Dokumenty w sprawie gub.. Chełmskiej", str.
0—13.
		

/KS_467933_I_L_0059.djvu

			utworzyć z miejscowości po-uuickich jednostki teryto-
ryalnej o zwartej lub bodaj przeważającej liczebnie lu­
dności prawosławnej“, wobec czego i w wyodrębnionej
gubernii Chełmskiej „rząd zmuszony byłby liczyć się
z wyznaniowemi i etnograficznemi właściwościami każ­
dej z narodowości nowej gubernii i, stosownie do wa­
runków miejscowych, uciekać się do zarządzeń wyjąt­
kowych“. Czertkow zbija twierdzenie, jakoby Chełm,
przekształcony na stolicę gubernii, mógł wywołać cią­
żenie ku sobie ludności prawosławnej, ciążącej obecnie
do Siedlec i Lublina, ponieważ niema widoków rozwoju
ekonomicznego Chełmu w przyszłości.
Ale, pomijając to wszystko, jak również i względy
administracyi wojskowej, nasuwają się — zdaniem
Czertkowa — trudności jeszcze innego rodzaju. Oto
ustrój prawny i ekonomiczny Królestwa Polskiego pod
bardzo wielu względami różni się od ustroju „gubernii
zachodnich“. Czertkow wylicza: 1) swoistość organiza-
cyi włościaństwa — prywatne władanie ziemią, udział
chłopów w samorządzie gminnym, wszechstanowość
gminy, odrębność lokalnych instytucyi włościańskich:
2) prawo hypoteczne i operacye Towarzystwa Kredy­
towego Ziemskiego; 3) odrębny system podatkowy —
podymne, dodatkowy podatek gruntowy, kontyngens
liwerunkowy i t. d.; 4) brak stanowości i organów
przedstawicielstwa stanowego; 5) kodeks Napoleona;
6) odrębność instytucyi sądowych.
„Zachowanie wszystkich tych odrębności
		

/KS_467933_I_L_0060.djvu

			w projektowanej guberni i Chełmskiej po wyłączeniu jej
ze składu generał-gubernatorstwa warszawskiego nie
miałoby podstaw i nie usprawiedliwiałoby celu samego
projektu. Zaś icli zniesienie w drodze ustawodawczej
byłoby w pewnych wypadkach aktem zbytnio gwał­
townym, ciężkim dla ludności (n. p. przejście do innego
kodeksu cywilnego, do innego kredytu gruntowego',
w innych znów środkiem dość ryzykownym dla Rządu
(n. p. wprowadzenie zasady wybieralności do admini-
stracyi miejskiej gubernii Chełmskiej, gdzie ludność
prawosławna należałaby wyłącznie do niższej klasy,
wyższa zaś pod względem cenzusu majątkowego skła­
dałaby się z Polaków i żydów). Pod względem politycz­
nym włączenie gubernii Chełmskiej w skład Południo­
wo-Zachodniego kraju *) miałoby znaczenie praktyczne
tylko w tym wypadku, gdyby rząd w stosunku do tych
miejscowości trzymał się polityki Północno- i Południo­
wo-Zachodniego kraju, gdzie dąży on do zupełnej ru-
syfikacyi całej ludności, ale taki punkt widzenia w za­
sadzie byłby sprzeczny z podstawowemi zadaniami rzą­
du rosyjskiego w kraju Przywiślańskim, dotychczas zdą­
żającego nieodstępnie drogą jedynie obrony od poloni-
zacyi i skatoliczenia rdzennej ludności rosyjskiej Chełm­
szczyzny“.
„Jeśli zaś stosowanie środków wyjątkowych, skie­
rowanych do rusyfikacyi większej połowy ludności gu-
ł) Podole, Wołyń i
		

/KS_467933_I_L_0061.djvu

			bernii Chełmskiej, składającej się z obcoplemiennych
(inorodczeskich) i obcowyznaniowych żywiołów, nie sta­
nowi celu Rządu, to, chociażby ta gubernia, nawet była
wyodrębniona z Przywiślańskiego kraju — położenie
jej ludności, mieszanej pod względem wyznaniowym
i etnograficznym, pozostanie w dawnych warunkach
bytu; przytem niepodobna nie przewidywać, że środek
projektowany wywołałby ferment w umysłach ludności
polskiej i napewno wzmocniłby, pod wpływem Rzym­
skiej Kuryi, antyrządową agitacyę nie tylko w Zabużu,
ale i we wszystldch guberniach Królestwa Polskiego. —
Okoliczności tej i wypływających stąd komplikacyi dla
zarządu krajowego niepodobna zupełnie ignorować,
zwłaszcza widząc, że dodatnie wyniki, oczekiwane po
wyodrębnieniu Gubemii Chełmskiej z Przywiślańskiego
kraju, nie tylko nie przeważają słabych stron tego pro­
jektu, ale są sporne, wątpliwe i nie wywołane istotną
potrzeby państwową“.
Wkońcu Czertkow wskazuje na olbrzymie koszta
wyodrębnienia Chełmszczyzny i zapewnia, iż daleko ko­
rzystnie jszem dla sprawy rosyjskiej i prawosławnej by­
łoby użycie tych pieniędzy na wzmocnienie środków
„kulturalnych“ walki z wpływem łacińsko-polskim.
Opinia, złożona przez Czertkowa ministeryum spraw
wewnętrznych dnia 25-go września (8 października;
1901 r., wpłynęła na sparaliżowanie dalszych zachodów
„najświętszego“ Synodu w kierunku wyodrębnienia
		

/KS_467933_I_L_0062.djvu

			. Kler prawosławny, widząc stanowczy opór generai-
gubernatora, stara się innymi sposobami utrwalać
przywileje prawosławia w okolicach po-un.ickich. Oto
w roku 1902 arcybiskup prawosławny chełmsko-war­
szawski, Flawian, składa rządowi memoryał „w sprawie
zniesienia lubelskiej dyecezyi rzymsko-katolickiej“, uwa­
żając skasowanie tej dyecezyi poniekąd za rekompen­
satę za gubernię Chełmską, której sprawa została osta­
tecznie przesądzona na posiedzeniu Osobnej Rady z dnia
26-go marca (8-go kwienia) 1902 r. Jednakże projekt
kasaty dyecezyi lubelskiej został uznany przez rząd za
nieziszczalny, wobec czego tenże sam Flawian zwróci!
się w grudniu 1904 r. do Petersburga z żądaniem, aby
dla ludności prawosławnej Królestwa Polskiego stwo­
rzono trzecią samodzielną dyecezyę — chełmską, z od­
dzielną stolicą biskupią, konsystorzem i trybunałem
duchownym prawosławnym.
Wkrótce już potem Rosya znalazła się w takiem fa-
talnem położeniu politycznem skutkiem klęsk na Dale­
kim Wschodzie i zwiększającego się pod ich wpływem
fermentu wewnętrznego, że nie tylko nie mogło być
mowy o wznawianiu projektów oderwania Chełmszczy­
zny, ale trzeba było zacząć myśleć o pewnych ustęp­
stwach dla niezadowolonych mas ludności.
I jednem z tych ustępstw był właśnie ukaz o tole-
rancyi religijnej z dnia 30-go kwietnia 1905 r., który
pociągnął za sobą przejście na katolicyzm olbrzymiej
masy byłych unitów, co wywołało prawdziwy
		

/KS_467933_I_L_0063.djvu

			w sferach duchowieństwa prawosławnego. Pod wpły­
wem tego popłochu odrodziła się znów myśl o oder­
waniu od Królestwa Polskiego Chełmszczyzny.
Jednakże czasy wciąż potęgującego się wrzenia re­
wolucyjnego, czasy rewolucyi i walki rozpaczliwej z nią
rządu nie sprzyjały podniesieniu tej kwestyi. Dopiero
utrwalenie „konstytucyi“ i zduszenie ruchu rewolucyj­
nego wprowadziło sprawę oderwania Chełmszczyzny
od Królestwa Polskiego na nowe tory. To, na co się
nie zdobył rząd despotyczny, co przerażało wielkorząd­
ców carskich widmem niezadowolenia ludności polskiej,
dla rządu „konstytucyjnego“, popartego przez nacyo-
nalistyczną część społeczeństwa rosyjskiego, stało się
zadaniem, nie nasuwającem żadnej wątpliwości, ani
trudności.
Rozwinięto energiczną agitacyę za oderwaniem
Chełmszczyzny, zbierano podpisy pod podaniem wier-
nopoddańczem wśród ludności wschodnich powiatów
Lubelskiego i Siedleckiego, proszącem o wydzielenie tej
połaci kraju z Królestwa. Urządzono zjazd „iście ro­
syjskich ludzi“ w Chełmie, złożony z samych niemal
popów i urzędników, uchwalający żądać wyodrębnienia.
Zorganizowano wycieczkę posłów dumskich, którzy zje­
chali na Chełmszczyznę w towarzystwie dziennikarzy
i członków czarnosecinnego związku studenckiego i byli
tam podejmowani przez administracyę i duchowieństwo
prawosławne, które reprezentowały wobec gości wrze-
komy „głos ludu“. Pod parciem opinii
		

/KS_467933_I_L_0064.djvu

			nej została wreszcie utworzona nowa gubernia Chełm­
ska, gubernia „rosyjska“ o większości polsko-katoli-
ckiej, dziwacznie wyglądająca na mapie, ale za to przy­
stosowana do naczelnego zadania rusyfikatorskiej po­
lityki nacyonałizmu czarnosecinnego — zupełnego wy­
tępienia polskości i, przedewszystkiem, katolicyzmu1).
Jakież stosunki panowały w nowej gubemii?
Według rosyjskich wydawnictw urzędowych z dnia
1-go stycznia 1906 r. ludność powiatów, z których
miała być wykrojona gubernia Chełmska, przedstawia­
ła się w sposób następujący:
% ludności % ludności
Powiat)' katolickiej prawosławnej
Krasnostawski . . . . . 81‘7 5‘9
Zamojski . . . . . . 76‘5 9-5
Biłgorajski . . . . . . 64‘7 25‘9
Chełmski . . . . . . 38‘8 32‘1
Hrubieszowski . . . . . 36‘4 47-6
Tomaszowski . . . . . 49‘8 38-2
Konstantynowski . . . 77‘9 7‘6
Bialski . . . . . . 52‘7 24-8
ltadzyński . . . . . . 78‘6 3-6
Włodawski . . . . . . 39-1 38*6
A więc xv powiatach o ludności mieszanej xvszę-
dzie — z jednym jedynym wyjątkiem poxviatu hrubie­
szowskiego — ludność katolicka przeważała nad pra-
ł) Sprawę ostatecznego wyodrębnienia Chełmszczyzny omó­
wiłem obszerniej w broszurze „Rosya wobec Polaków w dobie
konstytucyjnej“. Biblioteka polityczna X. K. X. Kraków.
		

/KS_467933_I_L_0065.djvu

			wosławną. Przyczem procent tej ostatniej tylko w czte­
rech powiatach przenosił 30, a w czterech spadał ni­
żej 10.
Co do wzajemnego ustosunkowania procentowego
ludności katolickiej i prawosławnej na terytoryum gu­
berni! Chełmskiej (tak, jak się ono przedstawiało we­
dług pierwotnego rządowego projektu), to stosunek
prawosławnych do ogółu ludności wyrażał się 38%.
I to, pomimo krajania nie tylko powiatów, ale i gmin.
Ale Duma nie zachowała i tego stosunku, dodając
do obszaru, projektowanego przez rząd, jeszcze mnó-
stvro innych miejscowości, wskutek czego na teryto­
ryum gubemii Chełmskiej, ustalonem przez Dumę, ka­
tolików było 467.432, prawosławnych zaś tylko 278.311.
Ci ostatni stanowili zaledwie 31.32% ludności wobec
52‘60% katolików, 12‘87% żydów i 3‘20% protestan­
tów.
W ten sposób została utworzona gubernia, w której
miały być z biegiem czasu zniszczone wszelkie ślady
katolicyzmu i polskości. Rząd rosyjski wraz z całym
obozem nacyonalizmu rosyjskiego zabrał się do tego
dzieła, które przerwane zostało dopiero po wyparciu
wojsk i władz rosyjskich po za granice Królestwa.
W tem uwalnianiu męczeńskiej ziemi chełmsko-pod-
laskiej z jarzma rosyjskiego brały czynny udział Le­
giony polskie. I. Brygada szła szlakiem — Kąkołowni-
ca, Worsy, Żeracin, Sycyną, Worgula, Leśna, Zakute.
Niemirów. Kapelan Legionów- zwracał ludowi
		

/KS_467933_I_L_0066.djvu

			mu wydarte mu przez prawosławie kościoły wśród ra­
dości powszechnej rzesz włościańskich. Opisy pierw­
szych nabożeństw katolickich w miejscowościach, pa­
miętnych męczeństwem unitów, jak Drelów lub Leśna,
w sierpniu 1915 r. wywierały wstrząsające wrażenie
w całej Polsce. Podczas przemarszu Legionów liczni
ochotnicy z Chełmszczyzny i Podlasia wstępowali do
V. pułku piechoty, aby walczyć o to samo, za co ich
ojcowie znosili katusze i krew
		

/KS_467933_I_L_0067.djvu

			V. W DOBIE OKUPACYI NIEMIECKIEJ
I AUSTRO-WĘGIERSKIEJ
Zajęte przez armie państw centralnych wschodnie
kresy Królestwa, odpowiadające zgrubsza, zwłaszcza
na południu, obszarowi b. gub. Chełmskiej, zostały po­
dzielone na dwie części. Podlasie weszło w skład oku-
pacyi niemieckiej, Chełmszczyznę objęły w zarząd au-
stro-węgierskie władze wojskowe. Jednakże już w czer­
wcu 1916 roku obwieścił rząd austryacki drogą komu­
nikatu z głównej kwatery prasowej, co następuje:
„Na podstawie rozporządzenia naczelnego komendan­
ta armii z 5 czerwca zostaje gubernatorstwo wojskowi'
Lublin rozszerzone na powiaty Chełm, Hrubieszów i To­
maszów, a temsamem połączone zostaje terytoryum
dawnego gubernatorstwa chełmskiego z dalszemi, przez
wojska austro-węgierskie obsadzonemi częściami Kró­
lestwa Polskiego w jednolity obszar administracyjny.
Przez zarządzenie to spełnione zostaje życzenie serde­
czne narodu polskiego, który dokonane przez Rosyan
oddzielenie gubemii Chełmskiej od Polski uważał za
uderzenie pięścią w twarz“.
W ten sposób znikły ślady gub. Chełmskiej w gra­
nicach trzech wyżej wymienionych powiatów, które
		

/KS_467933_I_L_0068.djvu

			ko w pewnych, ściśle określonych, dziedzinach życia
administracyjno-gospodarczego zachowały pewną od
rębność, tłómaczoną stosunkową bliskością frontu i ko-
niecznościami wojskowemi. Po za tem Chebnszczyzna
żyje wspólnem życiem z resztą gen. gubernatorstwa
Lubelskiego, organizuje szkolnictwo (wyłącznie polskie;
na tę samą modłę, co i w reszcie okupacji, austro-wę-
gierskiej, to samo dotyczy i sądownictwa polskiego.
Ludność Chełmszczyzny wybiera reprezentacyę do sej­
mików, tak samo jak i mieszkańcy powiatów sąsiednich.
W ordynacyi projektowanej Rady Stanu powiaty
Chełmszczyzny stanowią odpowiednią jednostkę wybor­
czą. Jednem słowem całe życie południowej części b.
gub. Chełmskiej układało się tak, że nie można było
wątpić o jej organicznem zespoleniu się z resztą Kró­
lestwa Polskiego.
Zupełnie odmiennie ułożyły się stosunki w półno­
cnej części b. gub. Chełmskiej, która wraz ze skraw­
kami pow. radzyńskiego została poddana niemieckiej
władzy etapowej naczelnego dowództwa Wschodu
(Ober-Ost). Wyodrębniono je nietylko z gen. guberna­
torstwa Warszawskiego, ale i wogóle z Królestwa- Pol­
skiego, zupełnie taksamo, jak b. gubernię Suwalską,
skutkiem czego całe jej życie, skrępowane nad wyraz
zarządzeniami natury czysto wojskowej, płynęło zupeł­
nie odmiennym trybem.
Niemniej i tu polskość, dławiona za czasów rosyj­
skich wszelkiemi siłami gwałtu, zaczęła się szybko
		

/KS_467933_I_L_0069.djvu

			radzać do nowego życia. Pomimo, że ta połać kraju
była zupełnie odcięta od reszty kraju, z którym ko-
munikacya została niemal uniemożliwiona, pomimo, że
tu nie dochodziły ani listy, ani pisma z sąsiednich oku-
pacyj, a wszelkie próby organizowania się pod wzglę­
dem politycznym były surowo zakazane, miejscowa lu­
dność polska robiła, co było możliwe. Zwrócono więc
uwagę przedewszystkiem na szkolnictwo polskie, które
za czasów rosyjskich — jako w okolicach z ludnością
pounicką — było zakazane i mogło rozwijać się tylko
tajnie. Ponieważ brak było wykwalifikowanych sił nau­
czycielskich, przeto postarano się o założenie polskiego
seminaryum nauczycielskiego. Znalazło ono siedzibę
w Leśnej, w gmachu dawnego klasztoru mniszek pra­
wosławnych, będącego jednem z głównych ognisk- dzia­
łalności rusyfikatorskiej na Podlasiu. Seminaryum za­
łożyło w styczniu r. 1917 bialskie Koło oświatowe. Kurs
obliczony jest na 4 lata. Początkowo otwarto dwa
pierwsze kursy, na które uczęszczało 30 chłopców, wy­
łącznie synów włościańskich, w wieku od 15 do 20 lat.
Pierwsze siły nauczycielskie, w liczbie 4, sprowa­
dzono z Warszawy za pośrednictwem Macierzy szkol­
nej. Gdy zakładano seminaryum, posiadało ono fundusz
wynoszący 15.000 rubli, który powstał z częściowych
oszczędności sum, przysyłanych przez Rady opiekuńcze
na rzecz oświaty. Wobec tego, że większość uczniów
seminaryum są to chłopcy bardzo ubodzy, połowa słu­
chaczy została od opłat całkowicie uwolniona,
		

/KS_467933_I_L_0070.djvu

			ta ich część płaci połowę wpisowego, a tylko reszta
całą opłatę.
Szkoły polskie na Podlasiu znalazły się w bardzo
ciężkich warunkach materyalnych. Nauczyciel i szkoła
muszą się utrzymywać z opłat, wnoszonych przez ro­
dziców uczącej się dziatwy, wobec czego przy ubóstwie
ludu podlaskiego do izby nauczyciela częstokroć bieda
zagląda, a w szkole brak najniezbędniejszych urządzeń.
Opiekują się szkołami t. zw. Rady szkolne, złożone
z mieszkańców wsi lub miast. Przoduje tej pracy Bia­
ła, gdzie udało się otworzyć gimnazyum koedukacyjne,
na początek z kilkoma pierwszemi klasami. Liczy ono
kilku nauczycieli i z górą 100 wychowańców; wśród
tych ostatnich istnieje towarzysko-naukowa organiza-
cya „Ognisko“. W samej Białej istnieje 5 szkół elemen­
tarnych, w okolicach Białej — po wsiach — około 25,
przyczem nowe wciąż są otwierane.
W południowej części b. gub. Chełmskiej, włączonej
do gen. gub. Lubelskiego, życie polskie zakwitło bujnie
nie tylko w dziedzinie oświatowej. We wszystkich
głównych ośrodkach miejskich powstały organizacye
polityczne — Wydziały narodowe, w wielu gminach
„podwydziały“. Polskie Stronnictwo Ludowe pokryło tę
część kraju gęstą siecią swych placówek, docierając do
najbardziej zaniedbanych kątów. Powstają liczne kół­
ka rolnicze i związki młodzieży przy. nich. które orga­
nizują przedstawienia amatorskie, obchody narodowe
w rocznice 8 maja i Kościuszkowską, krzewi się
		

/KS_467933_I_L_0071.djvu

			harcerski i Polska Organizacya Wojskowa. Wśród ko-'
biet działają koła Ligi, warstwa mieszczańska orga­
nizuje się w Polski Związek Handlowy ziemi Chełm­
skiej.
W dziedzinie oświaty przoduje Zamojszczyzna.
Powiat zamojski, częściowo włączony za czasów ro­
syjskich do gub. Chełmskiej, był wystawiony ‘fcawsze
na wpływy rusyfikatorskie. Skutkiem tego szkolnictwo
w tym powiecie było i słabo rozwinięte i jeszcze bar­
dziej antypolskie, niż gdzieindziej, a ludność polska
bezwzględnie od niego stroniła. Obecnie na terenie po­
wiatu działają 163 szkoły ludowe; oświatę polską otrzy­
muje w nich 14.000 dziatwy. Pozbawione szkoły wsie
natarczywie się o nią dopominają; lud chętnie garnie
się do szkoły polskiej. W 163 szkołach powiatu zamoj­
skiego pracuje 182 nauczycieli i nauczycielek: na jedną
szkołę przypada około 100 dzieci, a na jedną siłę nau­
czycielską przeszło 80 dzieci. Wydatki pokrywają w 40
proc. mieszkańcy gminy, w 60 proc. władze powiatowe.
W samym Zamościu polskie życie kulturalne bije
żywern tętnem. Koło zamojskie Macierzy Szkolnej liczy
108 członków. Dochód w roku 1917 wyniósł 6065 K,
rozchód 4263 K. W ciągu roku ostatniego Macierz za­
mojska urządziła 45 odczytów, których wysłuchało 2408
osób. Koło zarządza Domem Ludowym, gdzie odbywa­
ją się zjazdy, odczyty, pogadanki, zebrania. Ostatnio
zorganizowano cykl powszechnych wykładów uniwer­
syteckich i systematyczny kurs literatury polskiej. Kil-
		

/KS_467933_I_L_0072.djvu

			kumiesięczne kursy rolnicze dla chłopców wiejskich,
kilkutygodniowe kursy rzemieślnicze, to dalsze ogniwa
pracy kulturalnej Zamościa. Kursy rolnicze dają mło­
dym włościanom zarówno ogólne wykształcenie, jak
i fachowe, umożliwiające podniesienie poziomu pracy
na roli. Ważnym ośrodkiem pracy kulturalnej jest świat
nauczycielski, skupiony w Stowarzyszeniu Nauczyciel­
stwa Polskiego, które prowadzi kurs przygotowawczy
do seminaryum nauczycielskiego z kilkudziesięcioma
słuchaczami, posiada bibliotekę i czytelnię pism, urzą­
dza zebrania w sprawach pedagogicznych i naukowych,
otacza opieką młodzież szkolną. Wydatny udział w pra­
cy kulturalnej Zamojszczyzny bierze włościaństwo.
skupione głównie w kółkach rolniczych, złączonych
w zamojskim Wydziale kółek rolniczych. Kursa rolni­
cze są właśnie dziełem Wydziału, który czyni też stara­
nia o otwarcie szkoły rolniczej w Radecznicy. Wydział
zaangażował dla powiatu instruktora i instruktorkę,
którzy rozwijają działalność pedagogiczną.
I stolica kraju — Chełm — zajmuje poczesne miej­
sce w polskiem życiu miejscowem. W Chełmie istnieje
szkoła średnia, dźwignięta do życia i utrzymana ofiar­
nością miejscowego społeczeństwa. Liczy ona na razie
6 klas, do których uczęszcza około 300 uczniów. Dalej
działają dwie polskie szkoły ludowe, męska i żeńska,
liczące łącznie ponad 500 wychowańców. Udział mia­
sta w utrzymaniu szkolnictwa wyraził się w ostatnim
roku cyfrą 10.000 K. Pracę oświatową szkolnictwa
		

/KS_467933_I_L_0073.djvu

			maga szereg instytucyj społecznych. „Macierz szkolna‘:
utrzymuje bibliotekę, ochronkę i ruchome biblioteczki.
Działa też z powodzeniem szereg kursów oświatowych.
Obok Macierzy szkolnej czynny jest Uniwersytet ludo­
wy; nadto Tow. Przyjaciół uczącej się młodzieży i Sa­
mopomoc w szkolę średniej. Kółko amatorskie daje co
roku kilkanaście przedstawień. Wśród instytucyi filan­
tropijnych najwybitniejszą rolę odgrywa Tow. Dobro­
czynności, prowadzące tanią kuchnię, ochronkę, dom
starców i kalek.
Komitet obywatelski w Tomaszowie w ciągu mie­
siąca po wygnaniu Rosyan zorganizował — w miejsce
dotychczasowych rosyjskich — przeszło 100 szkół pol­
skich w swoim okręgu.
W innych okolicach Chełmszczyzny również widzi­
my wytężoną pracę kulturalną. Praca ta posiada z na­
tury rzeczy charakter polski, gdyż Chełmszczyzna zaw­
sze była krajem kulturalnie polskim, dziś zaś jest (za­
równo jak Podlasie) tak polską, jak nigdy. Albowiem
znaczna część ludności prawosławnej tego kraju wye­
migrowała wraz z władzami i wojskami rosyjskiemi
w r. 1915-ym. Ludność polską ewakuowano gwałtem,
paląc jej osiedla i niszcząc dobytek, ale starała się ona
wszelkiemi siłami pozostać na miejscu, a wypędzona
przez kozaków wracała, skoro się tylko nadarzyła spo­
sobność po temu.
Znany statystyk lubelski p. Henryk Wiercieński,
korzystając z pomocy austryackich władz
		

/KS_467933_I_L_0074.djvu

			nych, ustalił za pomocą odpowiednich kwestyonaryu-
szy obecne zaludnienie Chełmszczyzny. Oto rezultat je­
go obliczeń:
Podczas cofania się armii rosyjskiej osób wyznania
katolickiego wyemigrowało:
z pow. biłgorajskiego . . , . . 5,638
„ „ chełmskiego . . . . 6,855
„ „ hrubieszowskiego . . 2,399
„ „ tomaszowskiego . . 6.80-2
Razem . 21.694
Jednocześnie emigracya prawosławnych przedsta­
wia się w cyfrach następujących:
z pow. biłgorajskiego , . . 19,684
„ „ chełmskiego . . . . 28,787
„ „ hrubieszowskiego . . 36.424
„ „ tomaszowskiego . . 28.810
Razem . 113.705
Taki odpływ ludu prawosławnego sprawił, że we
wspomnianych powiatach pozostało:
katolików prawosł
w pow. biłgorajskim . . . 56,233 4,793
„ „ chełmskim . . . . 47,437 3,170
„ „ hrubieszowskim . . . 30,586 4,338
„ „ tomaszowskim . . . 40,837 2,272
Ogółem . 175,093 14,573
Podnieść tu należy, że, o ile katolicy, nawet nie po­
sługujący się stale mową polską, uważają, się za Po­
laków, to prawosławni nie posiadają wyrobionej świa­
domości narodowej, a znaczna ich część mówi
		

/KS_467933_I_L_0075.djvu

			cznie po polsku. Urzędowy etnograf rosyjski, Francew,
w samym powiecie zamojskim wykazuje do 5.000 pra­
wosławnych, posługujących się językiem polskim.
Cyfr analogicznych, dotyczących Podlasia, niestety
niemamy. Tylko odnośnie do komendantury włodaw-
skiej, odpowiadającej mniej więcej dawnemu powiatowi
włocławskiemu, mamy następujące urzędowe dane nie­
mieckie:
Stałej ludności komendantura wło-
dawska liczy ..................................... 26,652
Wysiedleńcy z pod Pińska . . . 5,425
Razem . . 32,077
W tej ilości:
Katolików .........................................17,172
Prawosławnych . . . . 6,218
Żydów ................................................8,574
Ewangielików 113
Razem . . 32,077
Wysiedleńcy z pod Pińska z małym wyjątkiem są
prawosławni.
Podział według narodowości, (tak, jak się ludzie
sami podawali), dokonany przez władze okupacyjne
w styczniu 1918 r.:
Miejscowi Wysiedleńcy Razem
Polacy . . 17.461 907 18,368 (57%)
Rosyanie . . 1.564 3.566 5,112 (16%)
Żydzi . . 7.622 952 8,574 (27%)
Ukraińcy . . 23 — 23 (0,07%)
26,652 5,425
		

/KS_467933_I_L_0076.djvu

			Cyfry te wskazują, że nawet najbardziej ruski przed
wojną z powiatów Podlasia posiada olbrzymią przewagę
ludności polskiej. Charąkterystycznem jest, że prawo­
sławni ta więc Rusini) uważają siebie za Rosyan, gdy
za „Ukraińców" podała się przy spisie zaledwie drobna
garstka ludności miejscowej.
I nic też w tern dziwnego. Ruch ukraiński w Rosyi
rozwijał się zdała od kresów zachodnich ruskiego ob­
szaru etnograficznego. Kijów, Charków, Petersburg.
Połtawa, Odesa, Czernihów — oto główne ośrodki tego
ruchu. Tam skupiały się owe drobne grupki inteligen-
eyi ukrainofilskiej, która przez lat blisko sto usiłowa­
ła bez poważniejszych skutków wzniecić szerszy rucii
narodowy ukraiński. Przez cały ten czas, aż do pierw­
szej rewolucyi rosyjskiej 1905 r., nie było żadnych
prób zorganizowania jakiejś pracy o charakterze naro-
dowo-ukraińskim w obrębie Królestwa Polskiego. Je­
dyna inteligencya pochodzenia ruskiego, popi exuniccy,
renegaci, znienawidzeni przez lud własny, byli najgor­
szymi ruśyfikatorami jego w dobie po skasowaniu unii.
Takąż samą rolę odgrywali na Podlasiu i w Chełmszczy-
żnie sprowadzeni przez rząd rosyjski popi-Rusini gali­
cyjscy.
W ten sposób lud, pozbawiony własnej inteligencyi.
prześladowany za wiarę i znajdujący opiekę i pomoc
jedynie w polskiem społeczeństwie, lgnął do polskości
i stopniowo stawał się świadomie polskim. Dla prze­
ciwdziałania temu procesowi żywiołowemu, rząd
		

/KS_467933_I_L_0077.djvu

			ski i Synod prawosławny, prześladujący na Ukrainie
język ukraiński z całą bezwzględnością, dopuszczały
jego używanie sporadycznie w cerkwiach Chełmszczy­
zny. Tak w soborze prawosławnym w Chełmie wolno
było raz do roku wygłaszać kazanie po rusku. Miej­
scowy organ urzędowy, „Biesieda“, umieszczał od cza­
su do czasu wiersze lub powiastki w narzeczu miej-
scowem.
Dopiero od r. 1905 datują się pierwsze próby prze­
niesienia propagandy ukraińskiej na grunt Chełmszczy­
zny. W Hrubieszowie powstaje stowarzyszenie oświa­
towe „Proświta“, które wydało jedną broszurę „Pro
choleru“. Tamże wyszedł Nr 1 (i ostatni) pisma ukraiń­
skiego „Buh“. Próby te, nie mające żadnego oparcia
na gruncie miejscowym, nie wytrzymały pierwszych re-
presyj, jakie spadły na Ukraińców w dobie porewolu-
cyjnej. Paru urzędników o sympatyach ukraińskich
przeniesiono gdzieindziej i na placu w dalszym ciągu
pozostały tylko ośrodki rusyfikacji w postaci całego
szeregu pism rosyjskich, które dotrwały do wojny i wy­
pędzenia z Królestwa Moskali oraz ucieczki do Rosyi
całej miejscowej inteligencyi prawosławnej.
Chełmszczyzna i Podlasie stały się krajem jeszcze
bardziej polskim niż były nim przed wojną i o ruchu
ukraińskim, wyrastającym z podłoża miejscowego, nie
mogło być tam mowy. Natomiast politycy ukraińscy,
tak galicyjscy, jak i skupieni w „Związku wyzwolenia
Ukrainy“, a pochodzący z Rosyi, zwrócili baczną
		

/KS_467933_I_L_0078.djvu

			gę na odebrane Rosyi części kraju, w którym mieszka
ludność ruska. Pisma ukraińskie, zwłaszcza „Wistnyk
Sojuza Wyzwołennia Ukrainy“, zamieszczają mnóstwo
artykułów, lcorespondericyi, notatek i t. d.. dotyczą­
cych życia tych obszarów. Prace statystyczne, etnogra­
ficzne, geograficzne i t. p. obok. artykułów czysto po­
litycznych na temat poszczególnych zagadnień życia
na tych terytoryach zaznajamiają ogół czytającej pu­
bliczności ukraińskiej w sposób jaskrawię tendencyjny
ze stosunkami miejscowymi.
Wszystkie te głosy prasy skierowane są do uświa­
domienia ogółowi ukraińskiemu, że Chełmszezyzna i
Podlasie są krajami czysto ukraińskimi, z których ani
jedna piędź ziemi nie może wejść w skład państwa pol­
skiego.
Ukraińcy galicyjscy chcieli zużytkować pierwotnie
jako podstawę operacyjną dla swej propagandy w Kró­
lestwie okupowaną przez Austro-Wegry Chełmszczy­
znę. Jednakże miejscowe władze austryackie (głównie
gen. bar. Diller) uznały, że Rusini stanowią tu „zni­
komą mniejszość“, wobec czego odmówiono przyjez­
dnym Ukraińcom pozwolenia na wydawanie w Chełmie
pisma agitacyjnego. Tak samo nie udała się próba
założenia w Chełmie szkoły ukraińskiej.
Inaczej przedstawiała się sprawa propagandy ukra­
ińskiej na Podlasiu, choć tam ludności ruskiej pozo­
stało jeszcze mniej niż w Chełmszczyźnie.
W kwietniu r. 1916 została utworzona w
		

/KS_467933_I_L_0079.djvu

			kim obozie jeńców wojennych w Rastadt (Badeńskie)
organizacja oświatowo-ginmastyczna pod nazwą „pierw­
szy zaporozki pułk imienia Tarasa Szewczenki“. Orga­
nizacja ta, oparta na tradycyjnych formach wojska za-
porozkiego z obieralną starszyzną pułkową, obieralnym
sądem i t. d., wszczęła starania u władz, aby jej po­
zwolono rozwijać działalność agitacyjną na terenach
okupowanych, zamieszkanych przez ludność ukraińską.
Dnia 21 stycznia 1917 r. pozwolono 27 członkom po­
wyższej organizacji pod kierownictwem Mikołaja Sza-
powała udać się na teren okupowany — i to na Wołyń
do Kowla.
Wybór tego ośrodka okazał się jednak nieodpowie­
dni. Wszystkie próby rozwinięcia jakiejś działalności
napotkały na opór austryackich władz okupacyjnych.
Wskutek tego cała wyprawa przeniosła się na okupa­
cję niemiecką — do Białej Siedleckiej. W połowie
, kwietnia przybyła druga partya emisaryuszów z Ra­
stadt, tak, że było ich już razem 50. W połowie maja
liczba ta urosła do 100, a w środku lata do 200. Agi­
tatorowie rozjeżdżają się po wsiach Polesia wołyńskie­
go, grodzieńskiego i Podlasia, rozpoczynając propa­
gandę ukraińską i zakładając szkoły ukraińskie. Dnia
23-go czerwca wychodzi Kr. 1 pisemka ukraińskiego
„Ridne Słowo“ w Białej. Tamże usadowiła się i „Ukraiń­
ska R. Szkolna“, kierująca organizowaniem szkolnictwa
ukraińskiego na całym tym terenie. Na obszarze Pod­
lasia założono około dziesiątka szkół ukraińskich,
		

/KS_467933_I_L_0080.djvu

			w nie w puw. włocławskim, jak się zdaje przeważnie
dla ewakuowanych z pod Pińska przesiedleńców. Cała
ta robota na polskiem Podlasiu miała charakter poli­
tyczny i wybitnie demonstracyjny, jako przygotowa­
nie gruntu dla przyszłych roszczeń ukraińskich, ujaw­
nionych w Brześciu.
I na emigracyi w Rosyi, gdzie się znalazło mnó­
stwo uciekinierów z Chełmszczyzny, czynione były
próby oddziaływania na nich w kierunku ukraińskim.
Próby — jak się zdaje — bardzo mało skuteczne, bo
przewagę wpływów na tych uchodźców mają popi i nau­
czyciele, czarnosecińcy rosyjscy.
Czarnosecińcy rosyjscy zawsze stali na gruncie oder­
wania gub. Chełmskiej od Królestwa Polskiego i pod
rym względem solidaryzowali się od samego początku
z Ukraińcami, którzy również, jakkolwiek z zupełnie
odmiennych pobudek, popierali całą akcyę tworzenia gu-
bernii Chełmskiej i jej inicjatora, biskupa Eulogiusza.
Po zwycięstwie rewolucyi rosyjskiej działacze ukraiń­
scy włączają do swego programu propagowane od r.
1904 przez M. Kruszewskiego wcielenie gubernii Chełm­
skiej do Ukrainy i oderwanie jej od Polski. Wśród
uchodźców rozlegają się stereotypowe protesty prze­
ciwko włączeniu Chełmszczyzny i Podlasia do Polski,
układane w jakimś jednym ośrodku. Podpisów (w tern
już i analfabetów) zebrano pod nimi zaledwie parę se­
tek, pomimo bardzo znacznej liczby uchodźców z Chełm­
szczyzny w Rosyi i na
		

/KS_467933_I_L_0081.djvu

			Ma ogólno-ukraińsldm zjeżdzie kwietniowym, na
którym utworzono Badę Centralną, uchwalono bardzo
ostry protest przeciwko polskim „uroszczeniom“ do
„ziem niepolskich“. Przy Badzie Centralnej ustanowio­
no specyalnego sekretarza do spraw Chełmszczyzny
w osobie byłego komisarza hrubieszowskiego, organi­
zatora tamtejszej „Proświty“, K. Boskiego.
Dnia 7 września r. 1917 w Kijowie odbył się zjazd
uchodźców ukraińskich z Chełmszczyzny z udziałem
około 300 delegatów. Zjazd zagaił pop Matiuk, który
dowodził konieczności przyłączenia Chełmszczyzny do
Ukrainy. Prezes Centralnej Bady M. Kruszewski powitał
zjazd, wskazując na to, że sam pochodzi z Chełmszczy­
zny i że w swoim czasie protestował przeciwko przy­
łączeniu jej do Polski.
Na ogół biorąc, sprawa Chełmszczyzny i Podlasia
dla Ukraińców rosyjskich, jak była, tak i pozostała
sprawą dość obcą i daleką. Natomiast zajęli się nią
nadzwyczaj gorąco Ukraińcy z tej strony frontu —
Calicyanie, którzy włożyli w nią cały swój antypolski
fanatyzm, potęgowany jeszcze zupełną nieznajomością
stosunków lokalnych, oraz kierownicy „Związku wy­
zwolenia Ukrainy“. Ci ostatni, pozbawieni możności
wpływania na Ukrainę zakordonową, mieli dostęp do
jeńców Ukraińców w obozach niemieckich, wobec cze­
go tam próbowali organizować protesty przeciwko przy­
łączeniu Chełmszczyzny i Podlasia do państwa pol­
		

/KS_467933_I_L_0082.djvu

			Troszczenia swe do- Chełmszczyzny i Podlasia
Ukraińcy opierają na tendencyjnej rosyjskiej lub wła­
snej, fałszowanej statystyce. Z jaką bezceremonialno-
ścią postępują uczeni ukraińscy z cyframi statystyki
narodowościowej, pokazuje niżej przytoczona tabliczka.
Zestawiani w niej dane dwóch najpoważniejszych, prac
ukraińskich o stosunkach narodowościowych na kre­
sach: St. Rudnyckiego „Ukraina — Land und Leute“
(Wiedeń 1916; oraz' M. Korduby „Piwniczno-zachidna
Ukraina“ (Wiedeń, 1918).
Powiaty % Polaków °/o Ukraińców
Rudnycki Korduba Rudnycki Korduba
Bialski . . . . 38 15.69 48 60,48
Biłgorajski . . . 68 49,96 22 38.56
Chełmski . . . 38 27.56 38 48,16
Hrubieszowski . 24 25,91. 66 57,31
Konstantynowski . 55 14,20 22 70.82
Krasnostawski , 83 6 --:
Radzyński . . .' 87 — 5 ---
Tomaszowski . 37 Tl,07 52 46.71
Włodawski . 20 14,80 64 64.97
Zamojski . . . . 83 52.36 9 29.61
A wiec niema ani jednego powiatu. w itórymby
uczeni ukraińscy wykazywali, jeśli już nie identyczne,
to bodaj podobne ustosunkowanie się wzajemne Pola­
ków i Ukraińców. Ta ich rozbieżność dochodzi do zu­
pełnych absurdów w całym szeregu powiatów, jak bial­
ski, konstantynowski, zamojski i t. d., co świadczy o ich
najzupełniejszej dowolności w wyborze argumentów
z ukraińskim charakterem Chełmszczyzny i
		

/KS_467933_I_L_0083.djvu

			VI. CHEŁMSZCZYZNA I PODLASIE
W TRAKTACIE POKOJOWYM Z UKRAINĄ
Artykuł II. traktatu pokojowego z republiką ukraiń­
ską, podpisany dnia 9-go lutego 1918 r. w Brześciu,
postanawia, iż w obrębie Królestwa Polskiego nowa li­
nia graniczna-ma biedź, począwszy od Tarnogrodu, na
ogół linią Biłgoraj — Szczebrzeszyn — Krasnystaw —■
Puhaczów — Radzyń — Międzyrzecze — Sarnaki —
Mielnik. Granica biegłaby więc między Szczebrzeszy­
nem a ICrasnymstawem linią górnego Wieprza, zaś mię­
dzy Puhaczewem a Radzyniem linią górnej Tyśmie-
nicy. Według artykułu II traktatu przyznano więc re­
publice ukraińskiej z obszaru gubernii Lubelskiej w ca­
łości powiaty tomaszowski, hrubieszowski, prawie cał­
kowicie powiat zamojski z Zamościem, prawie cały po­
wiat chełmski, pół biłgorajskiego i część krasnostaw­
skiego. Z obszaru gubernii Siedleckiej czyli z Podlasia
odbiera traktat Królestwu w całości powiat włodawski,
bialski i niemal w całości powiaty radzyriski i konstan­
tynowski.
Widzimy więc, że nowa linia graniczna biegnie
gdzieniegdzie daleko dalej na zachód aniżeli granica
b. gub. Chełmskiej, zagarniając nowe, nie
		

/KS_467933_I_L_0084.djvu

			do niej części powiatów — konstantynowskiego, ra-
(lzyńskiego, włocławskiego, lubartowskiego, krasno­
stawskiego, zamojskiego i biłgorajskiego. Odrywa więc
ona daleko większą liczbę ludności polskiej aniżeli
utworzona przez Rosyę b. gub. Chełmska.
Jakżeż się przedstawiają stosunki narodowościowe,
względnie wyznaniowe na tern terytoryum?
Musimy się tu opierać w znacznej mierze na bar­
dzo tendencyjnej statystyce rosyjskiej, która zawsze
usiłowała podać większą od istotnej liczbę Rosyan,
względnie prawosławnych, zaliczając zresztą do wspól­
nej rubryki rosyjsko-prawosławnej tak miejscową lu­
dność ruską, jak i napływową rosyjską. Bądź co bądź
jednak cyfry, dotyczące wyznania, są jeszcze bardziej
godne wiary, jakkolwiek nieuwzględnienie znacznej li­
czby t. zw. ,,conversów“, t. j. byłych unitów, którzy
po ukazie tolerancyjnym przeszli na katolicyzm, obniża
wartość i tej statystyki. Wobec braku jakichkolwiek
objawów ruchu narodowo-ukraińskiego wrśród ludności
Podlasia i Chełmszczyzny, świadomość narodowa tam
odpowiada przynależności wyznaniowej nie tylko u Po­
laków, ale i u Rusinów. Katolicy uważają się za Po­
laków, prawosławni za „russkich“ albo za „chachłów“,
choć, jak już wiemy, w wielu miejscowościach również
i prawosławni mówią między sobą po polsku. Zresztą
nawet ludność, mówiąca po rusku, a wyznająca katoli­
cyzm, uważa się za polską. Ponieważ zaś ta polskość
ideowa byłych unitów została zdobyta przez nich
		

/KS_467933_I_L_0085.djvu

			walk bohaterskich i męczeńskich cierpień, przeto stała
się dla nich droższą niż polskość naturalna chłopa-La-
eha z dziada pradziada.
Według danych pierwszego ogólno-rosyjskiego spi­
su ludności, dokonanego w r. 1897, w guberniach Sie­
dleckiej i Lubelskiej (dałych) prawosławnych było
368.872, ale w tem urodzonych w Cesarstwie a służą­
cych w wojsku i administracyi — 77.665. Według po­
wiatów tenże spis podaje następujące odsetki prawo­
sławnych:
Krasnostawski . . . . 11,5%
Zamojski 21,5%
Biłgorajski . . . . 33,0%
Chełmski ...............................39,5%
Hrubieszowski . . . 55,0%
Tomaszowski . . . . 45,0%
Konstantynowski . . . 50,0%
Bialski 54,0%
Radzyński ..........................35,0%
Włodawski ..........................57,0%
Według rosyjskiej statystyki urzędowej stosunek
odsetek katolików i prawosławnych przedstawiał się
następująco:
Powiaty: katolicy prawosławni
Krasnostawski 81,7 5,9
Zamojski .................................. 76,5 9,5
Biłgorajski 64,7 25,9
Chełmski .................................. 38,8 32,1
Hrubieszowski 36,4 47,6
Tomaszowski 49.8
		

/KS_467933_I_L_0086.djvu

			Powiaty : katolicy prawosławni
Konstantynowski . . . . 77.9 7.G
Bialski ' 52,7 24.8
Budzyński .....................................<8,6 3,6
Włodawski . . : . . . . 39.1 38,6
Cyfry powyższe odnoszą się do całych powiatów.
Według danych urzędowych ilość procentowa prawo­
sławnych w wydzielanej gubernii Chełmskiej, a więc
na mniejszym obszarze, wynosiła w r. 1907:
wg. danych Warsz. wg. książek
Kom. Stat. parafialn.
Krasnostawski . . . . 6.8 5,9
Zamojski . . . . . . . 10,9 9.5
Biłgorajski . . 29.9
Chełmski . . . . . . x 39,8 32.1
Hrubieszowski . . . . 54,9 47,6
Tomaszewski . . . . 43.6 38.2
Konstantynowski , . . . 13,7 11,2
Bialski . . . . . . . . 39.7 26.7
Radzyriski . . . . . . . 4,6 4,0
Włodawski . . . . . . . 47,7 22.0
A więc nawet według danych urzędowych, gdzie
do liczby prawosławnych zaliczani byli z pewnością i
b. oporni unici, ani w jednym powiecie, z wyjątkiem
hrubieszowskiego, ludność prawosławna, a więc we­
dług nich „rosyjska“, nie stanowiła połowy ludności.
Według nader sumiennych obliczeń p. H. Wiercień-
skiego1) w r. 1906 stosunek ludności prawosławnej do
katolickiej przedstawiał się jak następuje:
i) W sprawie wydzielenia Chełmszczyzny, Warszawa
		

/KS_467933_I_L_0087.djvu

			Powiaty: % lud. katol. % lud. praw.
Krasnostawski 81,7 5,9
Zamojski ................................ 76,5 9,5
Biłgorajski 64,7 25,9
Chełmski ................................ 38,8 32,1
Hrubieszowski 36,4 47,6
Tomaszewski 49,8 38,2
Konstantynowski . . . . 77.9 7.6
Bialski , 52,7 24,8
Radzyński ................................ 78,6 3.6
Włodawski 39,1 38,6
A więc wszędzie, z wyjątkiem pow. hrubieszowskie­
go, ludność katolicka ma znaczną przewagę.
Według obliczeń p. St. Dziewulskiego na teryto-
ryum gub. Chełmskiej katolików było 467.362, prawo­
sławnych zaś tylko 278.311. Procentowo: prawosław­
nych 31.32%, katolików 52.60%, Żydów 12.87% i pro­
testantów 3.20%.
Traktat brzeski dodał do b. gub. Chełmskiej 4 mia­
sta i 17 gmin, w których ludność katolicka wynosi
127.189, prawosławna zaś tylko 6.682 (dane H. Wier-
cieńskiego), przyczem to terytoryum „dodatkowe“ jest
już w całości najniewątpliwiej polskie, co jeszcze bar­
dziej zwiększa i absolutnie i procentowo liczbę ludno­
ści polskiej na obszarze, przyznanym Ukrainie.
Według obliczeń K. Świerczewskiego (Dz. Lubelski
z 27. II. 1918) można ustalić ogólną ilość mieszkańców
całego terytoryum, obecnie odstąpionego Ukrainie,
w dniu 1. stycznia 1906 r. jak następuje:
		

/KS_467933_I_L_0088.djvu

			006,031 głów czyli 54% ogółu mieszkańców, prawo­
sławnych 288,159 czyli 25,6% — reszta przypada na
ewangielików i żydów. Uwzględniając przyrost roczny
rzeczywistej ludności, który dla Królestwa według „Ro­
cznika Statystycznego“ przeciętnie wynosi 1,7% —
otrzymamy, że w dniu 1 stycznia 1918 r. na pomienio-
nem terytoryum powinno być 719.353 katolików a pra­
wosławnych 340,937. — Cyfry powyższe są wymownem
świadectwem słuszności tych uczuć oburzenia i zgrozy,
jakie wywołał artykuł II traktatu z Ukrainą w całej
Polsce, przedewszyskiem zaś w samej Chełmszczyźme
i na Podlasiu.
I naród polski nie zazna spokoju, dopóki ta zamie­
rzona krzywda, nie zostanie usunięta, dopóki te ziemie
nie staną się na wieki nieodłączną częścią państwa
polskiego.
		

/KS_467933_I_L_0089.djvu

			S P I S R Z E C Z Y
Sir.
W stęp .............................................................................5
I. Walka Rosy i z Unią . . . . u
II. „Dobrowolno“ nawracanie się ludu . 24
III. Walka z „opornymi“ . . . 33
IV. Sprawa oderwania Chełmszczyzny . . 48
V. W dobie okupacji niemieckiej i austro-
węgierskiej . . . . 61
VI. Chełmszczyzna i Podlasie w traktacie po­
kojowym z Ukrainą . . . . .
		

/KS_467933_I_L_0091.djvu

			i,'- toNiTAHTINoS'
......
\V^VP<»Äo; «ab
PODLĄSlA l t tłE-kMSICZY 2 W
jtunitu k. juicf ni t. 	
			

/KS_467933_I_L_0092.djvu

			^5d5^Bibiiote^"
LUBLIN
i*-
		

/KS_467933_I_L_0096.djvu

			Biblioteka im. Hieronima
Łopacińskiego w Lublinie^
T itaS san