/KS_327103_I_8_0004.djvu

			-іц
		

/KS_327103_I_8_0005.djvu

			а! Ч ощ ölі'о«  і Го' ио  iijp  и і о і/юні он •OiiioinönioiH oihoiu0)
Nakładem Księgarni
Gabryela Centnerszwera
		

/KS_327103_I_8_0006.djvu

			<"-
		

/KS_327103_I_8_0007.djvu

			LIRA
		

/KS_327103_I_8_0008.djvu

			1090077134
		

/KS_327103_I_8_0009.djvu

			6
)
0
-
7.
гз^-
,L
LIRA POLSKA.
- <$>— y^ßy^L'М/'ї
X
ür-o
Warszawa
Nakład księgarni
ęj G. CE N TN ER SZ WE RA
ul. Marszałkowska 143.
		

/KS_327103_I_8_0010.djvu

			tiftii.0tek
tspacińs
2№-Л(оu.l)
Дозволено Цензурою.
Варшава, 11 Мая 1895 г.
Б гаї М. Lewińskiego, Marszałkowska
		

/KS_327103_I_8_0011.djvu

			MÓJ OGRÓDEK.
J?osłuchaj, dziewczę, prośba moja krótka,
Więc lic swych jasnych nie kryj, ani
chmurz;
Posłuchaj, dziewczę, prośba to malutka,
Więc serca swego nie martw, ani trwóż;
Posłuchaj, dziewczę, prośba to cichutka,
Jak niepochwytny polot czystych dusz,
Które do niebios rajskiego ogródka
Na białych skrzydłach niesie anioł-stróż.
Posłuchaj, dziewczę, do mego ogródka
Wstąp, wstąp i zasłoń go od
		

/KS_327103_I_8_0012.djvu

			Posłuchaj, dziewczę, droga to bliziutka,
Więc serca swego nie martw, ani trwóż.
Co jest w ogródku — historya to krótka:
Kwitnie tam kilka purpurowych róż,
Dokoła z lilij białych jest obwódka,
Białych, jak szaty nieśmiertelnych dusz.
Jest tam i trawka zielona, mieciutka,
Jak puch gołębi lub jedwabny plusz,
Trawkę tę kryje srebrzysta narzutka
Z rosy, co błyszczy w świetle rannych
Jest tam i ścieżka, jak wstążka wąziutka,
Której nie zmroczył żaden ziemski kurz,
A na jej końcu kwitnie niezabudka,
Mego ogródka jasny anioł-stróż.
Ta niezabudka, ach! ta niezabudka,
Świeżość swą brała z lic twych, jasnych
A barwy swoje wzięła bałamutka
Z twych oczu, lśniących, jako błękit mórz,
A swą niewinność przejęła filutka
Z twych myśli czystych, jak kwiat bia­
łych
		

/KS_327103_I_8_0013.djvu

			Sama wykwitła tu, w głębi ogródka,
Lecz nic jej nigdy ztąd nie wyrwie już.
To mój ogródek, dziewczę, rzecz drc-
bniutka,
Ale go szkoda dla wichrów i burz,
Więc usłysz prośbę mą, wstąp do ogródka,
Jak słońca promień wstąp, jak anioł-stróż,
A kiedy przemknie twa nóżka malutka
Po ścieżce, której nie krył ziemski kurz,
To tam, gdzie jasna kwitnie niezabudka,
Swe złote serce, dziewczę moje, złóż!..
DO MYŚLI LUDZKIEJ.
Jest w nas potęga, co jak żar płomienia
Niszczy, i dźwiga, i tworzy i burzy,
Co czasem dzikim chwastem się rozplenia,
Czasem wykwita nakształt wonnej róży,
Czasem pleśnieje, jak woda bagniska,
Czasem, jak grzmiąca fala, co z gór
		

/KS_327103_I_8_0014.djvu

			W przepaść się strąca, lub do szczytów
Dla której granic przestrzeń nie zakreśli,
Czas nie odmierzy — a jest to potęga
Człowieczej myśli.
O! hańba myśli, gdy gnuśna, leniwa,
Więdnie powoli w bezczynności toni,
Choć tyle haseł do dzieła ją wzywa,
Tyle pobudek wzniosłych w koło dzwoni!
Hańba jej, kiedy, w egoizmu pęta
Wplątana, tylko o sobie pamięta
I siebie tylko kocha.; gdy wesele
Innych nie cieszy jej, ni ból nie smuci,
Lub gdy jak nędzny płaz do stóp się
Poziomych chuci.
O! hańba myśli, gdy władz swych używa
Na krzywdę innych i zło w koło szerzy,
Snując, jak pająk, nikczemne przędziwa
Zbrodni, zniszczenia, fałszu i grabieży.
Hańba jej, kiedy, własnej swój godności
Niepomna, ślepej idzie służyć złości
I nienawiści dzikiej, lub moc
		

/KS_327103_I_8_0015.djvu

			Swojej potęgi wytęża szalonej,
Żeby zatopić w bliźnich duch i ciało
Ucisku szpony.
Ale cześć myśli, gdy w cudną krainę
Piękna natchnioną spogląda źrenicą
I sztukę tworzy; cześć jej, kiedy w sine
Przestwory strzela gotycką wieżycą,
Albo gdy tony tysiączne mi śpiewa
Ludzkich serc drgania, cześć jej kiedy
wlewa
Poezyi siłą w martwe słowa — światy,
Dyszące żarem wiecznych walk życio-
Lub w czystych kształtów ubiera się szaty
I barw tęczowych.
Ale cześć myśli, gdy nauki mocą
Do stóp człowieka nachyla świat cały,
Budować każe siłom, co druzgocą,
Słuchać potęgom, co pana nieznały!
Cześć jej, gdy z starych kart dawnego
Ściera pył wieków, albo gdy z ukrycia
Cichej pracowni, przez oko
		

/KS_327103_I_8_0016.djvu

			Od wnętrza ziemi aż do niebios szczytu,
Wyśledza w świecie, co w krąg się roz­
prawa wszechbytu.
O myśli! jakżeś potężna i wielka!
Ty czasem gromy ciskasz tytanowe,
Czasem, jak ruchem miarowym kropelka,
Wiercisz przepaście, tworzysz morza nowe.
Myśli! Czy jednak wystarczy ci mocy,
Żeby rozwiązać w czarnej zwątpień nocy
Te trzy zagadki ludzkiego istnienia,
Co, jak trzy sfinksy, bram wszechwiedzy
strzegą,
Te trzy ludzkości wieczne zagadnienia:
Zkąd ? gdzie ? dlaczego ?
Aksel.
STRASZNA BAJKA
ze wspomnień dziecinnych.
Hej — nianiu!.. już zmierzchy
Padają na wierzchy
Lipowych naszych
		

/KS_327103_I_8_0017.djvu

			Praw bajki, starucho,
Nuć do snu na ucho...
Niech brzmi twój cichy śpiew.
— A o czem mam prawić?
Co śpiewać, czem bawić ?
Już wszystkie piosnki wiesz!
Zaklęta królewna,
To bajka za rzewna,
Dziś pewnie innej chcesz?
Tak nianiu... mnie trzeba
Szelestu, chmur z nieba,
Z piorunów pieśń mi zwij !..
Niech burza przeleci,
Ogniami zaświeci,
Gromami błyśnie żmij 1
— Duch wszelki!.. Co tobie?
Ja tego nie zrobię, —
Lękam się grzmotu burz;
Ja wolę, kochanku,
W powieści swój wianku
Sto złotych ujrzeć
		

/KS_327103_I_8_0018.djvu

			— Nie! pieśni tej nie chcę,
Bo pieści, bo łechce,
Aż serce mdleje mi.
Ja lubię pogodę,
Lecz chętniej wzrok wiodę
Po niebie, które grzmi.
Tak ślicznie, gdy nocą
Pioruny migocą
Na czarnem łonie chmur;
Gdy błyski ogniste,
Płomienne, to krwiste,
Plączą się w długi sznur!
Czy nie znasz ty bajki,
Gdzie wichry dmą grajki,
Próbują dębów moc?
— Znam, dziecko, nie jedną,
Lecz ustka ci zbledną,
Niedobrze przejdzie noc.
Tak, zuchu mój mały,
Ty będziesz drżeć cały,
Serduszkiem trwożnie
		

/KS_327103_I_8_0019.djvu

			Gdy bajka, co spłynie
W tak późnej godzinie,
Zwije sie w czarną nić.
— Mów, nianiu — mów prędko!
Ja uchem jak wędką
Będę ją chwytał wciąż.
Wszak nianiu, ja muszę
Wojacką mieć duszę,
Wszak z dziecka rośnie mąż.
Jeżeli się strwożę,
To główkę położę,
Zakryję oczy tak !..
Ty zmilkniesz w pół baśni:
Ten strach ci wyjaśni,
Ze ze mnie trwożny ptak.
— Więc słuchaj ... „Daleko,
Za górą, za rzeką —
Nie dojść ci, zuchu, tam! —
Wśród uschłych podwoi,
Posępny gmach stoi,
Sto wież ma i sto
		

/KS_327103_I_8_0020.djvu

			Na murach mchy rosną
Czy zimą, czy wiosną,
I niebo wiecznie w mgłach;
Na basztach zamczyska
Straż dzierżą wężyska,
A wewnątrz mieszka strach.
Kto wejdzie do środka
Wnet widmo go spotka
U gmachu siódmych drzwi...
Wzrok mgłą ma owiany,
Na piersi trzy rany,
A w ręku czarę krwi.
O! trzeba być zuchem,
By za tym iść duchem
I twarzą patrzeć w twarz —
I spełnić z rąk mary
Krwi świeżej pół czary
I przy niej trzymać straż!
A wiedz ty: gdy ona
Wyciągnie ramiona,
Do piersi weźmie
		

/KS_327103_I_8_0021.djvu

			Szał ciebie ogarnie!
W pierś własną męczarnie
I bóle weźmiesz jej.
I pójdziesz na męki,
Żeś dotknął tej ręki,
Gdzie ostrza cierni tkwią —
I z Bogiem się skłócisz,
Lecz jej już nie rzucisz,
I w piekło pójdziesz z nią!
A w koło zamczyska
Coś jęczy, grzmi, błyska,
Szatański krąży tan —
I dzwonią w łańcuchy,
Zwyczajnie złe duchy,
Mieszkańce pustych ścian.
A mara na przedzie
Wciąż dalej cię wiedzie
W ciemności głuchą toń —
Pochyla się — bladnie,
I ręce swe kładnie
Na pierś twą, czoło — skroń..
		

/KS_327103_I_8_0022.djvu

			— іб —
. ~ Krzyk nagły z dziecięcej
Padł piersi... Na ręce
Piastunki runął zuch.
Zerwała się niania,
Sen — widmo odgania,
Lecz stoi mara — duch!
Nad dzieckiem schylona
Wyciąga ramiona,
Unosi krwawą dłoń —
Pochyla się — bladnie...
I ręce swe kładnie
Na pierś mu — czoło — skroń!....
Kazimierz Gliński.
WSCHÓD SŁOŃCA.
Swit!.. Pierś ziemi sen kołysze —
Otulona w mgły i ciszę
Czeka nocy końca.
Drzewa — wody — kwiaty drzemią,
Sen na ziemi, mrok nad ziemią...
Słońca! słońca!
		

/KS_327103_I_8_0023.djvu

			Wysrebrzała gwiazda świtu,
W kryształową toń błękitu
Skryła się i zgasła.
Poczerwieniał wschód... Doliną
Rubinowe światła płyną,
Dnia letniego hasła.
Nagle wybiegł snop promieni,
Na milczącej wód przestrzeni
Zbudził ze snu fale...
Drżenie przeszło przez świat cały,
Jakby wzdłuż się posypały
Perły i opale.
Senne kwiaty czoła wznoszą,
Drżą przebudzeń dreszczem ...
Lecą światła im na głowę,
Złote — srebrne — purpurowe,
Brylantowym deszczem.
Brzmi pieśń ziemi szklana — cicha...
To szmer fali: to wiatr wzdycha
Piersiami sennemi...
ziemi pierś rozkoszą,
		

/KS_327103_I_8_0024.djvu

			Wśród tęczowych barw powodzi
Z tajemniczych krain wschodzi
Oblubieniec ziemi.
Za promieniem promień wzlata
Gdzieś z za świata, na pierś świata
Ziemio! blaski chwytaj!..
Drzew schyliły się szpalery,
Płyną szumy — szepty — szmery:
Królu nieba! — witaj !
Na błękitów tło srebrzyste
Weszło słońce złote, czyste,
W ogniach i purpurze...
Rozwinęły się powoje,
Lilje wzięły śnieżne stroje,
Woń posłały róże.
Gdzie traw puchy aksamitne,
Białe, żółte i błękitne
Motyle pognały;
Zabrzmiał ptasząt głos srebrzysty:
Śpiew, wołanie, krzyki, świsty...
Koncert dnia
		

/KS_327103_I_8_0025.djvu

			W hymn uderzył świat zbudzony —
Płyną pieśni, biją dzwony,
Rusza lud z robotą —
Pochylił się łan pszeniczny...
Dzień pogodny, ciepły, śliczny —
Z niebios kapie złoto!
Kiedy podrósł, pasł gąski na łanie —
A że matuś prędko jakoś zmarli,
I rodzica prawie nie znał całkiem:
Grzbiet nakrywszy sukmany kawałkiem.
Więc pociechą były mu jedyną
Gąski i staw pokryty łoziną,
I nad stawem wierzbina rosnąca,
Z której kręcił fujarki nielada —
Puchy kwiatów, które wiatr potrąca
I to echo, które w borze gada.
Kazimierz Gliński.
GĘSIARZ.
się na twardym tapczanie;
I
Źli ludziska z chaty go
		

/KS_327103_I_8_0026.djvu

			Pasąc gęsi wiejskich gospodarzy,
Myślał nieraz: O czem łąka gwarzy
Takim szumem długim, uroczystym,
Gdy wiatr wionie, czubki traw poruszy ?
Zkąd to niebo, co w stawie przejrzystym
Lśni błękitem i jasnością prószy ?
Myślał sobie: Dla czego latają,
Brzęcząc, muchy i komary grają?
Zkąd ten pająk snuje nić tak cienką ?
Jak tkacz dobry na przędziwie zna się?
Czemu wróbel z wesołą piosenką
Hasa sobie, a gąsek nie pasie?
Myślał: Czemu nocą nie śpią bąki:
Hu! hu! jeno wykrzykują z łąki?
O czem gąsior z gąskami gawędzi,
A czasami na pustym ugorze
To za jedną, to za drugą pędzi ?
Bardzo często myślał o gąsiorze.
Nikt nie spytał: czy ten kij pastuszy,
Według jego myśli jest i duszy ?
Jęno Magda przybiegała
		

/KS_327103_I_8_0027.djvu

			Coś szeptała każdego wieczora,
Ze aż ciarki uczuwał za pasem
I uważniej patrzał na gąsiora.
Lat nie liczył, a te niespodzianie
Szybko zbiegły przy gąskach na łanie —
Więc zamarzył... ot! jak marzy wielu...
Ale inną widać Bóg miał wolę:
Brzękły skrzypki na Magdy weselu,
Gdy on szare pędził gąski w pole.
Nie zastękał — tylko myśl ponura,
Nagła, szybka, jak wichrowa chmura,
Przez zmarszczone przeleciała czoło,
Gdy drgnął bęben, zahuczały basy —
Tylko pląsem poszły przed nim w koło
Łany żytnie, pagórki i lasy.
Upłynęły miesiące i lata...
Zszedł wędrówką niemały kęs świata:
Tam na pańskim dworze był fornalem,
Tam lokajsko gdzieś służył paniczom —
W sercu jednak coś łkało" mu żalem,
Ku przeszłości zwracał się
		

/KS_327103_I_8_0028.djvu

			I, gdy starość na ramiona siadła,
Głowa ciężka ku ziemi opadła,
Gdy biczysko nie klasnęło w dłoni,
Z piersi kaszel wyrywał się suchy:
Wsi rodzinnej znów zapragnął woni,
W znanych wichrów wsłuchać się pod­
muchy.
I zobaczył we mgłach, hen — daleko,
Białe sioło nad błękitną rzeką,
Krzyż kościelny ku niebu wzniesiony,
I nad stawem czeremchy pachnące...
Płyną szmery, brzmią srebrzyście dzwony,
Wiejskie stadko pasie się na łące.
Ach! i poczuł łzy ogromne w oku,
Ogień w sercu—wiec przyśpieszył kroku,
Lecz w rodzinnej wiosce już nie było
Żadnej blizkiej, pokrewnej mu duszy...
Boga chwalić, źe gąsek przybyło,
Ze się znalazł dawny kij pastuszy.
Noc przepędził w karczmie na podłodze,
A nazajutrz pasł gęsi przy drodze.
Nogi brudnym owinął
		

/KS_327103_I_8_0029.djvu

			Po żołniersku zmówił pacierz zcicha;
Nad zielonym znowu stanął łanem,
Co to piersią niewidzialną wzdycha.
I zrobiło się mu dziwnie senno,
Kiedy słonko wzniosło twarz promienną,
Jakiemś ciepłem poczciwem oblało,
Utuliło jego pierś zaskrzepłą...
Z tamtej strony i dawniej wstawało,
Na twarz jego kładło blask i ciepło.
Po nad stawem ta sama wierzbina
Gałązkami ku falom się zgina;
Puchy kwiatów rzuca wiatr w powietrze,
Senne echo gra w dalekim borze,
Tylko niebo odrobinę bledsze
I jasności dawnej mniej w jeziorze.
I zadumał się o dawnych latach,
0 brzęczących muchach, wonnych kwia-
1 dziś muchy brzęczą, kwiaty kwitną;
Tylko coś przygasło, coś się śćmiło:
Kwiaty mają szatkę mniej błękitną,
Muszym skrzydłom szelestu
		

/KS_327103_I_8_0030.djvu

			I przypomniał, jak nieraz mgła biała
Srebrne perły na łąkach dzierźgała,
Duży księżyc stawał nad jeziorem,
Muskał fale bladych świateł wiązką —
Jak tu Magda spóźnionym wieczorem
Przybiegała tą drożyną wązką.
I przypomniał, jak godziną nocną
Raz mu serce uderzyło mocno...
Ale stadko pomarzyć nie dało,
Bo zasiane pólko było blizko,
Więc się chwiejąc, szło tam i gęgało:
— „A hyl, gąski! nie dla was owsisko!..“
Cicho, zdradnie rok za rokiem bieży...
Tam ktoś umarł—a niech w grobie leży!..
Tu dziedzica biały dwór się spalił —
A co jemu do dziedzica dworu ?
— „A hyl, gąski!“ — On się nie oddalił
Na krok jeden od swego ugoru.
Czy się niebo zachmurzy i spuści
Deszcz rzęsisty z rozwartych czeluści,
Czy się słonko z obłoków
		

/KS_327103_I_8_0031.djvu

			Pali ziemię, drzew żółci gałązki:
On oparty na kiju swym stoi,
Lub od owsa odpędza złe gąski.
Twarz słoneczne spaliły mu żary,
Grube ręce skąsały koniary;
Dżdżysta jesień pod lewą łopatką
Siadła ostrym a szarpiącym bólem;
Nawet gąski skubnęły nie rzadko,
Gdy się czegoś zadumał nad polem.
Broda duża urosła, z powagą
Krętym włosem okryła pierś nagą;
W pałąk krzepkie ramiona się zgięły
I podały się naprzód kolana;
W siwych oczach łzy nieraz stanęły,
Z ust wybiegła skarga wpół urwana.
W czasie zimy z gąskami swojemi
W ciemnym kątku, na mokrej spał ziemi;
Szary gąsior nieraz mu uciekał,
Chleb wykradał ukryty w stodole —
Więc był głodny dzień cały... i czekał
Nowej wiosny i ruszał na
		

/KS_327103_I_8_0032.djvu

			Znały gąski swojego pastucha:
Gdy się zdrzemnął gęgały do ucha;
Gdy się budził, na obszernym łanie,
Choć dzwoniły świerszcze i koniki —
Nieustanne gąsiora gęganie
Zagłuszało śpiew innej muzyki. —
Włos mu zbielał — bo bieli niedola!
Wreszcie umarł przy gąskach wśród pola.
Nikt nie widział, jak czoła uniżył,
Jak się z ciałem duch marny rozprzęgał,
Tylko gąsior ostrożnie się zbliżył
I źałośnym lamentem zagęgał.
się drzew wierzchy,
Długi pobiegł szmer;
Srebrne światła, ciche zmierzchy
Z górnych płyną sfer...
Kazimierz Gliński.
		

/KS_327103_I_8_0033.djvu

			To nad gaje
Księżyc wstaje,
Jasną wznosi twarz...
Dzwonią fale, szepcą gaje:
Witaj, królu nasz!
I zatoczył krąg podniebny
Pan blekitnj'ch pól...
Zeszedł duży —jasny — srebrny,
Cichych marzeń król!
Z gwiazd orszakiem
Złotym szlakiem
Rzucił blaski w dal;
Spłynął senny z gwiazd orszakiem
W toń srebrzystych fal.
Przeszły ciche błyskawice,
Prysnął światła smug;
Patrzą złote dwa księżyce
Z dwóch przeciwnych dróg...
Po nad brzegiem
Z fal szeregiem
Głuchy pobiegł szum;
Wielkie koła ponad brzegiem
Splótł komarów tłum
		

/KS_327103_I_8_0034.djvu

			Ciszą, pieśnią ziemia wita
Oblubieńca wschód:
Muślinami mgieł spowita
Wzdycha głębia wód.
Hen — daleko,
Szmerów rzeką
Płynie gędżba traw,
Drgają światła... hen — daleko...
Gra szelestem staw.
Cicho — senno... a dokoła
Pieśń srebrzysta drży:
Pochyliły się wierzb czoła,
Ros upadły łzy.
Brzoza biała
Włos rozwiała
Nad głębiną wód:
Wierzy w miłość brzoza biała,
Wierzy w miłość — cud!
W cieniu drżących trzcin ukryty
Szary pająk siadł;
Rzuca wiotką nić w błękity,
Rzuca drugą w
		

/KS_327103_I_8_0035.djvu

			Pająk wierzy
W moc jęcierzy,
W dokonany trud;,
W świętość pracy pająk wierzy,
W silnej woli cud!..
Kazimierz Gliński.
I
BIAŁE RÓŻE.
J^Złartwe — bez życia i woni,
Z drżących wypadły mi dłoni
Dwie białe róże...
Piersią ból wstrząsnął okrutny
I zbiegły po twarzy smutnej
Dwie łzy... łzy duże...
Na kwiat upadły zeschnięty,
Jak rannej rosy dyamenty
O bladym świcie ...
Czyż jednak łza ta... łza krwawa,
Co pierś paliła jak lawa,
Wróci im
		

/KS_327103_I_8_0036.djvu

			Jak przez mgły srebrnej tumany,
Pamiętam smutek rozlany
Na lic, marmurze:
Ach! płomień objął ją całą,
Kiedym jej wręczył nieśmiało
Dwie białe róże...
Jak te królowe ogrodu,
Tonące w blaskach zachodu,
W łuny purpurze,
Płonąc zwróciła się ku mnie
I odepchnęła tak dumnie
Te białe róże.
Dziś one nieraz w noc ciemną
Żalą się na nią przedemną,
Skargi zanoszą:
Chciały pic rosę z jej oczu,
Na piersi jej, lub w warkoczu
Konać z rozkoszą...
W toń źrenic patrząc błękitną,
One by śniły, że kwitną
W niebios
		

/KS_327103_I_8_0037.djvu

			A tak schły wolno... schły, z żalu,
Ze nie tkną ust jej koralu —
Ach, biedne róże!..
Martwe — bez życia i woni
Z drżących wypadły mi dłoni
Dwie białe róże...
Piersią ból wstrząsnął okrutny
I zbiegły po twarzy smutnej
Dwie łzy... łzy duże...
Władysław Nawrocki.
Natchniona pieśń bez końca,
Zrodzona z drgnień
Harmonii boskich stref...
A źródłem jej
Jest pierś kobiety wrząca,
Co burzy nam
1IIŁOŚĆ.
— to
		

/KS_327103_I_8_0038.djvu

			- З2 -
Miłość — to skra,
Co nieci w naszem łonie
Wulkany żądz,
Pragnienia wichrów, burz!
Co żarem swym
Nam rozpłomienia skronie
I w pragnień raj
Zamienia usta z róż ...
Miłość — to kwiat
Upojeń i rozkoszy,
Co, z głębi serc,
W błękitu strzela toń!
Rozpiera pierś,
Sen z powiek naszych płoszy,
A w mózgu szał
Zabójcza nieci woń!
Miłość — to raj
Dla dwojga serc z płomienia,
To wieczny zdrój
Upojeń, pragnień, snów!
To dziwny
		

/KS_327103_I_8_0039.djvu

			Co rzeczywistość zmienia
W uroczy sen...
To boska pieśń bez słów!..
Gdy w sercu twem
Obierze swe ołtarze,
To w proch się korz
I boską oddaj cześć!
Bo mocarz ów
Nielitościwie karze
Szaleńców tych,
Co śmią z nim walkę wieść!
Władysław Nawrocki.
FI JOLKI.
Hiby pierwsze wiosny tchnienie
Na zbudzoną błoń,
Zeszłaś ku innie, jak marzenie,
Tchnąc fijołków woń.
Fijołkami zasypałaś
Sukienkę błękitną
		

/KS_327103_I_8_0040.djvu

			Drżą fijołki w złotych splotach
I w oczętach kwitną...
Czyż królewską po nad niemi
Władzę Bóg ci dał,
Wieńcząc skronie dyjademem
Złotych słońca strzał?
Gdziebądź zwrócisz swe oczęta,
Wszędzie tak radosno,
Gdziebądź stąpniesz—z pod stóp twoicłi
Wszędzie fiołki rosną...
Ponad ziemią zawisł szary
Nieprzejrzany mrok,
W dal zamgloną tyś utkwiła
Rozmarzony wzrok,
I w tern sennem zadumaniu,
Jakby wniebowzięta,
Zatopiłaś w złotej fali
Splotów — swe rączęta...
W nieprzejrzanych mroków łonie
Tonął cały świat,
Kiedyś splotom swym wydarła
Już ostatni
		

/KS_327103_I_8_0041.djvu

			I na szczątki poszarpałaś
Drobne fiołków kwiecie —
Jak to nieraz źle i kwiatem
Nawet być na świecie!
Gdym te szczątki poszarpane
Ujrzał u twych stóp,
Gdzie im wczesny, choć rozkoszny
Przeznaczyłaś grób,
Z piersi cicha i bezwiedna
Wypłynęła skarga:
Umie stargać szczęście czyje,
Kto tak kwiaty targa!,.
I ująłem w moje dłonie
Drobną, białą dłoń,
I znowu mnie opłynęła
Fijołkowa woń,
I szeptałem, patrząc w toń twych
Źrenic fijołkową:
Dla poddanych swych litości
Więcej miej, — królowo!..
Władysław
		

/KS_327103_I_8_0042.djvu

			— З6 —
MOJA GRETCHEN.
I płoszyła sen mój cichy
Pieśnią Gretchen, twarzą Psychy,
Czarnem okiem, dłonią białą,
Dziewiczemi łzy;
Wprzódy do niej na pokoje
Weszły śpiewne piosnki moje
I wyznały jej nieśmiało:
„Jakaś piękna ty...“
Potem w wieczór księżycowy,
Gdy zdrój wiosny bił do głowy,
I z kadzielnic mego sadu
Szła dymiąca woń,
Zapomniałem nędzny, lichy,
Ze jest siostrą Gretchen Psychy,
Pod osłoną winogradu
Brałem białą dłoń ...
Na swe usta dłoń jej kładłem,
O jej miłość trwożny bladłem,
By nie pierzchła, jak sen złoty,
I bez skarg, i
		

/KS_327103_I_8_0043.djvu

			I znów nektar^ust jej piłem,
Znowu do niej się modliłem,
Znów spragniony jej pieszczoty
I szczęśliwy znów...
fi
Wówczas, zda się, ziemia cała
Echem raju rozbrzmiewała,
Kwitła, jako wróżek lasy
W świętojanki noc,
I sam miesiąc, piastun siwy,
Rozpowiadał gwiazdom dziwy,
Jaka ludzkiej moc jest krasy,
Jaka szczęścia moc!..
Promyk słonka któż dogoni ?
Krzew uwiędłe listki roni,
A gdy miesiąc z gwiazdą spotem
Promieniały nad jej czołem
I łódź biegła po jeziorze
W ciszę, w mrok i dal,
Wówczas spływał śpiew miłosny
Z czarem nieba, ziemi, wiosny,
Z tern co ludzkie, i co Boże,
Z siną wstęgą
		

/KS_327103_I_8_0044.djvu

			Jesień nić na wiatry miecie,
Przędzie, miecie w dal....
Dziś, gdy idzie wieczór cichy,
Żal mi mojej dawnej Psychy.
I jedynej na tym świecie
Mojej Gretchen żal...
Józef Korwin Kuczyński.
POWITANIE PIEŚNI.
Znowu zeszła do mnie w gości,
Co mi była wróżką pierwszą,
Zeszła zwrotka o miłości,
Jakąś inszą, jakąś szczerszą...
Ledwie chmur przedarła rąbek,
Ledwie weszła na pokoje,
Zaszczebiotał mój gołąbek,
Zbłękitniało niebo moje...
Śpiewaj ptaszku, śpiewaj słodziój,
Śpiewaj tylko o
		

/KS_327103_I_8_0045.djvu

			Póki słonko jasno wschodzi,
Póki wróżka u mnie gości...
Ściel się gniazdko, ściel się ciasne,
Niech gołąbkę w niem wypieszczę,
Póki noce jeszcze jasne,
Póki róże wonią jeszcze...
Józef Korwin Kuczyński.
WIOSNA.
lFuż okwitł wonny bez,
Już gną się listki róż,
Jutrznianych pełne łez —
Dzieweczko!.. Wiosna już!..
Dzieweczko dłoń mi daj,
Szczebiotem ptaszkom wtórz;
Na dworze pachnie maj,
W ogródku wiosna już...
We włosy kwiatek rzuć,
Sukienkę białą włóż
		

/KS_327103_I_8_0046.djvu

			Do spółki z ptaszkiem nuć:
Już wiosna... wiosna już...
Oczęta jasne zwróć
Na bujne fale zbóż —
Do spółki z ludem nuć:
Już wiosna... wiosna już...
Dłoń w dłoń, u skroni skroń
0 wiośnie śpiewkę kończ:
Twarzyczkę ku mnie skłoń,
Z ustami usta złącz,
U szyi zapleć dłoń
1 myśli nasze splącz...
I myśli nasze splącz
W błękitną pieśń bez słów,
Do spółki z ptaszkiem kończ:
Znów wiosna... wiosna znów...
Józef Korwin Kuczyński.
GDY UMRĘ.
Gdy umrę, niech mnie prz}rroda uwięzi
W lotniejsze formy i w kolory
		

/KS_327103_I_8_0047.djvu

			— 4i -
Niech mnie na stosie cedrowych gałęzi
Przepali ogień i wchłonie powietrze ...
A kiedy ciężkie cielesne okowy
Płomykiem wioną pomiędzy chmur pianę,
Wy mojej urnie powiedzcie grobowej,
Ze nie umarłem i że zmartwychwstanę...
I
W godziny życia bezbrzeżnych zawiei
I łez palących, jako lawy zdroje,
Jam zawsze wierzył w modlitwę nadziei,
Jam zawsze wierzył w zmartwychwstanie
A więc ja nie chcę śmierci korowodu
To wszystko jednej szczerej łzy nie-
I nie chcę ciżby, co podmuchem chłodu
Mrozi twarz trupią i serce rozdarte...
Nie chcę marmurów ... marmur nad mo­
giła
Przytłacza kwiaty, płaczki grobów
		

/KS_327103_I_8_0048.djvu

			. і
Nie chcę chwalb pustych, oprócz stów:
„W nim biło
Serce czuć, kochać i przebaczać zdolne...*?
Józef Korwin Kuczyński.
С U P I O.
Oh, daj mi życie, ciszę i swobodę,
Wyrwij z mych piersi powszednich nędz
kleszcze,
Myśl moja świeża, serce moje młode, ;
I siły moje nie stargane jeszcze ...
Do równowagi duch mój się ułożył,
Całokształt życia ujął i zrozumiał,
Dotąd instynktem artysty jam tworzył,
Dzisiaj—świadomie ja tworzyć bym umiał«
Twórczości łaknie mój duch, jako chleba,
Czuje, że karm’ ta zolbrzymi go jeszcze;!
Ale, niestety! — do tego potrzeba
Wyrwać z mych piersi powszednich nędz;
kleszcze...
Józef Korwin
		

/KS_327103_I_8_0049.djvu

			Z CYKLU „STACCATO.“
MIĘDZY LINIAMI.
To, co tu z kartek sznurem wyziera,
Jest cieniem, co zmysły mami, —
Gdyż najpiękniejsze z mych wierszy wta-
Kryją się między liniami...
Pisze je ducha dłoń niewidzialna,
Dłoń wielka, nielitościwa:
Ma za kałamarz me serce, pióra
Z własnych mych skrzydeł wyrywa... #
OSTATNI KĄT.
Jam był rozkosznem chłopięciem,
Tyś miała ledwie rok piąty, —
Jam do cię jeździł w konkury,
A tyś chowała się w kąty.
Później nie mieliśmy kąta,
Gdzieby od oszczerstw być w dali,
Aż wreszcie dobrzy ludziska
Pod ziemię ciebie
		

/KS_327103_I_8_0050.djvu

			...NIE UKOŁYSZĄ...
J\ZLój maleńki ból kołysząc,
Śpiewała mi matka:
— Luli, mały, będziesz wielki,
Kiedy wzrośniesz w latka!
Prawda, matko! ból się rozrósł,
Pierś strasznie ugniata ...
I już go nie ukołyszą
Wszystkie matki świata.
CAŁA HISTORYA.
Uina jej było na imię
Czujesz wdzięk piękna w naturze?..
Tak czysta była jej dusza...
Patrz! Anioł przemknął tam w górze...
A później — mała trumienka
W kadzideł i gromnic dymie ...
Słyszysz, jak serce mi pęka?..
Nina jej było na imię
		

/KS_327103_I_8_0051.djvu

			W TEATRZE I W ŻYCIU.
K a czułej byłem z nią sztuce:
Dama młodziana zdradzała ...
I wszystkie damy płakały —
I moja luba płakała.
Gd)7 się to później przeniosło
Z teatru na życia deski, -
Choć mnie tak brzydko zdradziła,
Nie uroniła i łezki.
CIRCULUS VITIOSUS.
Ja wszystko pani wyszydzę:
Mój ból, zapały najszczersze,
Twą miłość, świata porządek,
A nawet własne me wiersze.
A nawet własne szyderstwo
W szyderstwa wyszydzę szale...
I z tego właśnie wynika,
Żem nie jest szydercą
		

/KS_327103_I_8_0052.djvu

			KATASTROFA.
W ięc było morze wielkie — życie,
A jam był majtek ladajaki,
Wiec była skała — twoje serce,
I były oczy twe — majaki...
Więc choć o skałę twego serca
Łódź mego życia się rozbiła,
Nic nie żałuję, gdy na pomoc
Tyś mi ramiona rozchyliła.
PERŁY.
3?erłę zgubiło dziewczę swawolne, —
Wiec płacze rzewnie po niej,
I szuka wszędzie, i z modrych oczu
Za łezką łezkę roni.
— Dziewczyno moja! to widzę, głowę
Straciłaś ty w kłopocie:
Perełki jednej szukasz maleńkiej,
A gubisz — pereł
		

/KS_327103_I_8_0053.djvu

			POŚRÓD CYPRYSÓW.
Nie wierz, gdy przyjdą ci obwieścić,
Żem umarł w życia maju, —
Lecz wierz, ze zawsze wierny tobie
Gdzieś w obcym tęsknię kraju...
W kraju, gdzie wiecznie cudna jesień
I słońca blask jest złoty...
Pośród cyprysów smutny chodzę
I co dnia mrę z tęsknoty...
Józef Jankowski.
RONDA SMĘTNE.
RONDO.
Piszę rondo, gdy w duszy głębinie,
Jako struga srebrzysta w dolinie,
To w mchach skryta i w traw aksamitach,
To w słonecznych znów pluszcząc od-
świtach,
Miękka, śpiewna melodya się
		

/KS_327103_I_8_0054.djvu

			Jako świegot ptaszęcy w gęstwinie,
Refren płynie, i rwie się i ginie,
Kiedy, w marzeń żeglując błękitach,
Piszę rondo.
I sam nie wiem, dlaczego to czynię,
Lecz w powitań czy żegnań godzinie,
Na gór szczytach, przy gwiazd chryzo-
litach,
Na samotnych grobowcach i płytach,
Lub, gdy z ócz Jej blask tęskny mi skinie,
Piszę rondo...
TRZY DOBY.
]D alej pragnie młodość wrząca,
Nieskończonych w przestrzeń dróg,
Zapatrzona w blaski słońca,
Wsze zapory w prochy strąca —
Pochód jej — piorunów huk!
Pierzchły złudy. Z bóstw tysiąca
Jeden snać się ostał bóg:
Nawyknienia moc, gnająca
		

/KS_327103_I_8_0055.djvu

			Starość śle siwizny gońca,
Człek dość brzemię życia wlókł,
Spocząć pragnie noga drżąca —
Lecz myśl kracze, jako kruk:
„Snać i w śmierci nie ma końca,
Dalej!.
ŚPIĄCA KRÓLEWNA.
Jak woń fijołków, z duszy mi wionie,
Przed główką w płowych loczków koronie,
Piosenka słodka, prosta a rzewna!
Cicho! zaklęta śni tu królewna!
Cicho! Nie budźcie serca w jej łonie!
O, kwietne, rośne, wiosenne błonie!
O, kryształowe, jeziorne tonie!
0 przeczuć gędźbo cicha, niepewna,
Jak woń fijołków!
Czas przejdzie! lato skwarne rozpłonie
Serce rozdzwoni się w złotym dzwonie,
1 nuta uczuć popłynie
		

/KS_327103_I_8_0056.djvu

			Dziś, lilii krewna, niech śni królewna,
Niech sny jej białe owioną skronie,
Jak woń fijołków.
POKŁON.
S„mutku! z łona wszechistnienia
Tchnienie twe się rozpłomienia
I na dnie radosnych szałów,
Jak brzęk cichy w szkłach kryształów,
Nieuchwytne budzi drżenia.
Tyś ów puhar upragnienia,
Gdzieś tęsknica się wyplenia
W bezmiar, precz od ziemskich kałów,
Smutku!
Z pokolenia w pokolenia
Wstrząsaj duszę aż do rdzenia!
W łzach chorałów, w skrach zapałów,
Cześć ci, ojcze ideałów,
Tajny wieszczu nieskończenia,
		

/KS_327103_I_8_0057.djvu

			NAPIS NA GROBIE.
Jako kwiat wzrasta, jak kwiat pada
ścięty..
—0  wiejskich dzwonów dalekie lamenty!
0 ciszy skrytych pośród niw cmenta-
Nieboskłon ogniem zachodu się żarzy,
W szafir ciemnieją blade firmamenty.
— 0, aromaty macierzanek, mięty! —
W dal cicho płyną srebrną chmur okręty,
Dusza w woń cała roztapia się, marzy,
Jako kwiat...
Jiko kwiat wzrasta, jak kwiat pada
ścięty..
Bezbrzeżny spokój bez żądz, bez ponęty...
0, nędzo lśniąc)rch żywota miraży!
— Cicho! coś w grobie, czy we mnie się
skarży,
Coś, mrąc, trwa jeszcze w woni nieujętej,
Jako
		

/KS_327103_I_8_0058.djvu

			TWÓRCY.
W marzenia świat gdyś zbłądził raz,
W ten czarodziejski wonny las,
Gdzie śpiącą się królewnę budzi, — £
Nie wracaj już pomiędzy ludzi,
Pod grobu raczej skryj się głaz!
Po arabeskach greckich waz
Płaz przemknie ci, ślad ujrzysz skaz...
O, precz! (za-ż wiesz, co bardziej łudzi.
W marzenia świat!
Tyś dał, coś miał. Tyś krasę kras
Z bezkresów stargnął w przestrzeń, cza-
Dał kształt, którego kał nie zbrudzi,
Tchnął żar, że mróz go nie wy studzi'
Tyś ducha pchnął, co gasł śród mas,
W marzenia świat!
WIZ Y A.
K^onwulsyjnie w przestrzeń wyciąga
W nieukoju wiecznym, w pragnień wiecz­
nej
		

/KS_327103_I_8_0059.djvu

			Widziadłem olbrzymiem, kędy zwrócę
Wieją w nieskończoność powietrznej prze-
Mrocząc blaski wschodów, zachodów ru­
mieńce.
Cień z nich czarny pada na starce, mło-
dzieńce,
Na wieńce dziewicze, na ochocze żeńce,
Na glob, co się wiecznie — dokąd? do­
kąd? — toczy.
Konwulsyjnie...
Te błagalne ręce, te ręce — szaleńce,
Prężące się wiecznie ku szczęścia ju­
trzence,
Co snać nie zabłyśnie na niebios rozto-
„Nigdy! “ „Wiecznie! “ „Nigdy! “ — serce
krwią się broczy,
Jakby je polipy zgniotły sturamieńce
		

/KS_327103_I_8_0060.djvu

			JESZCZE RONDO.
ї^-ondo, jak brylant pod słońcem, błysk:
Jak święta Gralu z opali miska,
Tęcz, barw i świateł mieni się zorzą,
A nie jest piewcy ciężką obrożą,
Lecz płodem tajnych mocy igrzyska.
Rzucam rym nakształt greckiego dyska
Sam wraca, w myśli gwałtem się wciska.
Składa się w strofy, a strofy tworzą
Rondo.
Eolska gędźba! dla dum kołyska!
Cóż mi symplistów urągowiska ?
W krągłe kielichy kwiaty się mnożą,
Kolisto usta w całus się złożą,
Kolistym rytmem samo wytryska
Rondo.
		

/KS_327103_I_8_0061.djvu

			CECHMISTRZ MELCHIOR
HALABARDA.
I.
swój budzie, co bez szwanku,
Od wieków stoi harda,
Ma kuźnię po pradziadach
Pan Melchior Halabarda.
Gra w krzepkich jego żyłach
Mieszczańska krew najczystsza, —
Wnet powie: to personat!
Kto spojrzy na cechmistrza.
Sławetnych wzorem przodków,
Co śpią już pod męgiłą,
Jak wielkie Stare Miasto,
On turzą słynie siłą.
Wspomina nieraz cechmistrz,
Gnąc w garści bretnal twardy,
Jak cenił August mocny
Pradziada
		

/KS_327103_I_8_0062.djvu

			іг.
Znad dumę z twarzy majstra,
Z spojrzenia i z uśmiechu,
Potentat i familiant
Jest starszym swego cechu.
Ma złoto w krzepkiem puzdrze,
Ma srebro w szafie z Gdańska, —
Melchiora Halabardę
Poważa brać mieszczańska.
Z respektem o nim gada
Mąż, dziecko i niewiasta:
„Wszech mieszczan to ozdoba,
To lumen wszego miasta!..“
Najwięksi nawet cenią
Cechmistrza stare imię:
Ksiądz Jacek, proboszcz z fary,
Ma w wielkiej go estymie.
ЦІ.
Rodzina Halabardów
Przoduje innym
		

/KS_327103_I_8_0063.djvu

			— st —
Ma zacne koligacje
I świetne parentele.
Świadectwo ich splendoru
Z archiwów miejskich bierzem:
Walenty Halabarda
Królewskim byt płatnerzem.
Uprzejmie król jegomość
W pamięci swej go chowat,
Nikt miecza tak nie wykut,
Tak zbroi nie szmelcował.
IV.
W Melchiora kuźni starej
Od świtu idzie praca,
Blask ognia brudne mury,
To krwawi, to ozłaca.
Dmuchają wielkie miechy,
Huk młotów kuźnią wstrząsa,
Sam cechmistrz rej tu wiedzie,
Siwego kręcąc
		

/KS_327103_I_8_0064.djvu

			Z podziwu nieraz czeladź
Aż oczy wybałuszy:
Gnie majster grube szyny,
Podkowy krzepkie kruszy.
Żelazne ma muszkuły,
Niedźwiedzie ma on bary,
Jak pradziad z saskich czasów,
Co w garści miął talary.
V.
W swym domie Halabarda
Na górnem mieszka piętrze:
Tam w ważkim alkierzyku
Klejnoty ma najświętsze.
Na zydlu staroświeckim,
Przy blasku żółtej świecy,
Siadywać lubi majster
W mieszczańskiej swej skarbnicy.
Dwa wieki, pięć pokoleń
Z alkierza patrzy ściany:
Kolczuga, ryngraf z miedzi,
Kunsztownie
		

/KS_327103_I_8_0065.djvu

			Heim, koncerz, miecz niemiecki,
Otłuczon tuż przy gardzie:
Pamiątki po płatnerzu
Walantym Halabardzie...
VI.
Nie dźwięczy w starym domu
Dziecięce szczebiotanie, —
Pan Melchior Halabarda
W bezżennym żyje stanie.
Co wieczór pustka głucha
Z alkierza go wypłasza,
Na Podwal sunie cechmistrz
Z podstarszym grać w marjasza.
Tam wielki dzban trójniaku
Nań czeka nieomylnie,
Przy miodzie perły cechu
Gawędzą krotofilnie.
A kiedy zegar antyk
Wskazuje punkt
		

/KS_327103_I_8_0066.djvu

			— бо -—
Pan Melchior chwiejne kroki
Kieruje w Stare Miasto...
VII.
Sześćdziesiąt zim przebiegło
Nad dumną starca głową: —
Nie pora Melchiorowi
Brać panią Melchiorową.
I duma nieraz cechmistrz
W prastarym pustym domu,
Ze ojców swych dziedzictwa
Ostawić niema komu!
Dzień kona, z kątów celi
Wypełza mrok wieczora,
Ból krwawy, gniewna rozpacz
Kąsają pierś Melchiora.
I bije łbem o mury,
Aż jęczy ściana twarda,
Ostatni z swego rodu,
Ostatni Halabarda!..
		

/KS_327103_I_8_0067.djvu

			JESIENI Ą.
W iec jesień wróciła już...
W ogień garść rymów i róż
Rzuciłem z wiosennych dni, —
Z gorzkim uśmiechem, przed siebie,
Po szarem rozglądam się niebie,
I tęskno, i smutno mi!
Hucz, wichrze jesienny, hucz! —
Nad stawem żórawi klucz
Dziś w wieczór widziałem znów;
Z tęsknotą ścigałem je wzrokiem,
Aż znikły za szarym obłokiem,
Jak garść nie wy śnionych snów...
Z za grobli, z za leśnych dróg
Myśliwski doszedł mnie róg
I głośny rozległ się strzał...
Nad laskiem dym uniósł się siny,
Jeleń wyskoczył z gęstwiny,
Ranny, bo w biegu się
		

/KS_327103_I_8_0068.djvu

			Z ostatnim uchodził tchem, —
Za polem skrył sie gdzieś tam
I w leśną poskoczył dal.
Stanąłem ... serce ściśnione
Iść mi nie dało w tę stronę,
Ból wkradł się do duszy i żal...
Na stromy wdarłem się szczyt,
Gdzie dziki rumianek kwitł
I ciemny rozrósł się bez;
Przez chwilę patrzałem w dal ciemną,
Nikogo nie było przedemną...
Na twarzy poczułem ślad łez...
W MAJU.
Słońce majowe w ognia koronie
Za las się czarny chowa,
Strzephy i sady, pola i błonie
Owiała mgła
		

/KS_327103_I_8_0069.djvu

			A w tej złocistej blasków powodzi,
W sukience z gwiazd utkanej,
Jakaś powiewna postać wychodzi
Na szmaragdowe łany.
Bielą się zdała śnieżne jej szaty
Po łąkach i po lesie,
A wietrzyk za nią chodzi skrzydlaty
I rąbek szat jej niesie.
Drobne na piersi złożyła ręce
I płynie po przezroczu,
Jakby zdumienie jakieś dziewczęce
Z jej dużych patrzy oczu.
Czasem kosiarzy, co trawę sieką,
Na łąkach widzi w dali,
Albo rybaków zgiętych nad rzeką,
Co się od zorzy pali.
Czasem kobiety mija nad strugą,
Piorące białe chusty,
Patrzy za niemi rzewnie a długo
Z uśmiechniętemi
		

/KS_327103_I_8_0070.djvu

			A gdy po drodze dziecko napotka,
Co w polu pasie krowy,
Wtedy podchodzi cicha i słodka
I włos mu gładzi płowy.
Wierzby garbate przy każdej strzesze
Kornie się przed Nią kłonią;
Kwiatów u nóg Jej klękają rzesze,
Modląc się do Niej — wonią.
Grają koników polnych kapele,
Z chórami żab złączone,
Echo rozwiejne do stóp Jej ściele
Tę dziwną antyfonę.
I przez wieczorną ciszę się niosą
Litanie te olbrzymie;
Płynie po świecie z wilgotną rosą
Jej wniebowzięte Imię...
Lucyan
		

/KS_327103_I_8_0071.djvu

			CHRYSTUS' I MAGDALENA.
JZ)tękitne mgły pajęcze
Owiały drzewa śpiące,
Po siwych wodach tęcze
Włóczyło złote słońce.
Słoneczne zamyślenie
Świat owładnęło cały,
Gdy Maryi Magdalenie
Zjawił się Zmartwychwstały.
Zgięła ją cześć i trwoga,
Żałość ścisnęła łono —
A On szedł tam do Boga,
W dal senną, nieskończoną.
W błękitne mgły przejrzyste
Szedł biały w blaskach słońca,
A ona szepcząc: „Chryste!..“
Patrzała nań- klęcząca...
Kazimierz
		

/KS_327103_I_8_0072.djvu

			MELODYA MGIEŁ NOCNYCH.
Chicho, cicho, nie budźmy
Śpiącej wody w kotlinie,
Lekko z wiatrem pląsajmy
Po przestworów głębinie...
Okręcajmy się wstęgą
Na około księżyca,
Co nam ciała przezrocze
Tęczą blasków nasyca.
I wchłaniajmy potoków
Szmer, co toną w jeziorze,
I limf szumy powiewne
I w smrekowym szept borze.
Pijmy kwiatów woń rzeźwą,
Co na zboczach gór kwitną,
Dźwięczne, barwne i wonne
W głąb wzlatujmy błękitną.
Cicho... cicho, nie budźmy
Śpiącej wody w kotlinie,
Lekko z wiatrem pląsajmy
Po przestworów
		

/KS_327103_I_8_0073.djvu

			Oto gwiazdę, co spada,
Lećmy chwycić w ramiona,
Lećmy, lećmy ją żegnać,
Zanim spadnie i skona.
Puchem z mlecza się bawmy
I ćmy błoną przezroczą
I sów pierzem puszystem,
Co w powietrzu krąg toczą.
Nietoperza ścigajmy,
Co pocichu tak leci,
Jak my same i w nikłe
Oplątajmy go sieci.
Z szczytu na szczyt przerzućmy
Się, jak mosty wiszące,
Gwiazd promienie przybiją
Do skał mostów tych końce.
A wiatr na nich na chwilę
Uciszony odpocznie,
Nim je zerwie i w pląsy
Znów pogoni nas skocznie ...
Kazimierz
		

/KS_327103_I_8_0074.djvu

			Z SIELANEK.
I.
5la chruścianym gęstym płotem
Rosną, kwitną słoneczniki,
Płoną, górą licem złotem
Wiejskich sadów latarniki.
I za słońcem, jasnem słońcem,
Niby czarem tknięte dążą,
Krągłem licem gorejącem
Bezustannie zwolna krążą.
Ja na łożu traw zielonem
W półmarzeniu, w pótuśpieniu,
Pod szerokim, starym klonem,
Leżę, krążę, szukam cieniu.
Krążę wciąż za cieniem—mrokiem,
Jakbym drżał na słońca blaski,
Słoneczniki drwiącem okiem
Patrzą na me
		

/KS_327103_I_8_0075.djvu

			— 6g —
Ciężko patrzeć w letnie słońce;
Płomieniami z nieba wali,
Rozpalone i palące,
Niby w ogniu sztaba stali.
A ma blaski takie jasne,
Że gdy zamkniesz od nich oczy,
Widzisz ogniów koła krasne,
Lub fioletów deszcz uroczy.
Gdy rozwarta twa powieka,
Ujrzysz tarcz wśród firmamentu,
Rozpaloną aż do mleka,
Co ma blaski dyjamentu.
W okół tarczy mgły przejrzyste,
Od promieni jej odbite,
Pół bezbarwne, pół srebrzyste,
Niby strugi dżdżu obfite.
A przez niebo, przez lazury
Nieskalanej płyną
		

/KS_327103_I_8_0076.djvu

			Białośnieżne, drobne chmury,
Jak łabędzie lub anieli.
I znów kryje się pod klonem,
Znów się kładę w chłodnym cieniu
I po niebie niezmierzonem
Wiodę okiem w półmarzeniu...
Ałitoni Lange.
SAMOTNOŚĆ.
Dusze ludzkie — samotnice wieczne,
Samotnice, jak planety błędne,
Każda błąka się przez drogi mleczne,
Każda toczy koło swe bezwzględne.
Samotnice, jak planety błędne,
Wzajem patrzą na się przez błękity,
Każda toczy koło swe bezwzględne,
Lecz nie zejdzie nigdy z swej orbity.
Wzajem patrzą na się przez błękity,
Wzajem tęsknią ku sobie z oddali,
Lecz nie zejdą nigdy z swej orbity,
Lecz nię pójdą wraz po jednej
		

/KS_327103_I_8_0077.djvu

			Wzajem tęsknią ku sobie z oddali,
Błąkając się, jak przez drogi mleczne,
Lecz nie pójdą wraz po jednej fali,
Dusze ludzkie — samotnice wieczne...
Antoni La?ige.
TATRY.
Towarzyszowi podróży.
"\/\Z"zdłuż—wszerz Tatry przebiegłem— *
on wszędzie u boku!
Uciekałem przez lasy, hale i doliny,
Przez pochmurne skał czoła, przez jezior
głębiny,
Daremnie!.. On mi wszędzie dotrzymy­
wał kroku!
Skakał za mną przez jary, przez grzbie­
ty potoku,
Śniegi czernił swym cieniem, mglił wi­
dok z wyżyny,
Przy świetle gwiazd i ognia liczył mi
godziny,
Świt płonący na górach ściemniał
		

/KS_327103_I_8_0078.djvu

			Rozpacz gnała mię w paszczę burzy roz­
szalałej, I
Gdzie ząb gromu druzgotał granitowe
Gdzie grad kamienny huczał—on... szedł
za mną śmiały.
W ciszy pustyń, w burz ryku, w jasny
dzień, w noc ciemną,
Wszędzie, zawsze biegł za mną — pierz­
chałem daremno!
Dziś wracam znów do ludzi, on — mój
ból — znów ze mną...
Franciszek H Nowicki. |
ORLICA.
Orkan ciągnie—i skrzydłem piorunowem,
zmiata
Górom czoła i w przepaść miota głazów
deszcze;
W burzy, z łupem chwyconym w krwa­
wych szponów kleszcze,
Chmur żegłarka, orlica, przez góry
		

/KS_327103_I_8_0079.djvu

			W gnieżdzie czeka ją rzesza piskląt nie-
skrzydlata,
Głodna, od wczoraj pewnie nie karmiona
jeszcze, —
Prędzej! za nic te wichry i gromy zło­
wieszcze,
Naprzód! Za nic ta burza, co grzmi ko­
niec świata!
i
Kraje piersią prąd wichrów—wtłacza sił
ostatki
W matki skrzydła — hej prędzej!.. Już
ją turnie skryły...
Poleciała!.. tam gniazdo—tam jej gło­
dne dziatki.
Jakież krzyki z jej gardła w pustyni się
wzbiły!
Tam grom rozmiaźdżył gniazdo z dziećmi
orlej matki...
Nie słuchaj! ten krzyk ptasi lodem ścina
żyły...
Franciszek H.
		

/KS_327103_I_8_0080.djvu

			— 74 —
ROZBITA LAMPA.
Świeciła niegdyś w izdebce poety
I rozpraszała ciemności;
On dumał przy niej, źe pieśnią rozproszy
Pomrok z nad czoła ludzkości.
Dziś lampa w kącie zagasła, rozbita,
Gdzież piękne dumy młodości?
Tak ciemno dzisiaj w izdebce poety,
Tak ciemno pośród ludzkości.
Franciszek H. Nowicki.
ZIMA.
-Biała zima w całunie
Leży martwa i cicha,
Nad nieboszczką wiatr w polu
Tęskno jęczy i wzdycha.
Jak przy trupie na marach
Głucho, smutno, żałośnie,
Ani ptaszę zaśpiewa,
Ani kwiatek
		

/KS_327103_I_8_0081.djvu

			Ale tobie, me serce,
Sen się wiosny nie prześni,
Póki chowasz z młodości
Stonko, kwiaty i pieśni...
Mary an Gawalewicz.
STACH OBŁĄKANY.
Szedł przez sioło Stach sierota,
Dawniej — chłopiec zuch!
Zatrzymał się koło płota,
Straszny — niby duch.
Włos rozwiany miał na czole,
W oczach świecił szał...
Hen — daleko patrzał w pole
I śmiał się a śmiał.
A w gospodzie grają skrzypki,
Ostro idzie tan —
Hula Mazur, jak skra szybki...
W pląsie Mazur —
		

/KS_327103_I_8_0082.djvu

			Przytupują w takt dziewczęta,
Jak im każe bas —
Hój, kto piosnkę z was pamięta, •
Niech ją śpiewa wraz!
Jeno nuta niech zadzwoni,
Kędy szerszy świat —
Gdzie szeleści liść jabłoni,
Śnieży się jej kwiat —
Tam piosenko dzwoń — a pięknie,'
Czarodziejsko graj !
Aż w dąbrowie echo stęknie,
Senny zadrży gaj !..
I wybiegli z pieśnią, z krzykiem
Za gospody próg —
Wiódł ich grajek długim smykiem
Na zielony ług.
Rozwinęły się sukmany,
Rozgorzała krew —
Pieśń zabrzmiała — poszły tany,
I tany i śpiew...
Świeci księżyc, świeci jasno,
Patrzy ludziom w
		

/KS_327103_I_8_0083.djvu

			Gwiazdy zgasną — błysną — zgasną,
Odbywają straż.
Skacze lekki wiatr w podmuchach
Przez olchy i bzy —
Zaświeciły na traw puchach
Brylantowe łzy.
Sennie strumień szepce — wzdycha,
Drży jabłoni liść...
Noc miesięczna — wonna — cicha,
Jeno w niebo iść!..
Lecz bas mruczy, skrzypka kwili,
Darmo wołać — stój !
Powiał dziewcząt pląs motyli,
Wionął chłopców rój.
Grają skrzypki, grzmi ochota,
Serca owiał szat —
Poskoczyli, gdzie u płota
Obłąkaniec stał.
Płyną śpiewy, gwar za niemi —
On, by słupem wrósł; .
Tylko gwiazdom—kwiatom—ziemi
Smutny uśmiech
		

/KS_327103_I_8_0084.djvu

			Zwiędłe liście miał nad czołem,
Przyśpieszony dech —
Wtem zabrzmiały skrzypki, kołem
Buchnął głośny śmiech.
Nie wstrzymali się w mazurze —•'
Pokręcili wąs:
—„Hejże, Stachu!., z nami—nuże!
Brzmi mazurski pląs!
Co tak patrzysz, zadumany?
Dziewki brak ci?.. Hej !
Damy tobie snop owsiany, —
Śmiej się, Stachu, śmiej!...
Dalej, basie !.. skrzypki spoczną,
Gdy wrócim pod dach —
Stańcie kołem! nutą skoczną
Zaśpiewa nam Stach!“
Dzwonią skrzypki, bas się miota,
Rwie się smyczkom włos —
W pląs wyskoczył Stach sierota
I zaśpiewał w głos.
Zabłysnęły oczy dziko,
Zrobił sarni
		

/KS_327103_I_8_0085.djvu

			— „Głośniej, głośniej graj muzyko!“
I ujął się w bok.
„Hej !.. nad Wisłą, nad Wisełką,
Stał ojcowy dom —
W chmurach błysło skry zdziebełko
I spalił go grom!
Hej!.. nad wodą, nad wiślaną,
Gdzie krzew dzikich róż —
Wyszedł ojciec w pole rano
I nie wrócił już!
Hej !.. gdzie Wisła się rozlała
W nieprzestępny bród —
Matuś srebrną mgłą się stała
Nad topielą wód.
Och!.. ty falo! — nurt twój śliczny,
Ale z ciebie — strach!
Zatopiłaś łan pszeniczny...
I zwaryował Stach!
Z wodą poszły chaty, lasy,
Wszystko, — co człek
		

/KS_327103_I_8_0086.djvu

			Grajcie skrzypki! rznijcie basy!
Ja będę się śmiał!“
Pieśń zagrzmiała, jak pioruny £
Grzmią w burzliwy czas— M
I umilkły skrzypek struny,
Nie oz wał się bas.
Wypadł dziki śmiech z ust Stacha,
Znalazł w echu wtór —
Zaśmiała się łąka... cha — cha!
Odpowiedział bór.
Tylko jęknął sklep podniebny
Skargą innych ech —
Tylko księżyc pobladł srebrny,
Słysząc Stacha śmiech.
Wyśnionych pragnień dla niej się zaparłem
A Szczytnem było każde to pragnienie.
Kazimierz Gliński.
NOKTURN,
mej na imię
		

/KS_327103_I_8_0087.djvu

			Dziś, kiedy wspomnę z sercem obumar­
łe ideały, których się wyrzekłem,
Olbrzymem już nie czuję się, — lecz kar-
1 świat dantejskiem byłby dla mnie pie-
Gdyby nie ona — taka smętna, cicha,
Co pokój budzi w mojem sercu spie-
Gdy w rozmarzeniu smutnie się uśmie-
Sploniona chyląc główkę złotowłosą,
Podobną jest do białych róż kielicha,
Co w noc miesięczną operlone rosą,
W srebrzyste blaski otulone stoją,
I woń przecudną dookoła niosą
I rozmarzają czarem swym i poją.
Gdy wspomnę znów, iż losy zrządzić mogą
Ze nie królową będzie i nie moją,
		

/KS_327103_I_8_0088.djvu

			Przeklinać chciałbym przemoc ich zło­
wrogą.
Co, jak krzewinę słabą, życie łamie
I stąpać każe cierniem słaną drogą;
I ścina marzeń kwiat i sercom kłamie,
I gasi źrenic blask, i czoła mroczy,
I żłobi na nich chmurne bólu znamię.
Przeklinać chciałbym przemoc—lecz, gdy
Błękitne zwróci ku mnie—niezgłębione—
O, nie przekleństwo wtedy z ust się toczy,
Lecz pod spojrzeniem jej rumieńcem płonę,
I tak mnie poi rzewna ich tęsknota,
Ze jakaś wiara mnie napełnia nowa,
I znów rozwarte widzę szczęścia wrota.
Przeklinać chciałem — a modlitwy słowa
Ku niebu płyną, kędy gwiazda złota
W promieniach swych nadziei promień
chowa...
IVladyslaw
		

/KS_327103_I_8_0089.djvu

			CHOPIN:
Preludyum 1-і.
Z tchnieniem wiosny melodya płynąca
Zkąd ma dźwięki czarowne i tony?
Czy gwiazd promień o promień się trąca?
Czy to wonnych traw szemrzą miliony ?
Czy o tarczę srebrzystą miesiąca
Uderzają chmur skrzydła powiewne ?
Czy sam księżyc po modrych fal toni
Strugą drżącej światłości swój dzwoni ?
Może pienia zawodzi te rzewne
Skryta w gąszczach słowików gromada ?
Może rosa kroplami opada
Na zaledwo rozkwitłych drzew liście,
Co z pękniętych wychodzą obsłonek ?
Może wietrzyk wilgotny, w przelocie,
Śnieżnobiałych konwalii gnąc kiście,
Bije dzwonkiem perłowym o dzwonek ?
Może ze snu zbudzone stokrocie
Drobne płatki stulają do środka ?
Czyli może to serce me własne
Taką nutę zaklętą wydzwania ?
Ja sam nie wiem, zkąd piosnka ta
		

/KS_327103_I_8_0090.djvu

			Bierze dźwięki urocze a jasne,
Pełne czarów i pełne kochania...
Dzwoń mi, pieśni, dzwoń pienie łabędzie!
Niechaj słyszę, choć w grobie już zasnę:
— „Ona kocha, jest twoją i będzie..
A jeśli pieśni tej słowa
Kłamią cudnemi dźwiękami
I kłamie wiosny wymowa ?
Jeżeli księżyc mnie mami
Srebrzystem swojem obliczem?
Jeśli, co mówią gwiazd krocie,
Kłamstwem, a więcej jest niczem?
Jeśli słowików chorały
Kłamią mi pieniem zwodniczem ?
Jeśli konwalie, stokrocie
Skłamały, wszystkie skłamały? —
Wtedy przekleństwo wam, kwiaty,
I wam, śpiewacy wy leśni,
I wam przekleństwo, gwiazd światy!
Przekleństwo tobie — o pieśni!
Smutku ptak mi ponad głową
Czarne skrzydła swe rozpina
I zawodzi pieśń
		

/KS_327103_I_8_0091.djvu

			Ziemia leży trupio - sina,
Nad nią gwiazdy, jak gromnice,
Mętnem, bladem światłem płoną;
Słońce trwożne skryło lice
Poza rdzawych chmur zasłoną...
Zkąd ten wicher ? — Z taką mocą
Rozszalałe śle podmuchy,
Szarpie, targa gwiazd łańcuchy;
Gwiazdy mdleją, drżą, migocą,
Wicher niemi w takt kołysze,
Gwiazda się o gwiazdę trąca:
Dzwonią, jęczą — słyszę, słyszę
Szczęk okropny gwiazd tysiąca!..
Pękły; w czarnych sfer otchłanie
Zapadają gwiazd okruchy,
Gdzieś w ciemności oceanie
Szumi, huczy wicher głuchy;
Tarcza słońca popękana
W mgieł czerwonych kręgu tonie,
Brocząc, jakby krwawa rana,
Na nieskończoności łonie:
Zesiniało i pobladło,
Zatoczyło się i
		

/KS_327103_I_8_0092.djvu

			Mknie w pomrokach, jak widziadło, —
Zgasło! — Biada! biada! biada!
Obłąkana gdzieś w przestworze
Ziemia chwieje się podemną,
Och, runęła w bezdeń ciemną!...
Boże! gdzie ty jesteś, Boże! ?
Czy to sen jest, gdzieś w raju wyśniony?
Znów melodya ta słodko płynąca,
Znów te dźwięki czarowne i tony;
Nic harmonii nie miesza, nie zmącą.
Na mem czole czy dłoń cherubina?
Taka lekka, tak miękka i drżąca —
Ach, to ty— to ty, moja jedyna!
Gdzież się podział świat okropnych mar ?
Tak mi dobrze, woń twych czuję tchnień,
Źrenic twoich mnie ogarnia czar —
O, nie odchodź, zostań ze mną już
I pod skrzydeł weź mnie swoich cień,
Jako Anioł — Stróż!..
Lucyan
		

/KS_327103_I_8_0093.djvu

			- 8; rr-
WIECZERZA PAŃSKA.
Był wieczór Paschy. W milczeniu głe-
bokiem
Siedli napoju pożywać i jadła —
Wieczernik szarym napełniał się mrokiem.
Półjasność zmierzchu, mglista i wy bladła,
Na stół, białemi zasłany rańtuchy,
I na ich twarze łagodnie się kładła.
I cisza była; a w tej ciszy głuchej
Przez kratę okna powiew coraz rzadszy
Gnał z pól zielonych wiośniane po
dmuchy.
Wpośród rybitwów tych ubogich siadłszy,
Chleb w obie ręce wziął i kielich wina
I zadumany w twarze uczniów patrzy.
A w tych źrenicach Człowieczego Syna
Mistycznych brzasków grała światłość
I myśl ogromna jakaś i
		

/KS_327103_I_8_0094.djvu

			Z ich oczu — serca patrzała prostota, |
Pierwsi pić mieli z kielicha Miłości,
Pierwsi pożywać mieli Chleb Żywota,
Iż byli jako ptaki leśne — prości.
Liicyan Rydel.
CHRYSTE, O CHRYSTE!
Zl barłogu mego, z czarnej nędz otchłani,
Do Ciebie wołam krwawym serca pła-
Jak ci żeglarze wichrami chłostani
I jak pielgrzymi w zbłąkaniu tułaczem,
Z głębi mej duszy w przestwory gwiaź-,
dziste
Do Ciebie wołam krwawym serca pła-
Chryste, o Chryste!
I choć przesytem zmącone aż do dna,
Serce ku Tobie drży i Ciebie pragnie,
Jak ta spragniona rosy lilia wodna,
Co, łodygami grzęznąc w mętnem
		

/KS_327103_I_8_0095.djvu

			Twarz tęskną zwraca na zorze ogniste --
Serce ku Tobie drży i Ciebie pragnie,
Chryste, o Chryste !
Krom Ciebie, niebo i ziemia mi zbrzydły,
Ty jeden koisz smutki dusz sieroce,
Wiec,jak ptak błędny z podartemi skrzydły,
Do nóg twych padłszy, duch mój się trze-
I wznosi na Cię oczy bólem szkliste.
Ty jeden koisz smutki dusz sieroce,
Chryste, o Chryste !
Usta do stóp twych przebitych przyłożę,
Słodki twych oczu spokój mię ogarnie —
Znękany jestem: — w nadchmurne prze­
stworze
P-wałem się myślą i spadałem marnie,
Ścigałem ziemskich złud ogniki mgliste...
Słodki twych oczu spokój mnie ogarnie,
Chryste, o Chryste!
Chwytam się Ciebie rękoma drżącemi,
Nie daj mi zginąć w ciemnościach bez­
brzeżnych
		

/KS_327103_I_8_0096.djvu

			Prochem jest ziemia, a jam prochem ziemi.
Lecz mnie nie strząsaj z bieli szat swych
śnieżnych —
Stwórz we wnętrznościach moich serce
Nie daj mi zginąć w ciemnościach bez­
brzeżnych,
Chryste, o Chryste!
Jam kwiat więdnący na życia łodydze,
Weź mnie do Siebie, bom już pójść ztąd
gotów:
Dość mi obłędów, które wkoło widzę,
Dość mi już własnych upadków i wzlotów,
Weź mię na ciszy łono wiekuiste,
Weź mię do Siebie, bom już pójść ztąd
gotów,
Chryste, o Chryste!
Liicyan Rydel.
WIECZORNE SNY.
I.
C^zy ty zatęsknisz, gdy po ciężkiej pracy
Wracasz do pustki, do swojego
		

/KS_327103_I_8_0097.djvu

			A nikt kochany na odgłos twych kroków
Na próg nie bieży, witać niema komu ?
I kiedy troska powszednia, codzienna,
Ciężkim kamieniem piersi ci przywali,
Nikt ci nie powie: „Ciężar podziel ze mną,
0! ukochany, bądź mężnym, idź dalej.“
Czy ty zatęsknisz?
Czy ty zatęsknisz — kiedy podłość ludzi
Straszną goryczą usta twe napoi,
A nikt nie szepnie: „Ja kocham cię zawsze!
0 wszystkiem wątpiąc, wierz miłości mo­
jej.“
Czy ty zatęsknisz, że szczebiot dziecięcy,
Ni śmiech kobiety nigdy nie ożywi
Ścian twojej chaty wesołym rozgwarem,
Coby ci mówił: „My z tobą szczęśliwi!“
Czy ty zatęsknisz?
Czy ty zatęsknisz, czy w oczach ci stanie,
Ze jest na świecie pokrewna ci dusza,
Krwią, sercem, duchem bezgranicznie
A którą przecież los zdała stać
		

/KS_327103_I_8_0098.djvu

			— 92 —
Ze ona ręce ściąga przez otchłanie, 1
Rwąc się ku tobie sercem i oczyma, ■
Zdolna czuć, myśleć, działać — a bez-
Bo przez tę otchłań żadnej drogi niema:
Czy ty zatęsknisz?
И.
Wiesz, jak ja marzę w kwietniowe wie
Gdy już umilknie gawiedź hałaśliwa,
Co odurzała mię za dziennej pory
I gdy się dusza w błękity wyrywa? 1
Oto klon pęka — zielono - żółtawe
Sypią się kwiaty — a czeremchy srebrne
W świetle księżyca stoją kędzierzawe
I ślą mej piersi balsamy leczebne.
Rzechot żab, — z lasu stychać ptactwa
wrzawę,
Łagodny wietrzyk po drzew
		

/KS_327103_I_8_0099.djvu

			I na świeźuchną zieloną murawę
Krople łez rosy z gałęzi otrząsa.
Tak dusza moja otrząsa ból wszelki
Xa jedną krótką marzenia godzinę
I pod dotknięciem wiosny - wskrzesi-
Odpływa w widzeń młodości krainę.
Leżąc pod oknem, piję wonie kwiatów
I uchem łowię ptaszece szczebioty;
Pierś drży i czeka — czy z niebios bła­
watów
Ma zejść tu ku mnie jaki Cherub złoty?
Cicho! szmer kroków... jak mi serce
Ty na pierś moją chylisz się znużony,
A ja uściskiem otaczam twą szyję,
Itęsknionemi ogarniam ramiony.
0, jak mi dobrze! słuchaj — pierś nie
boli
1 żadna gorycz serca mi nie
		

/KS_327103_I_8_0100.djvu

			Nikomu lepszej nie zazdroszczę doli,
Kiedy mię uścisk do twej piersi kuje.
Słyszysz, jak zgodnie krew nam w ży­
łach tętni,
Łącząc swój akord do hymnu przyrody ?
Do ust mych usta twe przytul namiętniej—■
Świat dziś tak piękny, kochający, mło­
dy....
Ja zapominam mojej ciężkiej troski,
Ty — że są burze i trudów ciężary,
Ukryci w ciszy naszej głuchej wioski,
Pod btękitnemi niebiosów kotary;
Myśmy dziś sami lepsi, odmtodniali,
Jakby nam wskrzesnął dzień wiosny mło­
dzieńczej,
Dawniej szy zapał w sercach nam się pali,
A czoła myśli aureola wićńczy.
Wszystko, co piękne, dobre i szlachetne,
Co nam pochłonął smutny życia
		

/KS_327103_I_8_0101.djvu

			J3ziś przyodziewa dawne szaty świetne,
Jak za dni dawnych, dalekich — pa­
miętasz ?..
Czyli mię kochasz ? Ja nie pytam o to —
I ty nawzajem nie zadasz pytania;
Znużonych życia trudem i tęsknotą,
Chwila obecna całkiem nas pochłania.
"Wiemy, że zima trwa długie półrocze,
Że jesień mrozi serca i krzewiny,
Ale też życie ma swe dni urocze, —
Za lata bólu — upojeń godziny.
Na mojej piersi głowa twoja senna
Uspokojona, tak słodko się tuli,
A cisza niebios gwiazdami promienna,
Pod skrzydła swoje garnie nas najczulej.
Przyroda nie zna, co praw ludzkich pęta,
Jak ten świat cały, my dla niej — jej
Którym z miłością wznosi dłoń jej święta
Puhar upojeń w wiosenne
		

/KS_327103_I_8_0102.djvu

			— ge­
rn.
Piękny sen! Prawda? lecz ja znam pię­
kniejszy,
Sen więdnącego lilii kielicha...
Dotknij mi ręki — puls coraz wolniejszy;
Złóż dłoń na piersi, pierś słabiej od­
dycha ...
Dziwnym zamętem ogarnięte zmysły,
Mącą się, mdleją, z niebytem się ważą;
Zda się, że z ramion jakieś więzy prysły,
A tak mi dobrze pod twej piersi strażą.
Nie trwóż się o mnie, nie drgnij, tak po­
zostań;
Słyszysz? młodości pieśń przypływa echem?
Ach, tyle bywa ciężkich z życiem rozstań,
A tak nie często ktoś kona z uśmiechem!
Niech mię raz jeszcze ramię twe okoli,
Gdy tajni grobu zasłonę rozdzieram;
Jam tak szczęśliwa — mnie nic, nic nie
boli...
Na ustach twoich tchem kwiatu
		

/KS_327103_I_8_0103.djvu

			[_), btogo marzyć w wieczory wiośniane,
1 konać, jak tony zabłąkanej pieśni,
Gdzieś w nieskończoność na dźwięki roz­
chwiane.
Lecz, gdy się zbudzisz, kiedy sen się
prześni,
Gdy nad ogniskiem, coć w piersi wy­
bucha,
Nieugaszonym ofiarnym tym zniczem,
Wydaje wyrok moc Przeznaczeń głucha:
„Tytanie marzeń, w życiu jesteś niczem!"
O! straszną bywa godzina przebudzeń,
Niby dzwon jakiejś pogrzebowej wieści,
Co cię odziera ze wszystkich twych zły,
Że już nie z marzeń mrzesz —dze4
		

/KS_327103_I_8_0104.djvu

			TRYOLETY.
Spójrz, berberys lśni w szkarłatach,
Modrzew igłą szumi siną,
Między świerkiem a leszczyną,
Spójrz, berberys lśni w szkarłatach!
Na żywicznych aromatach
Tchnienia sosen w pierś nam płyną;
Spójrz, berberys lśni w szkarłatach,
Modrzew igłą szumi siną!
Spójrz, jak cicho tu wokoło,
Jak szum leśny serce koi,
Duch młodnieje — znowu roi,
Spójrz, jak cicho tu wokoło!
Znowu prz}'szłość śnij wesołą,
Nic ci snów tu nie rozstroi.
Spójrz, jak cicho tu wokoło,
Jak szum leśny serce koi...
Nikt nie patrzy, nikt nie słucha.
Pójdź! spoczniemy, jak w idylli,
Pójdź — o, pójdź! Nie traćmy chwili.
Nikt nie patrzy! nikt nie
		

/KS_327103_I_8_0105.djvu

			Niebo jasne, ziemia sucha —
Sami rozkosz będziem pili!
Nikt nie patrzy, nikt nie słucha;
Pójdź! spoczniemy, jak w idylli!...
Tysiącwieczne dni słoneczne,
Gorejąca kula słońca
Zatraciła złoty zar.
Cały wszechświat życiem gwarny
W jakiś pomrok zapadł czarny,
Wszechogrojec planetarny
Zlodowaciał — zastygł — zmarł.
Jako w puszczy — w noc — szkielety,
Wokół słońca mkną planety
W wirze głuchej zawieruchy
W nieskończony, wieczny mrok.
Antoni Lange.
PALINGENEZA.
(Urywek).
I
rzeminęły
		

/KS_327103_I_8_0106.djvu

			Nie za wyją żadne gromy,
Kiedy w przestwór niewidomy
Płyną martwych ciał ogromy:
Zgasł lazurów jasny wzrok.
Wiekuista noc zapadła
Na błękitu fal zwierciadła —
Calunow7a — bezczuciowa
Ostateczna padła noc.
Żadna gwiazda nie lśni złota,
Żaden promień nie migota,
Nie drga żaden dech żywota:
Bytu przemian znikła moc.
Znikły tęcze, zorze, świty,
I zapadły ziemskie byty
W grób żywiołów—w proch popiołów-
W bezpotomny — nędzny pył.
Wysechł jezior błękit srebrny,
Zamilkł lasów szum gędziebny,
Zamilkł ptaków chór podniebny,
Zamilkł bój duchowych sił.
Gdzie są wyspy — lądy — morza
Szczyty górskie — rzeczne
		

/KS_327103_I_8_0107.djvu

			Gdzie są bory — gdzie potwory,
Które żyty wśród ich puszcz?
Gdzie świetlane duchów wzroki,
Gdzie są mędrce i proroki,
Gdzie Synaju szczyt wysoki,
Gdzie ognisty Boga kuszcz ?...
Gdzie są duchy te potężne,
Co sięgały w niebosiężne,
Nieujęte — w cień zaklęte
Tajemnicy wiecznej mgły ?
Gdzie są te Prometeusze,
Mecze iników wielkie dusze —
Prawd niesyte geniusze,
Co po gromy szty jak lwy?
Gdzie jutrzenki są majowe,
Usta dziewic purpurowe ?
Gdzie uśmiechy — win kielichy,
Pocałunków słodki czar?
Marmurowe kolumnady,
Gdzie posągi? gdzie Iliady?
Trubadurów gdzie ballady?
Szczebiotliwej dziatwy
		

/KS_327103_I_8_0108.djvu

			Nicość! było ludzkie plemię;
Ale dość, już opuść ziemię,
Podnieś czoło — spójrz wokoło —
W hebanowych planet krąg.
W te oślepłe spójrz etery,
Zgasł błękitny wzrok Wenery,
I księżyce Zeusa cztery —
I szkarłaty Marsa łąk.
Jak grobowa płynie urna
Trójpierścienny krąg Saturna,
I księżyce i mgławice
Ukrainnych planet dwóch.
Wirem płyną sarkofagi,
Gdzie śpi czasów szkielet nagi,
W noc okropnej Równowagi,
Która powstrzymuje ruch.
Jeszcze mgnienie tysiącletnie,
Równowaga ruchy przetnie:
Lodowate — bezskrzydlate
Płyną cienie próżnych skrzyń.
Idzie noc najuroczystsza,
Gdy wielkiego Stworu
		

/KS_327103_I_8_0109.djvu

			Głos przemieni byt na zgliszcza,
Gdy zawoła światu: Zgiń!
Antoni Lang
W MAJ U.
Szumią gaje dokoła,
Szemrze strumyk w dolinie,
Pachną kwiaty i zioła,
A piosenka mi płynie
Na majowy świat!
Zaszło słonko za góry,
A miesiączek żegluje
Po przez nieba lazury
I promieniem całuje
Wonny bzowy kwiat.
Ciche drogi i sioła,
Puste łąki zielone,
Tylko derkacz gdzieś woła,
Wstrząsa piórka zroszone
I pokrzyka
		

/KS_327103_I_8_0110.djvu

			Gdzieś w odległem tam siole
Idzie żebrak spóźniony;
Prze przez łany, przez pole
I ucieka zlękniony
Przed złych zgrają psów.
Z chatek wyszli wieśniacy,
Kędy ścieżka się wije —
Aby razem po pracy
Chwalić Świętą Maryję,
Zgodny nucąc śpiew.
W wieńce strojny pachnące,
W białe skryty osłony,
Nad ścieżyną, na łące
Stoi obraz świecony,
Pośród starych drzew.
Wkoło dziewcząt gromadki,
A parobcy za niemi —
U stóp świętej swej Matki
Modlitwami wspólnemi
Wyśpiewują wraz.
		

/KS_327103_I_8_0111.djvu

			— ió5 —
Wietrzyk niesie te śpiewy
Ponad rzeczke, nad siną;
Przez ugory, żasiewy —
Hen! — daleko gdzieś płyną
Na zielony las!
Milkną śpiewy wieśniacze
I znów cicho wśród wioski,
Tylko wietrzyk gdzieś płacze,
Potrącając gałązki,
Chwiejąc listki drzew.
Wtem nad rzeczką w łozinie,
Wodzie wtórząc szemrzącej,
Rozkochany w kalinie
Słowik począł swój drżący
O miłości śpiew....
Dziewcze w}Tszło od chatki,
By śpiew słyszeć słowiczy;
Rwało polne bławatki
Na wianuszek dziewiczy,
Na dziewiczą
		

/KS_327103_I_8_0112.djvu

			— юб —
Z ptaszecemi wnet dźwięki
Głos złączyło nieśmiały,
Słowa tęsknej piosenki
Dzwoniąc w światy leciały
Na daleką błoń.
Razem z piosnką marzenia
Popłynęły dziewczęce;
Pełną w szczęścia rojenia
Główkę wsparła na ręce,
Złoty śniła sen!
Szumią gaje dokoła,
Dźwięczy ptaszę w łozinie,
Pachną kwiaty i zioła,
A dziewczęcia śpiew płynie
Gdzieś za góry — hen! —
Jerzy
		

/KS_327103_I_8_0113.djvu

			— io; -
POWÓDŹ WIOSENNA.
Szum mnie zbudził nad ranem. Trąc
powieki senne,
Wyskoczyłem do okna. Czy to światy
Kędy wczoraj się potok strugą wił sre­
brzoną,
Dziś się morze wydyma zagładą brze­
mienne !
Rozkiełzały ze śniegów wodę tchy wio­
senne;
Żółtą falą, szumiącą, z wściekłości spie-
Strumien ryje i targa brzegów darń
zieloną,
Łamie drzewa i tamy druzgoce kamienne.
Pędzi fala i ryczy: Nic mnie nie po­
wstrzyma !
Ja-m dziś wolna i dumna, jak górala
tchnienie!
Z drogi ludzie i skały! szał mi łono
		

/KS_327103_I_8_0114.djvu

			— юЗ —
Tońcie, lody! Nim padnę w morza za­
pomnienie,
Grozą światu obwieszczam, że skonała
Za mną wiosna nadchodzi! — kwiaty i pro­
mienie !
Jerzy Żuławski.
PIEŚNI.
ELEGIA.
■Ztnow tarcza słońca
Kryje się blada —
Nad ziemią sunie szara mgła,
I deszczsm mżąca
Na ziemię spada
Szara mgła....
Już rankiem rosa się nie mieni,
Nie wzbija się już mgła;
Żółcieje martwy liść jesieni,
XViatr na pustkowiu gra —
Tęsknie
		

/KS_327103_I_8_0115.djvu

			Martwy liść strąca
Wiatr zamaszyście,
W konarach drzewa czarnych gra;
W blasku miesiąca
Szeleszczą liście
A wiatr gra....
I pieśń przeciągła gra jesieni,
I pieśń ta długo trwa, —
Już rankiem rosa się nie mieni,
Nie wzbije się już mgła, —
Jasna mgła....
W górę — do słońca
Już się nie wzbije
Przezrocza wiosny jasna mgła;
Deszczem kapiąca
Mgła ziemię kryje —
Szara mgła....
I ziemia się nie zazieleni,
I krew nie zagra ma —
Żółcieje martwy liść jesieni,
Wiatr na pustkowiu gra —
Tęsknie
		

/KS_327103_I_8_0116.djvu

			ŻAL.
Hejże, szumią boru liście!
Hejże, szemrzą ciche zdroje !
Tak miarowo, potoczyście
Tak tu szemrzą ciche zdroje,
A konwalie i powoje
W to ustronie
Leją wonie....
Wonie piją płuca moje —
Piją moje słabe płuca,
Duszę pieszczą szumy drzew;
Bór melodyi zlewa zdroje,
Tytaniczny śpiew zanuca —
Bór, kołysząc niepokoje,
Nuci wieków śpiew.
I rozbrzmiewa śpiew wiekowy.
I tak płyną szumy, płyną —
Nad polany, nad dąbrowy
Tak przedziwnie szumy płyną,
Grając jedną pieśń jedyną —
Silną, zdrową
Pieśń
		

/KS_327103_I_8_0117.djvu

			A tu w duszy mojej giną,
Giną wszystkie me nadzieje —
Gdziem miał dojść, nie dojdę tam:
Zegnaj życia mi ścieżyno!
Już prąd wiedzy nie powieje
Od twych bram, o wszechprzyczyno,
Od śpiżowych bram !
Z za tych bram olśniłaś, cudna,
Te zuchwałe myśli moje,
Aż porwała chęć ułudna —
Chęć porwała myśli moje
Przejść śpiżowe twe podwoje,
Niby słońce,
Takie lśniące....
Ku nim śpieszą ludzi roje,
Tak, gwałtownie ku nim śpieszą —
Śpieszą ze wszech świata stron.
Piętrzą księgi, pisma zwoje,
Chcą roztrzaskać bramę rzeszą
I zagadkę posiąść twoje,
A tu czeka skon.
Tu skon porwie w swe ogniwa
Ogień myśli mej
		

/KS_327103_I_8_0118.djvu

			Gdy tam nęci prawda żywa
Ogień myśli mej skrzydlatej
I porywa ponad światy —
Te zbadane
Światy znane....
Ach, już uczuć wonne kwiaty
Aromatu nie zaniosą
Przed wszechpiękna wielki tron;
Blakną myśli mej szkarłaty,
Bo podcina ostrą kosą
I porywa w jakieś światy
Bezlitośny skon.
A tu szumią boru liście
I tak szemrzą ciche zdroje —
Tak spokojnie, uroczyście
Tak tu szemrzą ciche zdroje, —
A konwalie i powoje
WŁto ustronie.
Leją wonie....
O, jak piją płuca moje —
Piją wonie słabe płuca,
Gdy drga życiem każdy krzew;
Gdy, melodyi lejąc
		

/KS_327103_I_8_0119.djvu

			- ИЗ —
Bór wspaniały śpiew zanuca —
Na rozstanie wieczne moje
Nuci wieków śpiew.
Wacław Raczyński.
Z GŁĘBI DUSZY.
jWisza  Chłód ze ścian wieje wilgo­
tnych grobowy,
Od poczerniałych sklepień, kamiennych
filarów....
Chłodna nawa kościoła, jak skalisty parów,
Szemrze szeptem nabożnie pochylonej
głowy....
Nędzarz klęczy w półmroku.... Z piersi
rozmodlonej,
Jak ptak z klatki, westchnienie takie się
wydziera,
Do jakiego pobudzić zdolna skrucha
szczera....
W pierś się bije, w ekstazie modłów za­
topiony ....
i
		

/KS_327103_I_8_0120.djvu

			— n4 —
W głębi nawy migocze niepewne świa
tełko,
Bliżej zwisa żyrandol, od świec bielejący
W nim tęczowo się mieni szlifować:
szkiełko....
Padł krzyżem na posadzkę, aż jękly ka­
mienie ....
Może zwilżył ją cichych łez potok gorący
Bo znów słychać w półmroku żarliwe
westchnienie.
ORKA.
H a odwieczerz chłop w polu kartoflisko
Lemiesz kraje grunt lichy i skiby odwala
Po policy przepływa miałkiej ziemi fala,
A błyszczące żelazo szybko role porze.-
Boso idzie za pługiem... Dwie wychudłe
szkapy
Ciągną z trudem, aż im się naszelniki
		

/KS_327103_I_8_0121.djvu

			- ii5 —
Kiedy nogi zaryją i siły wytężą,
Zaorując szczerk lekki i piaszczyste
sapy....
Chłop zawraca szkapięta.... Rękawem
koszuli
Z pobrużdżonego czoła muł znojny ociera
I dalej orze skrawek swój ziemi — ma­
tuli ....
A praca czeka jeszcze go ciężka i długa-----
Ach, na widok ten serce mi w piersiach
zamiera....
Chciałbym lutnię w proch strzaskać i sta­
nąć u pługa!
OBRAZEK.
Szumią cicho zachodem ozłocone łany
I łagodnie pochyla się pszenicy fala;
Jakieś głosy zmieszane i brzęk słychać
W błękitnego powietrza roztoczy
		

/KS_327103_I_8_0122.djvu

			— Ііб —
Złocistemi snopami wóz naładowany,
Niby góra pszenicy, na rżysku sie chwieje..
Zjechał z pola w zielonych kasztanów aleję,
Zakłebiły się z tyłu złotawe tumany....
Zdała słychać rozgłośne brzęczące turkoty
I wesoły gwar ludzi, jadących na pole.
Szumi cicho, jak fala, pszeniczny łan
Zachód spłynął purpurą i pyłu tumany
Wiatr zanosi na świeżo zaoraną rolę
W błękitnego powietrza roztoczy świe­
tlanej ....
PROMIENIE.
Iła stole świeca jasnym płomieniem się
W ciemne szyby kroplisty jesienny deszcz
dzwoni;
Bezczynnie siedzę, z czołem opar te m na
Dźwięczna trąbka pocztarska zabrzmiała
w
		

/KS_327103_I_8_0123.djvu

			— n7 —
W jasny płomień wpatrzony senne oczy
mrużę,
Koło świecy lśni wiązka ukośnych promieni,
Na tle ciemnem szyb drżących widmowo
się mieni,
Gdy ją skrócę oczyma i znowu wydłużę ....
Fala wspomnień odniosła mnie w lata
dziecinne,
Kiedy, w płomień wpatrzony, mrużyłem
powieki,
By wywołać na jawie złudzenie nie­
winne ...
W oczach łzy się zaszkliły.... Promienie
tęczowe
Zalśniły, niby wizya przeszłości dalekiej....
Pochyliłem w zadumie rozmarzoną gło-
Waclaw
		

/KS_327103_I_8_0124.djvu

			— n8 —
Z FAL ŻYCIA.
DO SWEJ PIEŚNI.
-Piosenko ty moja, tak długo za echem
Błąkałaś się, smutna i łzawa,
A głuchem milczeniem, lub chłodnym
uśmiechem
Najbliższa ci dusza oddawa.
Więc zamkniem się z sobą i z własnych
popiołów
Odgrzebiem iskierkę przyszłości,
Aż boleść, co cięży na piersi jak ołów,
Roztopi się w ogniu miłości.
I wstaniem znów, silni bogactwem du-
chowem,
Co losów zwierzyła nam ręka;
O ciężkich godzinach nikomu ni słowem;
Ból taki spojrzenia się lęka.
Z łez, ze krwi powoli wyleją się zwrotki
Tej pieśni, o którą świat woła;
Jak wiosną,błyskają przylaszczki,stokrotki,
Pod tchnieniem młodości
		

/KS_327103_I_8_0125.djvu

			— ІГ9 —
W ŁODZI.
"V\Z^ieczór cichy. U stóp góry
Widzę drżącą łódź!
Łódko chyża, wód lazury
Śpiesz twą piersią pruć.
Cicho; kąpią srebrne zdroje
Góry skalny zrąb:
Łódko chyża, weź nas dwoje,
Nieś na siną głąb!
Posłuchała — z wioseł skrzele
Wzięła — w dal się rwie;
Jak mi błogo, mój aniele,
Patrzeć w oczy twe.
Łódka piersią nurt przecina,
Za nią piany smug:
Cichych marzeń to godzina,
A ja-m u twych nóg.
Kwitną lilje, kwitną białe,
Wietrzyk zcicha
		

/KS_327103_I_8_0126.djvu

			Serce smutne i zwątpiałe
Tu znów marzyć śmie.
Kocham ciebie, kocham ciebie!
Tę pieśń wiatr mi gra,
A z tych złotych gwiazd na Niebie
Wtórzy każda skra.
Patrzę w ciebie, mój aniele,
I łzy w oczach mam:
Bo iść razem hardo, śmiele
Nie sądzono nam.
Kocham ciebie, szemrzą trzciny,
Wzdłuż wybrzeży w dal;
Kocham — szemrze odmęt siny
Połyskliwych fal.
Białe lilie chylą czoła
Zasłuchane w śpiew:
Może na nie też ktoś woła
Z fal? Z powietrznych stref?
Mrok gęstnieje, mgła się ściele, —
Razem nie iść
		

/KS_327103_I_8_0127.djvu

			Patrzę w ciebie, mój aniele,
I łzy w oczach mam.
Korną prośbę mam w źrenicy,
Na mych ustach drży:
Mój aniele jasnolicy,
Czy mię pojmiesz ty?
Chwila mija, życie ginie
Wśród bolesnych prób;
Jedno tylko nie przeminie,
Co przytwierdzi grób.
Ty mnie utul na twem łonie, —
W tchnieniu ust twych skąp; —
Ruńmy razem w ciche tonie,
W modrą, szklaną głąb!
USTA.
Usta, usta purpurowe,
Co za czar z was tchnie?
Wy, łagodne i
		

/KS_327103_I_8_0128.djvu

			I natchnione і zmysłowe.
Usta, usta purpurowe,
Czemu o was śnie?
Róża wznosi krasną głowę,
Rój pszczół ku niej mknie.
Chcą nektary pić miodowe
W krótkie, letnie dni czerwcowe;
Usta drogie, purpurowe,
Czemu o_was śnię ?
Tam, gdzie Ganges wre spieniony,
Rośnie dziwny kwiat:
Ledwo dotknie mu korony,
Ginie owad pochwycony.
Usta! do was przytulony,
Konał-bym tak rad 1
Usta, widok wasz oszala!
Błogi, kto was tknie;
Lecz ten męki czuł Tantala,
Komu żądza pierś przepala,
A on, patrząc wiecznie zdała,
Znał was tylko w
		

/KS_327103_I_8_0129.djvu

			TĘSKNA.
nastaniem wiosny zakwitł bez;
Czekałam cię stęskniona,
W oczach mi drżały krople łez,
Serce się rwało z łona;
Lecz czas wszystkiemu znaczy kres,
I wiosna uleciała----
Nie było cię — przekwitnął bez,
Tęsknota pozostała.
Ja śniłam znów, ze róży woń
Przynęty ma niezłomne,
Ze o twą pierś mą oprę skroń
I tęsknic mych zapomnę;
Lecz przekwitł jaśmin — bledną już
Szkarłaty róż jaskrawsze....
Nie było cię w godzinie róż,
Ja kocham, tęsknie zawsze.
I przyjdzie jesień, zżółknie liść,
Wiatr jęknie, kwiaty
		

/KS_327103_I_8_0130.djvu

			Czyliż-byś wówczas ty miał przyjść,
Jeśliś nie przyszedł wiosną ?
Na ziemię zimny padnie szron
I resztki życia zwarzy;
Lecz serce me, choć blizki skon,
O tobie zawsze marzy.
CICHA.
Ty nie tul do ust ręki mojej,
Bo nie wiesz, ile ta pieszczota
Goryczą serce moje poi,
Jaki żal duszą moją miota.
Dla ciebie zwyczaj to bez treści,
Który wypełniasz obojętnie,
Lecz co innego w nim się mieści
Dla mnie, co kocham cię namiętnie.
Lecz kryć się z tem i milczeć muszę,
Bo wyrok świata na niemotę
Nas skazał, choć nam dano dusze
Zdolne czuć miłość i
		

/KS_327103_I_8_0131.djvu

			Ty nie wiesz, wzrok twój nie dostrzega,
Ani zrozumieć jesteś w stanie,
jak tęskno oko me wybiega,
Źrenicy twojej na spotkanie.
Ze niby więzień, co z za kraty
W smudze lazuru tonie okiem
I na nią składa marzeń światy,
Ja żyję tylko twym widokiem;
Ze głos twój na me serce działa,
Jak najpiękniejszej ton piosenki,
I że tak bardzo, takbym chciała
Przycisnąć usta do twej ręki.
I żal mię bierze, iż wam życie
Wszystkie puhary hojnie chyli,
Nawet to, czego nie cenicie,
Jak towarzyski ten przywilej.
Komu się pienią ust kielichy,
Niech bierze całus ust płonących;
Całunek ręki, to hołd cichy
Serc beznadziejnych i
		

/KS_327103_I_8_0132.djvu

			Więc go zostawcie nam, w mogiły
Niosącym uczuć tajemnicę,
Niby kosztowne kruszcu bryły,
Skryte w głąb ziemi gdzieś w ciemnice.
Tym kwiatom, którym los zazdrosny,
Nie dał rozkwitać w blaskach słońca,
Dajcie choć jeden powiew wiosny,
Choć jeden srebrny błysk miesiąca.
Więc nie nieś do ust mojej reki
I niech się serce nie rozżala,
Niech głosu twego drogie dźwięki
Pieszczą me ucho tylko zdała.
Ja się . przed ludźmi zdradzić boję,
Bo nuż mi kiedy łzy z ócz trysną
I mimo woli usta moje
Do ręki twojej się przycisną.
LILIA.
Kiech ja przed tobą zawsze cicha,
Niech pozostanę zawsze
		

/KS_327103_I_8_0133.djvu

			Cóż ztąd, ze serce k’ tobie wzdycha,
Gdy wola milczeć "mu kazała ?
Cóż ztąd, że usta twe mnie nęcą?
Że na ich widok krew mi gore,
Gdy — czego prawa nie uświęcą —
Ja nie chce brać i nie zabiorę?
Cóż ztąd, źe chciałabym w zachwycie
Na łono tulić cię stęsknione?
Ja kocham gwiazdy na błękicie,
Choć wiem, jak od nas oddalone.
Lecz nie mów mi, żem obojętna:
Krew ojca wiń, że taka dumna;
Że choćby stargać serca tętna,
Muszę stać prosto jak kolumna.
Wiem, czem jest nosić ogień w łonie,
Ku szczęściu zrywam się spragniona,
Lecz gdy przez fałsz mam sięgać po nie,
Dłoń ma opada odrętwiona.
I czego życie mi nie dało,
Ja nie chcę brać, o, druhu
		

/KS_327103_I_8_0134.djvu

			Więc, gdy mnie wspomnisz, wspomnij białą,
Cichą, choć smutną do mogiły.
Lecz kiedy troska cię zamroczy,
Gdy duch śród zwątpień się zachwieje,
Ja z łez ocierać twoje oczy,
Ja będę w serce lać nadzieje.
Gdy noga twoja się pośliźnie,
Gdy z bólu jękną usta twoje,
Ja przyjdę — rany twe zabliźnię.
Piosenką ducha uspokoję.
Boleści koić mnie przystało;
To udział nasz przez wieków wieki;
Więc, gdy mnie wspomnisz — wspomnij
I pobłogosław mnie — dalekiej....
Adam M-ski.
Z ALBUMOWYCH PIOSNEK.
I.
T7akie piękne masz oczy,
Takie usta
		

/KS_327103_I_8_0135.djvu

			Taki uśmiech roskoszny,
Takie ząbki perłowe.
Twarz piękniejszą od róży,
Co ziół stroi kobierce;
Szkoda, że w tej harmonii
Dyssonansem jest serce.
П.
W jasny wieczór majowy,
Do twej cichej komnaty
Sennych marzeń widziadła
Niosą blaski i kwiaty.
Nucą piosnkę uroczą
O miłości i szczęściu,
A ty wtedy śnisz słodko
0 bogatem zamęściu.
III.
Dziś schwytałaś motyla
1 zerwałaś bławatek;
Motyl białe skrzydełka,
Modre listki miał
		

/KS_327103_I_8_0136.djvu

			— 130 u—
Skonał motyl w twem ręku,
Kwiat zwiądł, strojąc włos złoi
A mnie w oczach stanęły
Łzy niezmiernej tęsknoty.
IV.
Śniłaś mi się, dzieweczko,
W swojej białej sukience,
A ja, klęcząc przed tobą,
Całowałem twe ręce.
I zbudziłem się smutny;
Było pusto i ciemno,
Zachmurzyło się niebo
I płakało nademną.
V.
Chciałbym zostać różyczką,
Co na piersi twej kona,
Patrzeć w modre oczęta,
Kiedy marzysz stęskniona.
Chaiałbym zostać bankierem,
Mieć brylanty i
		

/KS_327103_I_8_0137.djvu

			Ту byś wtedy mnie pewno
Pokochała, pieszczoto!
VI.
Odkąd w pętach miłosnych
Serce tęskni i marzy,
Inne w piersiach uczucia,
Inna maska na twarzy.
Łzy mam w oczach, gdy szczęścia
Lekka dotknie mnie ręka,
A wesoło się śmieję,
Kiedy serce mi pęka!
VII.
Roskosz łączy się z bólem,
A uśmiechy ze łzami,
Białe śniegi zimowe
Z wiosennemi kwiatami!
Tylko nasze dwa serca
Zamierają półsenne, —
Jednakowo dalekie,
Jednakowo
		

/KS_327103_I_8_0138.djvu

			- ІЗ2 —
VIII.
Nie myśl jednak przypadkiem,
Mój uroczy aniele,
Ze się wkrótce powieszę,
Albo że się zastrzelę.
Mam na smutek miłosny
Pewien środek niewinny:
Zamiast w tobie, figlarko,
Wnet zakocham się w innej.
Or-ot.
BĄDŹ POZDROWIONA!
Ohoć ty mną miotasz po spienionej fali,
Jak burza morska resztkami okrętu,
Tutaj, gdzie chmur mi sionce nie przepali,
Gdzie każdy jęk mój ginie w głuchej dali
Zamętu;
Choć ty mi w dusze'wlewasz żółci zdroje,
Ze myśl tu nieraz myśli
		

/KS_327103_I_8_0139.djvu

			Ze, gdy ogarną mnie twe niepokoje,
Rzucam na siebie i na blizkie swoje
Przekleństwem;
Choć ty mnie krwawym naznaczyłaś
chrzęstem,
Stanąwszy blada już nad mą kołyską;
Choć przez cię nieraz jako starzec jestem,
Ze mi śmierć, zda się, z swych skrzydeł
szelestem
Tak blizką;
Bądź pozdrowiona, o ty bez promienia,
Który nadzieją martwe serca pieści,
Spowita płaszczem bezdennego cienia,
Źródło mej pieśni, macierzy natchnienia,
Boleści!....
Jan Kasprowicz.
POWRÓCIŁY DO DOMU
BOCIANY.
Powróciły do domu bociany,
Ze zamorskiej powróciły
		

/KS_327103_I_8_0140.djvu

			- x34 -
Słonko blaski grzeje promiennemi,
Kwiat po łąkach lśni się rozsypany,
Dźwięczą srebrne rzeki,
Szumi bór daleki,
Żywiczne śląc zapachy na rozległe łany.
Po zapłociach, po chłopskich ogródkach
Tchną świeżością podstarzałe grusze,
Że goryczą napojone dusze
Na ich widok nie pomną o smutkach;
Pieśń skowronków szczera
Brzmi, że atmosfera,
Jak w morzu, tak się kąpie w wiosennych
pobudkach.
Przyjdzie rano z uśmiechem na twarzy,
Wnet na ziołach lśnią się dyjamenty,
Promień, z bożej rozkoszy poczęty,
W tysiąc świateł łamie się i jarzy
W tej błękitnej wodzie,
Co ma żwir na spodzie,
A górą oko złotem nenufarów darzy.
Wyruszyli oracze na pole,
Ostry lemiesz czarną ziemię
		

/KS_327103_I_8_0141.djvu

			Przeorali jedno, drugie staje,
Rosą potu spływa trud po czole;
Przecież radość bierze
Na te skiby świeże,
Na zapach, co ogarnia chlebodajną rolę.
I z tej piersi sukmaną okrytej,
Od bławatów promienniejsze zwrotki,
A tak wonne, jako miód ten słodki,
Co z bzów sączy, wznoszą się w błękity —
Nad oraczów głowy,
Aby, w deszcz majowy
Skroplone, paść na trawę i na kwiat
rozwity.
Jan Kasprowicz.
WIOSNA.
-Hiebiosa stroją się w błękit,
A w środku słońce złociste
Promieniącemi ramiony
Sięga po własny swój obraz
Ku jasnej głębi
		

/KS_327103_I_8_0142.djvu

			A kiedy chmurka śnieżysta,
Ostatnia z siostrzyc, zbłąkana,
Złoty mu uśmiech na chwilę
Przysłoni skrzydłem przelotnem,
Słońce gorętszy całunek
Składa na własnem odbiciu
I zlewa razem się z falą
W jedną, jedyną melodję
Wiosny.
Drogą, wiodącą ku wiosce,
Za lekkim wiatru powiewem,
Suchy się piasek nikłemi
Unosi w górę obłoki
I szarym ciąży atomem
Na trawy wązkich listeczkach,
Co tu i ówdzie z nad rowów
Świeżo корап)гсЬ zieloną
Poczyna kępą kiełkować.
Z korzeni nagiej wierzbiny
Wyrasta gibka latorośl
I szepce z wiatrem i z trawą
Jedną, jedyną melodję
		

/KS_327103_I_8_0143.djvu

			W chłopskiem obejściu, za płotem
Wpół połamanym, jałoszka
Ryczy, spuszczona z łańcucha.
Dwie młode dziewki, czerwoną
W pas podwiązane chusteczką,
Kręcą się w małym ogródku
Około grządek rozsady —
Ze zczerwienionych policzków
Ścierają potu kropelki.
Na pozdrowienie przechodnia
Odrzekną zwykłem „Bóg zapłać“,
A uśmiech, druh tej podzięki,
Zlewa się w jedną melodję
Wiosny.
W szczycie bielonej chałupy
Usiadła młoda kobieta:
Snać co dopiero dziecina,
Co się u stóp jej kamykiem
Bawi i głuży wesoło —
Syta, spuściła się z kolan,
Gdyż z po za rąbka koszuli
Jeszcze się cała wychyla
Pierś z alabastru,
		

/KS_327103_I_8_0144.djvu

			Żył niebieskawych pokryta,
I jeszcze mleko ostatnią
Sączy na łono kropelkę,
By się zlać w jedną melodję
Wiosny.
Jan Kasprowicz.
SZUM DRZEW.
Przypłynął ku mnie cichy, przytłumiony
Jęk, wszczęty w sosnach, na krawędzi
I wnet ogarnął wszystkie drzew korony,
Spowite w ciszy letniego wieczoru.
I las tajemnych dźwięków milijony,
Rozpelzujących się w głębie przestworu,
Jął wydobywać z swej piersi zielonej —
Zbyt późne echa przedwiecznego choru.
I moją dusze, jakby była drzewem,
Pełnem konarów, liściastych gałęzi,
Szum ten głęboki w dziwne wprawił
		

/KS_327103_I_8_0145.djvu

			Nim się spostrzegłem, z cielesnej uwięzi
Rwie się i płynie, wślad za sosen śpiewem,
Gdzieś w bezgraniczne, nieznane prze­
strzenie.
Jan Kasprowicz.
\
NA ROZDROŻU.
J" esienny
Wiatr, bezlitośny — jak serc ludzkich
sędzię —
W posępnym deptał obłędzie
Życia ostatki:
„Hej! hej ! gdzie jesteś, ty wdzięku pro­
mienny,
Którym majowe szczyciły się kwiatki?
Gdzie jesteś,kraso?gdzie,płaszczu wiosenny
Wierzb i topoli?
Hej!....«
Tak wicher szydził z tej ziemi, z tej
Co próżno słońca o litość błagała:
„O, słońce,
		

/KS_327103_I_8_0146.djvu

			Żary gorętsze po roli,
Nim umrze cała!“ —
Stała....
Sierocą
Tuli dziecinę do młodego łona,
Na którem wisi czerwona
Chustka persowa;
Łzy jeszcze w oczach nie zaschłe migocą,
Na piersi ciężka przechyla się głowa,
A z pod zawitki włos, spływając nocą,
Twarz jej owija
W cień —
Twarz, z której znikła gra kolorów zdrowi |
Jakiemi róża, ta dziewicza, pała
Śród rannych tchnień:
Dziś tu złamana lilija,
Jak na śmierć biała,
Samotnie
Stała.
Jak ono ziele, nim je wicher
		

/KS_327103_I_8_0147.djvu

			Wznosi znów głowę, nad wrotnie
Cięższe powieki:
Spojrzy w tę stronę, gdzie nadbrzeżne
Znacząc się śladem jakiejś czarnej rzeki,
Czołgać się zdaje ze żółwią ochotą
Ku zasępionej
Wsi.
I znów, patrzajcie! jak rosiste ścieki
Zlewają kwiaty, tak jej lice zlała
Ach! fala łzy,
I aż na ręce spryszczonej
Srebrem zadrżała,
Gdy w burzy
Stała....
Zapewne,
Niźli to niebo, co się całe chmurzy,
I świat, jak rozpacz, tak duży
Gniecie ołowiem —
Niż zwiędłe trawy, niż szkielety drzewne,
Co nad jesiennem żółknieją pustkowiem,
Roniąc łzy dżdżyste, ludzkim łzom po­
		

/KS_327103_I_8_0148.djvu

			Dziś jej smutniejszy
Zapewne jeszcze ten, co serca zdrowiem
Igra, jak liśćmi ta wiatru nawała,
Szyderczy głos,
Ponad to błoto wstrętniejszy,
Wieś jej rzucała,
Choć za nią
Stała.
„Dziewczysko!
Hej, chciało jej się tysiączną być panią!“
Tak te języki ją ranią
Ostrzem trującem;
„Co dziś ją czeka ? W chlewku legowisko
I kij i torba, boć, prawda! pod słońcem,
Pod Bożem słońcem gdzie równe jej psisko?
Tłuk! tłuk! nic więcej!
Tłuk!....
Dobrze jej zrobił, o dobrze! tym końcem
Każda w dostatki opływać by 'chcia­
ła!....“
W duszy jak huk,
Jak zawiść wichrów
		

/KS_327103_I_8_0149.djvu

			Ta czerń jej grzmiała,
Gdy blada
Stała.
Jedyny
Syn bogatego nad wszystkich- sąsiada
Codzień nachodzi i gada,
Tuląc do siebie:
„Cicho, różyczko! o cicho! zdawiny *)
Wnet wyprawimy, jak gwiazdy na niebie,
Jak ten miesiączek nad nami, ten siny.“
I do oj czuła wraz:
„Stary wnet myśli wypocząć na ćhlebie,**)
Wnet w moje ręce przejdzie huba ***) cała,
Żenić się czas!“
I ojciec z zięciem już hula....
Wszystko widziała!....
Dziś — łzawa
Stała___
*) zaręczyny.
**) dożywocie.
***)
		

/KS_327103_I_8_0150.djvu

			O, Boże!
О miłosierny, со za dola krwawa!
Toć się sam wiatr naigrawa
Z żalu dziewczęcia:
On innej ślubne przygotował łoże,
A ojciec w gniewy: „Nie dostanę zięcia!
Na wstyd ty w domu! Niech czort ci
pomoże!
Biegaj ty sobie
W świat!“
Ach! lepiej było doczekać się ścięcia!
Czemuż jej matka nędzne życie dała!
Nim doszła lat,
Czemuż nie legła, ach! w grobie!?
Tak rozpaczała
I drżąca
Stała....
We świecie
Samać się przepcha śród syków tysiąca —
O tak ! jak brzytwy tonąca,
Schwyci się życia.
Ale cóż pocznie to niewinne dziecię?....
Spojrzy .... za wioską śród trzciny
		

/KS_327103_I_8_0151.djvu

			I śród sitowia, co wieńcem się plecie,
Staw przebłyskuje,
Staw!
Nakształt szarugi rozdartego wycia,
Burza w jej wnętrzu ztarganem zawrzała :
O, Chryste, zbaw
Duszę, co sił już nie czuje!
Zmartwiała,
Z tą prośbą
Stała....
A słota,
Coraz ostrzejszą poświstując groźbą,
Ostatnim liściom swą kośbą
Zycie odbiera1
I na jej lice dżdżysty oddech miota,
Szarpie niebieskim spódnikiem i zdziera
Chustkę z jej ramion, śród których sie-
Dziecko zapadło
W sen....
Oto się budzi, oczęta otwiera
I kwilić pocznie ta gołąbka mała,
A ona
		

/KS_327103_I_8_0152.djvu

			Ku wodzie mając twarz zbladtą,
Jak skamieniała,
Nieszczęsna
Stała-----
Jan Kasprowicz.
RÓŻA JESIENI.
Jeszcze kwitniesz, o, różo jesieni,
Jeszcze słońce podnietą cię darzy
I rozpala rumieńce na twarzy....
Jeszcze w tobie liść każdy się mieni
Złudną krasą, lecz już w głębi łona
Najcudniejszy z uroków: woń kona,
Woń — twa dusza — o, różo jesieni!
Jeszcze kwitniesz, poezjo, ty różo,
Co ozdabiasz naszych czasów jesień
Kwiatem marzeń i kwiatem uniesień...
Jeszcze w tobie barw i krasy dużo,
Lecz wciąż skąpiej z zaklętego łona
Woń ulata, bo-ś szronem zwarzona,
O, poezjo, jesienna ty różo!
Stanisław
		

/KS_327103_I_8_0153.djvu

			— 47 —
ZIARNO I PLEWA.
Coś stworzył z własnej swej duszy,
Tego czas pewnie nie skruszy,
To pójść riie może na marno,
To ziści twoje nadzieje:
Ostanie się silne ziarno
Żaden go wicher nie zwieje.
Lecz jeśli z cudzej jedynie
Myśli myśl twoja wypłynie,
Gdy cudze przetrawiasz ziarno,
W cudze się stroisz ideje, —
Na marno wszystko, na marno:
Tę plewę lada wiatr zwieje!
Stanisław Rossowski.
MORALNOŚĆ.
"V\Zpłano: Nie! Nie zginęła
I nic jej nam nie obali!“
Sławili jedni jej dzieła,
A inni
		

/KS_327103_I_8_0154.djvu

			Wtem w środek między tłum zbity
Namiętność płomienna goni:
Zmilkły moralne zachwyty,
Wszyscy rzucili się do niej.
Stanisław Kossowski.
PATRZAŁEM W KSIĘGĘ....
-Patrzałem w księgę, największą z ksiąg,
Której przyroda na imię;
Widziałem siłę, co w świecie wkrąg
Tworzyła cuda olbrzymie.
Kipi tam prądów ożywczych zdrój,
Rosnących w morza rozmiary;
Jest blask, co promień potężny swój
Ciska na życia strop szary.
Jest Znicz płonący nocą i dniem,
Przy którym ludzkość się grzeje;
Jest twórcza miłość, co w łonie swem
Płodzi wciąż nowe
		

/KS_327103_I_8_0155.djvu

			Gwałtowny wicher badawczych żądz
Pędził mnie dalej uparcie,
Aż spoczął wzrok mój, o cudach śniąc,
Na księgi ostatniej karcie.
I otom znalazł bezdenny jar,
W którego czarnej głębinie
Miłość, zdrój życia, jasność i żar —
Wszystko bez wieści przeminie.
Ni ruchu, światła, ni żaden szmer....
Zmrok tylko, ległszy na szczycie,
Spoglądać będzie w otchłanie sfer,
Ciekaw, czem było to życie....
Stanisław Kossowski.
GORCZYCA.
(jdziem jej nie'widział ?
Na łanie źdźbłom z pod stóp
Najlepsze wysysała soki;
Wśród leśnych
		

/KS_327103_I_8_0156.djvu

			Błyszczała, wzbita w słup,
Podobna wiedźmie złotookiej.
Gdziem jej nie widział?
W moczarach, kędy płaz
Żeruje, kwitła z jaskrem w wiośnie;
Wśród skał, gdzie orzeł
Ma gniazdo, w późny czas,
Jesienią, ona jeszcze rośnie.
Gdziem jej nie widział ?
Łan żyznym zbożom rad,
A róże bujnej grzędzie....
Ma swój czas wszystko,
Tylko goryczy kwiat
Ten zawsze krzewi się i wszędzie ....
Stci7iisław Rossowski.
ZA PSIE PIENIĄDZE.
I.
Gdy spytał, rzekła: „Z ochotą I“
Lecz wprzód wyliczyć
		

/KS_327103_I_8_0157.djvu

			— i5i —
Drobnostkę: mizerne złoto
Na wagę pięknego ciała.
Gdy spytał, ona mdlejące
Od głodu ciało swe młode
Sprzedała nie za tysiące —
Za kilka groszy w nagrodę.
П.
Pierwsza jest damą dziś znaną,
W wielkim obraca się świecie,
I do kościoła co rano
Każe się wozić w karecie.
Mniej z hańby zyskała swojej
Druga.... ulżyjcie jej męce:
Ta przed kościołem tam stoi
I, żebrząc, wyciąga ręce.
Ш.
Ja, kiedy widzę je obie :
Tę strojną, tamtą odartą,
Zadaję pytanie sobie:
Która też więcej jest
		

/KS_327103_I_8_0158.djvu

			— 152 —
I pytam grzesznemi usty,
Gdzie większy ciężar w przewinie:
Czy, gdzie się pada z rozpusty,
Czy tam, gdzie z głodu jedynie?
IV.
Żebrząc, wciąż dłonie wyciąga
I wzrok spłowiały wy łupią....
— Nie, nie dam ci ni szeląga!
Dla czego byłaś tak głupia?
Świat i przed hańbą się korzy,
Czcią brudne otacza żądze,
Lecz byłoź sprzedać się drożej,
A nie tak za psie pieniądze!
Stanisław Kossowski.
„1“
Tłumy, dla których obce zgoła
Wielkie zasady, wielkie cele,
Są jako zera nic nie warte,
Choćby ich było, Bóg wie,
		

/KS_327103_I_8_0159.djvu

			— т53 —
Lecz niech na przedzie jeden człowiek
Stanie, do wielkich dzieł stworzony,
A z zer świat ujrzy w jednej chwili
Setki, tysiące i miliony!
Stanislaw Rossowski.
CIENIE.
. . . їїле mogę błądzić
po mieście bezkarnie!
Mam takie dziwne miejsca,
czarami zaklęte,
Co wiecznie budzą we mnie
pamiątek męczarnie,
Na nowo moje rany
krwawiąc niezamknięte.
Mam takie nieme okna
w martwych kamienicach
Takie ciemne aleje
w ciemnych parków
		

/KS_327103_I_8_0160.djvu

			Takie zimne kamienie
na pustych ulicach,
Gdzie kryją się umarte
cząstki mojej duszy.
I nieraz, kiedy błądzę —
w ranki czy wieczory —
Nagle, niby z pod ziemi
rośnie me wspomnienie,
Co wnet w rzeczywistości
barwi się pozory;
Ach, tu jej cień pozostał —
i mój cień — dwa cienie
Widzę 1 widzę ją znowu,
ona nie odeszła —
Ona stoi tu ciągle
i ja z nią tu jestem —
Na nowo, zda się, żyje
chwila, która przeszła :
Wionęła ku mej duszy
mistycznym szelestem.
O, patrz! za tem okienkiem
na piętrze
		

/KS_327103_I_8_0161.djvu

			Gdzie drzemie jakiś tłuścioch
z glinianym cybuchem:
Tam cień przeszłości mojej —
widzę ją mem okiem,
Tam jej cień! tam jest ona! —
widzę ją mym duchem!
Nieprawda! mówię — niemasz
owego tłuściocha,
Ja tam jestem — i ona
ze mną — dwoje cieni,
Ja tam jestem — i ona!
i ona mnie kocha —
I znów jesteśmy razem —
i — nierozłączeni!
I błądzę — błądzę dalej
bez tej cząstki duszy,
Co wsiąkła tam w mansardy
puste — nagie ściany.
I czuję, jak się zwolna
cały duch mój kruszy —
Rozrzucony po świecie ....
Ach, oto
		

/KS_327103_I_8_0162.djvu

			— I56 —
Oto moje kasztany —
wchodzę w mą aleję,
Myśląc, jakie mam twardej
pracy przeznaczenie,
Gdy naraz mi w gęstwinie
cóś tam majaczeje —
Dwie postacie znajome —
dwa duchy — dwa cienie —
Ona i ja.... i czuję
pieszczotliwe dłonie,
Co w dłoni mej spoczęły,
i zapach jej włosów;
I widzę stal jej oczu,
czuję puls jej dłoni —
I słyszę tajemniczą
rozmowę dwóch głosów.
Zlewam się z moim cieniem —
jesteśmy szczęśliwi:
Nie wiem, kto istność bierze,
kto swą istność traci?
Tylu ludzi tu błądzi,
a nikt się nie
		

/KS_327103_I_8_0163.djvu

			— r57 —
Że jestem, niby jeden,
w podwójnej postaci!
Ach! musiałem się zmienić I
niepodobny wcale
Do tego, co tam stoi,
do mojego cienia....
Bo on jest moim duchem,
co popłynął w dale
Szczęśliwości wieczystej —
Mój—jest dział cierpienia!....
Idźmy ztąd! gdzieś w samotną
ulicę — daleko —-
Gdzie nie spotkam tych cieni —
gdzie mi krew nie wzbierze....
Spokoju — chcę spokoju!
Jest ogród za rzeką —
Pójdę tam! I zbłądziłem
i jestem na skwerze....
Cichy skwer. Tu akacye
wysmukłej kibici
Kołyszą swoje wieńce
łagodnej zieleni
		

/KS_327103_I_8_0164.djvu

			Tu szemrzą w wiatru szumie
traw soczyste nici —
Tu floksy!.... Na Bóg żywy — ]
znów dwoje tych cieni!
Znów ? — Czyż nigdy ? — O! dawno,
jak codzienni goście,
Bywaliśmy w tem miejscu....
Ach, każda rezeda
Znała nas. Ptaki nam swe
śpiewały miłoście —
I roiłem, że sen ów
zmienić się już nie da.
Minął sen, lecz tu żyje
w zefiry, w promienie,
W zapach kwiatów zaklęty
i w piosenki ptasie....
0,^znów powstają widma
moje, moje cienie!
Widzę ją, widzę znowu
w całej dawnej krasie!
Malowane kolorem
jakichś mgieł
		

/KS_327103_I_8_0165.djvu

			Cienie owe tem żywsze,
im bardziej umarły,
Które chciałbym uchwycić
i z tych nieuchwytnych
Form — odtworzyć godziny,
co sie w nicość starły.
I
Te mgły, te widma senne
ścigają mnie wiecznie
I dręczą bezcieleśnie
przenikliwiej, krwawiej,
Niż twarda rzeczywistość!
Ach! cierpię serdeczniej,
Choć razem cienie owe
duch mój błogosławi.
A bywają czasami
ciepłe dni wiosenne,
Gdy jej cień, zda się, w całem
mieście jest rozlany, —
Na ziemi i w powietrzu —
jak widziadło senne,
Krąży w wszystkich żywiołów
treść
		

/KS_327103_I_8_0166.djvu

			I wtedy w każdym świeżym
powiewie wietrzyka,
W każdym słońca promieniu
i w przechodniów słowie,
Ona jest, ona żyje,
ona mnie przenika —
I widzę ją — i czuję —
ból w sercu i w głowie!
I czuje pocałunki
jakieś napowietrzne,
I szepty o miłości
pieszczą moje uszy....
Czuję rąk niewidzialnych
dotknięcia serdeczne
I wszędzie szukam cząstek
mej rozpierzchłej duszy.
Oto biegnie dziewczyna
w rezedzie kąpana :
To były jej perfumy —
cząstka jej istoty;
Idzie druga w granaty
jej sukni
		

/KS_327103_I_8_0167.djvu

			— їбх
Trzecia ma jej kapelusz
i jej warkocz złoty.
Jedna ma jej spojrzenie, —
druga włos jej płowy —
Ü tej — jak u niej — warga
różą się szkarlaci,
Tamta ma jej postawę —
ta jej chód królowej —
I znajduję jej postać
w tysiącu postaci.
A przechodnie wciąż, zda się,
źe gadają o niej —
Wszędy słyszę jej imię —
widzę jej spojrzenie —
I błądzę w jej postaci —
w jej uśmiechu — woni -
Widzę ją — czuję — słyszę —
Cienie — cienie —? cienie!
Antoni
		

/KS_327103_I_8_0168.djvu

			TRANSKRYPCJE Z HORACEG«
L
"Widzisz, jak biało
na stromych skał szczycie
Jak się Soracte
srebrzy na błękicie!
. Śnieg z obarczonych
sypie się gałęzi,
Mróz chwycił rzeki
i w lodach je więzi.
Dorzuć suchego
drewna do ogniska,
Niech syczy, bucha
płomieniem i pryska.
A masz gdzie wina
dobrego dzban stary,
Dobądź go z lochu
i nalewaj czary!
H.
Resztę na bogów
zdaj; gdy skiną
		

/KS_327103_I_8_0169.djvu

			Po wszystkich ziemiach
wścieka się wiatr srogi,
A zechcą potem
świat ukoić ciszą,
Wiotkie cyprysy
już się nie kołyszą. (
Wszystko na bogów
zdaj, nie pytaj losów.
Dopóki starość
nie ubieli włosów,
Ciesz się radosną
chwilą, żyj nadzieją,
I kiedyś młody,
szalej, gdzie szaleją.
III.
Idź, gdzie w igrzyskach,
w pląsach rej się wodzi,
Gdzie walczą młodzi,
ścigają się młodzi.
Gdzie wokół gmachów
korynckie krużganki
Cieniste stoją,
idź szukać kochanki.
		

/KS_327103_I_8_0170.djvu

			IV.
Mrok już zapada
na ulicach miasta;
Jakiś szept śmielszy,
szmer miłosny wzrasta.
Puść się w zaułki
ciemne, aż ci nocą
Z za węgła głosy
dziewcząt zachichocą;
' i Chociaż ci która
stawi opór miękki,
Zdejm jej pierścionek,
dar kochanka, z ręki.
V.
Chłopcze, nie szukaj
wśród złotej jesieni,
Czy się gdzie późna
róża nie czerwieni.
Co mi po strojach,
po perskim przepychu,
Gdy w sadzie piję
wino, śniąc po cichu
		

/KS_327103_I_8_0171.djvu

			Lecz narwij myrtów —
masz ich pełno wszędzie
W myrtowych wiankach
do twarzy nam będzie,
Tobie, co w męża
urastasz, chłopczyno,
I mnie staremu, co
		

/KS_327103_I_8_0172.djvu

			SPIS RZECZY.
Aksel. — Mój ogródek. . . . . .
Str.
„ Do myśli ludzkiej . . . .
Kazimierz Gliński. — Straszna bajka
Wschód słońca 16
,, Gęsiarz . . . 19
„ Noc . . . . 26
Władysław Nawrocki. — Białe róże. 29
„ Miłość . . 31
„ Fijołki . .
33
Józef Korwin-Kuczyński.—Moja Gret-
36
„ Powitanie pieśni 38
„ Wiosna. . . . 39
Gdy umrę . . 40
42
Józef Jankowski.—Z cyklu „Staccato.“
„ Między limami . .
43
„ Ostatni kąt . . . 43
„ Nie ukołyszą. . . 44
„ Cała historya. . . 44
„ W teatrze i w życiu 45
„ Circulus vitiosus. . 45
„ Katastrofa. . . . 46
Perły. . . . . . 46
„ Pośród cyprysów .
		

/KS_327103_I_8_0173.djvu

			Str.
Miriam. — Ronda' smętne.
„ Rondo .............................
„ Trzy doby . . . .
•; ,, Śpiąca1;królewna  . .
f „ Pokłon........................
i Napis na grobie . .
„ Wizya;.............................
„ Jeszcze' rondo ...
Or-ot.—Cechmistrz Melchior Halabarda 55
Selim.—Jesienią............................
Lu су an Rydel. — W maju .
Kazimierz Tetmajer.—Chrystus i Mag
dalena.............................
„ Melodya mgieł nocnych
Antoni Lange. — Z sielanek. .
„ Samotność
Franciszek H. Nowicki.—Tatry.
„ Orlica .
„ Rozbita lampa
Mar у an Gaxvalewicz. — Zima . .
Kazimierz Gliński.—Stach"obłąkany
Władysław Nawrocki.—Nokturn .
Lucyan Rydel.—Chopin. Preludyum 15.
„ Wieczerza Pańska
Chryste, o Chryste
Adam M-ski.—Wieczorne sny .
Antoni Lange.—Tryolety . . . .
Palingeneza . .. 99
Jerzy Żuławski.—W maju . . . . 103
„ Powódź wiosenna.
		

/KS_327103_I_8_0174.djvu

			ібЗ ' —
Wacław Raczyński.—Pieśni:
” Żal...................
Wacław „Wolski.—Z
 głębi duszy . .
Orka....................
,, Obrazek . . . .
M Promienie. . .
Adam jM-ski.—Z fal życia:
„ Do swej pieśni . . .
, W łodzi.....................
Usta . .. .
„ Tęskna..........................
Or-ot.—Z albumowych piosnek . .
Jan Kasprowicz.—Bądź  pozdrowiona !
„ Powróciły do domu bociänyj
, Wiosna . . . . . . .
„ Szum drzew...................
„ Na rozdrożu
Stanisław Kossowski.—Róża jesieni .
„ Ziarno i plewa . ,
,, Moralność . . . I
Patrzałem w księgą
JJ "SiorczycaviT^Ul J Ud, . . •
. і Я /7, i ^a^Rsie pieniądze
tAntortf^ąnge.—Crefiie...................
KVJ\ł./Óórsłp. Tr-anśkrypćje z Ho
Kt
А Н • V •
. ' 1 l
		

/KS_327103_I_8_0177.djvu

			■ - .
■Г.-. : '
^ ' . .V.;--’
.-V- ; ' v
V і •' :
		

/KS_327103_I_8_0178.djvu

			1000077134
Biblioteka im. Hier nim а
Łopacińskiego w Іл.оііпіе
ШщГ