/page0007.djvu

			Kwandrans po dwunastej obszerna sala Resursy w
Lublinie była pełna. Trzeba było posuwać krzesła bli¬
żej do stołu prezydjalnego, ażeby zrobić wolne miejsce
dla coraz liczniej napływającej publiczności. Wiele osób
nie mogąc zmieścić się na sali, zajęło miejsca na trzech
	
			

/page0008.djvu

			2
go Kola Wychowawców, które przestało istnieć, przyłą¬
czywszy się do „Światła“. Delegaci Kół prowincjonal¬
nych mówili o palących potrzebach oświaty we wszyst¬
kich miejscowościach gubernji lubelskiej, potrzebie szkó¬
łek, czytelni i tp., wymieniając przytem liczbę osób,
jakie się już zdążyły zapisać do Kół Towarz. „Światła“.
Wzruszające i pełne powagi, a tętniące dobremi chę¬
ciami i żądzą światła i czynu były przemówienia dele-
gatów-włościan.
Po wysłuchaniu wszystkich przemówień przewodniczący
ogłosił przerwę, po której przystąpiono do głosowania.
Ze względu na ogromną liczbę obecnych i na podwójne
wybory do Głównego Zarządu i Zarządu Koła Lubel¬
skiego prezydjum zaproponowało odłożenie wyborów do
Koła na następne zebranie, i przystąpiło do zbierania
głosów do wyborów Zarządu Głównego.
Deklaracji złożono 736, głosów—574.
Po obliczeniu głosów okazało się, że wybrani zostali
do komisji naukowej Zarządu Towarzystwa:
Stefan Żeromski 476 głosów.
Dr. Biernacki 444.
Profesor Uziębło 404.
Katarzyna Ankowska 351.
Profesor Mincer 310.
Marja Kunicka 278.
Do Komisji Administracyjnej:
Dr. W. Chodźko 424 głosów.
Jan Zdzienicki 350.
Fr. Kocowski 318.
W. Kruszewski 309.
Teofil Kujawski 282.
Pani M. Staniszewska 231.
		

/page0009.djvu

			3
Do Komisji Rewizyjnej:
A. Dulemba 280 głosów.
Chw. Kopeć 243.
Dr. M. Arnsztajn 240.
Na zastępców:
J. Kipman 153.
St. Samsonowicz 79.
Z obliczonych i odebranych przy wejściu zaproszeń
i deklaracji, okazało się, że obecnych na zebraniu było
842 osoby.
Przemówienie zagajające D-ra Chodźki.
„W imieniu założycieli mam zaszczczyt otworzyć ze¬
branie organizacyjne Lubelskiego Towarzystwa szerzenia
oświaty p. n. „Światło“.
' Czuję sie w obowiązku złożenia wyrazów serdecznej
wdzięczności przybyłym z rozmaitych stron ziemi lubel¬
skiej Szanownym Delegatom kół prowincjonalnych „Świat¬
ła", przedewszystkiem zaś drogim sercu naszemu goś¬
ciom Stefanowi Żeromskiemu i Gustawowi Daniłowskie¬
mu, którzy obecnością swoją zechcieli uświetnić nasze
zebranie.
Chętny i liczny udział naszych gości prowincjonajnych
niech będzie dla nas dowodem, że gwiazda postępu, wol¬
ności, równości i braterstwa zajaśniała już nad naszą
ziemią lubelską i nie zajdzie, ale niebawem rozpali się
w potężne słońce, które ogarnie swymi promieniami
wszystkich mieszkańców tej ziemi bez żadnej różnicy,
wszystkich tych, co u ogniska kultury polskiej ogrzać
się zapragną. Sądzę, że będę wyrazicielem uczuć ogó¬
łu zgromadzonych, jeżeli zaproszę Stefana Żeromskiego
		

/page0010.djvu

			4
i Gustawa Daniłowskiego do objęcia prezydjum hono¬
rowego naszego zebrania.
Na przewodniczącego obradom proponuję p. mecenasa
Polkowskiego.“
Obie propozycje przyjęto przez aklamację.
Cel i zadania „Światła“.
Odczyt d-ra Mieczysława Biernackiego.
Każdy naród prawdziwie i szczerze demokratyczny,
każde społeczeństwo, powierzające swe losy mocą pow¬
szechnego i równego głosowania ogółowi mieszkańców,
—narażone są na stałe i poważne niebezpieczeństwo
wtedy, gdy oświata ludowa nie przeniknęła jeszcze do
głębi całej masy narodu. Z tem niebezpieczeństwem
trzeba się liczyć poważnie—i zamiast za przykładem
zachowawców starać się o ograniczenia lub odkładanie
równego prawa głosu—daleko logiczniej i użyteczniej
będzie przedsięwziąć walkę energiczną i zażartą z ciem¬
notą ludu naszego.
Zachęcającym dla nas przykładem może służyć wiel¬
ka demokracja Ameryki Północnej, która za pomocą
wybornego systemu szkolnego, potrafiła i potrafi w krót¬
kim czasie przerobić najciemniejsze masy wychodźców
na światłych obywateli najpierwszego w świecie państwa.
Chcąc zwalczać wroga naszego, tj. ciemnotę ludu mu¬
simy przedewszystkiem poznać ją dokładnie.
Jedynym materjałem, który nas w tym względzie
oświeca, jest wynik jednodniowego spisu ludności doko¬
nany u nas w roku 1897, wynik, który zestawił i ogło¬
sił niedawno Edward Chwalewik.—Z tych cyfr statysty¬
cznych wynika, iż na 1000 ludzi posiadamy w całem
		

/page0011.djvu

			Królestwie analfabetów 695, umiejących czytać i pisać
291, wykształconych, tj. ludzi posiadających naukę choć
cokolwiek wyższą od dwuklasowej szkoły ludowej—tylko
14.—Szczególnie małą] ilość ludzi, umiejących czytać i
pisać, jak również i wykształconych—posiadamy na
wsi. Miasta nasze są o półtora raza w lepszych wa¬
runkach, gdyż na 1000 ludzi w mieście było analfabe¬
tów 558, umiejących czytać i pisać 398—wykształco¬
nych—44.
Porównywując wskaźnik oświaty mężczyzn i kobiet oka¬
zuje się, iż przedstawia się on jak 34:26 czyli że kobiety
są o 25% mniej kształcone od mężczyzn.
Wyniki te są przestraszające, gdyż niema w Europie
narodu o tak nizkim poziomie oświaty. Jeśli porównamy
te dane z obliczeniami z roku 1862, to okazuje się, że
na 1000 ludzi było wtenczas: analfabetów 799—umieją¬
cych czytać i pisać 170—wykształconych 30—czyli że cho¬
ciaż ilość analfabetów była wtedy nieco większą, to za to
ilość wykształconych gwałtownie się odtąd zmniejszyła—
Dalej wynika z zestawień danych co do wieku, iż oświa¬
ta u nas jest wyższa w wieku dojrzalszym, niż w wieku
szkolnym, czyli, że nie szkoła ludowa, tylko prywatne
nauczanie zmniejszyło analfabetyzm naszego ludu. Wy¬
nika dalej, iż większość analfabetów poza okresem
szkolnym spotyka się w wieku starszym i koncentruje
się przeważnie na wsi. W szkolnym zaś wieku prawie
11/2 miljona młodych ludzi pozbawionych jest u nas
szkół.
Nakoniec z porównania 5 narodowości zamieszku¬
jących Królestwo tj. Polaków, Rusinów, Litwinów, Niem¬
ców i Żydów—Polacy zajmują pod względem oświaty
ostatnie stanowisko—górując tylko większą ilością ludzi
wykształconych nad Litwinami i Żydami.
Jesteśmy skłonni ten ponury wynik naszej oświaty ob¬
jaśnić zewnętrznemi okolicznościami, a więc uciskiem
5
		

/page0012.djvu

			6
rządowym. A jednak nie musi to być jedyna przyczyna,
czego najlepiej dowodzą stosunki galicyjskie. Przeszło
40 lat posiadamy tam prawie nieograniczoną władzę
nad szkolnictwem, a jednak wyniki tej działalności są nie¬
bywale małe.
I Galicja posiada bowiem 67 procent analfabetów.
I w Galicji zmiejszanie analfabetyzmu idzie również tak
wolno jak u nas,—gdyż potrzebaby tam 520 lat, aby
przy tem tempie oświaty, które Stańczycy uważają
dzo zbyt jeszcze raptowne, usunąć ciemnotę ludu.
I czyżby mogło być inaczej wobec skąpstwa sejmu
Lwowskiego na rzecz oświaty, wobec zbiurokratyzowania
i ztyranizowania Rady szkolnej przez osławionego Bob-
rzyńskiego? A oto odzywają się filary stronnictwa:
Mówi Paweł Popiel: „Nikt nie ma prawa zmuszać lud
do oświaty. Przymus szkolny to potworność! Nauka nie
powinna być bezpłatną i obowiązkową. Oświata, która
ustawami zmusza człowieka do kształcenia się, prowa¬
dzi do socjalizmu(?) Szkoła powinna być wyznaniowa i o-
graniczona w nauce. Nauki przyrodnicze i literatura
podkopują spokój ludzkości i wydzierają łaskę Boga i
żywot wieczny. Nauczyciel duchowny będzie lepszy, niż
świecki. W seminarjach nauczycielskich powinni kandy¬
datów mniej uczyć. Kandydat z mniejszym uzdolnieniem
będzie najlepszym nauczycielem“.(!!)
Albo też odzywa się hrabia Stadnicki:
„Wolimy zakładać skromne ochronki pod kierowni¬
ctwem prostych sióstr służebniczek, niż mieć u siebie
szkoły ludowe pospolite, obawiając się trucizny, które
one w dzieciach wiejskich zaszczepiają. Dziecko ludu
pod wpływem szkoły traci prostotę chłopa, a nie naby¬
wa cywilizacji, traci rozsądek, a nie nabywa wiadomoś¬
ci i t. d.“.(!!).
Na zakończenie wygodny i pożyteczny wniosek Popie¬
la jest ten, iż: „Ostatecznie zdaje się, żeśmy bardzo
		

/page0013.djvu

			7
wielkie ciężary złożyli na barki tych, którzy ze szkoły
ludowej nie użytkują“.
Ten duch stańczykowski, ta otchłań ciemnoty, poku¬
tują niewątpliwie i u nas w wielu kołach, nie mogą się
tylko wobec braku władzy wypowiedzieć tak otwarcie
i cynicznie, jak się to dzieje w Galicji—ale liczyć się
z tym duchem wypadnie i to na każdym kroku.
Tak więc zadanie, które na swoje barki bierzemy, jest
nadzwyczaj ciężkiem i trudnem: nie możemy liczyć na
współudział krajowego rządu, mamy duch stańczykowski
przeciwko sobie, a teren działania tak bezbrzeżnie wiel¬
ki i nieprzygotowany. Pomoc też tej małej ilości wy¬
kształconych, wyrażonych w statystyce w kilku jednost¬
kach na tysiąc — nie może być wielką, a jednak
właśnie od niej, właśnie od inteligencji musi wyjść ten
wysiłek energji, zastępujący dużą ilość współpracowni¬
ków. Oświata ludowa—to dług wszystkich sfer oświeco¬
nych względem całego narodu. I tak samo jak podłym
jest syn, niepłacący długów ojca, tak podłą i nikczemną
jest ta inteligencja, według słów Adama Szymańskie¬
go, która niedostatecznie zajmuje się wielką spra¬
wą oświaty ludowej. Powinniśmy przecież raz zro¬
zumieć, iż od oświaty ludowej zależy nie tylko do¬
brobyt narodu i całego kraju—nie tylko wyższy sto¬
pień moralności—ale wo-góle losy nas wszystkich, gdyż
właśnie te masy ludowe rozstrzygać będą wkrótce naj¬
ważniejsze zagadnienia państwowe. Powinniśmy zrozu¬
mieć, iż tylko oświata daje tę trwałą podstawę, na któ¬
rej budować można—nigdy zaś przelotna agitacja poli¬
tyczna, która na chwilę opanowuje ciemną masę, aby ją
znowu stracić na rzecz przebieglejszego i zręczniejszego
agitatora. Przejęta tą myślą inteligencja nasza staje
wobec pierwszego i najważniejszego swego obowiązku,
t. j. oświaty ludowej. I tutaj powinna ona okazać ten
heroizm, to poświęcenie które innym dane jest
		

/page0014.djvu

			okazać na polu walki. Niechaj powstaną wśród nas boha¬
terowie oświaty, jak są bohaterowie bitwy. Pieniądze nam
nie wystarczą, ale żądamy także podatku krwi, t. j. oso¬
bistego współudziału w walce z ciemnotą. Żądamy go
od wszystkich—od mężczyzn i kobiet — aby utworzyć
armję wyzwolenia naszego narodu z kajdanów nieuctwa
i ciemnoty. Ojczyzna jest w niebezpeczeństwie, powin¬
na jak grzmot brzmieć nieustanna pobudka,—i powinno
nie być końca i miary poświęceń i bohaterstwa dla tej
idei. A wszak któż, jak nie my Polacy—potrafimy się
poświęcać i nieść życie w ofierze?
Koniecznym jednak warunkiem zapału jest wolność
i swoboda myśli. Wolna zaś myśl nie stoi na jednym
miejscu, ale jak lotny ptak szybuje w przestworzu na¬
przód i zawsze naprzód. Otóż ta postępowość umysłowa
myśli ludzkiej nie może być krępowana żadnemi wzglę¬
dami—bez wykoszlawienia całego gmachu oświaty. Nie
powinny też jej krępować nasze doktryny partyjne, gdyż
my budujemy na przyszłość, a kto wie, czy za 20 lat
najbardziej skrajne dzisiejsze nasze nauki nie okażą się
znowu zaporami dalszego rozwoju.
Nie można też za przykładem Stańczyków mierzyć
oświatę ludową podwójną miarą — inne zasady są do¬
bre dla ludu, a inne dla nas. Nie, wszystko co uzna¬
jemy za dobre dla rozwoju normalnego człowieka, jest tak
samo dobrem dla ludu jak i dla nas i żadnej różnicy
tu być nie powinno.
Ale o ile myśli należy pozostawić jak największą swo¬
bodę, to w działaniu postępować winniśmy według sław¬
nego orzeczenia Szczepanowskiego: „swoboda myśli, a
karność w działaniu“. Jest to :.asło dla tego tak ważne
nas, iż my mamy skłonność do wprost przeciwnej
■	maksymy, karności myśli, a swawoli w działaniu. A więc
jjfeftioÈé powinna panować w naszej armji oświatowej, ta
karność', która przysposabia i warunkuje wszelkie zwy¬
8
		

/page0015.djvu

			9
cięstwa. Z chwilą otwarcia „Światła“ będą zorganizowa¬
ne prawie w każdym Kole 4 najważniejsze wydziały.
Wydziały te to szkoły ludowe i domowe, nauka czytania
i pisania dla dzieci, dalej kursa dla dorosłych analfabe¬
tów, nakoniec zaś uniwersytety ludowe i biblioteki.
Jest to zjawisko osobliwe, iż naród najbardziej
analfabetyczny w Europie posiada najlepszy elementarz
na świecie, a jest nim premjowany w Londynie elemen¬
tarz Promyka. Posiadanie takiej książki jest znakomi-
tem orężem w naszem ręku—a oręż ten będziemy mogli
użyć teraz dopiero w całej pełni. Z chwilą gdy upra¬
womocni się reskrypt ministerjalny u nas o pozwoleniu
każdej osobie nauczania czytania i pisania—kursa dla
dorosłych analfabetów nie przedstawią już prawie żad¬
nej trudności dla tych, którzy naprawdę i szczerze pra¬
gną szerzyć oświatę między ludem. Daleko trudniejsza
sprawa jest kwestja zakładania szkółek, gdyż te wyma¬
gają dużego kapitału i zapasu nauczycieli. Coś osią¬
gnąć jednak będzie można naturalnie z pomocą gmin
i miasteczek. „Światło“ będzie się starało obok domo¬
wego nauczania czytania i pisania stworzyć choć nie
wielką na razie liczbę, ale szkółek wzorowych według
nowych zasad i programów, a to w celu przygotowania
materjału i przykładu dla tych szkółek, które stworzy
później niewątpliwie samorząd lub autonomja.
Rozumiemy dobrze, iż czytanie i pisanie jest dopiero
kluczem wykształcenia, a nie celem pedagogji—rozumie¬
my więc, że rozszerzenie wiadomości szkoły ludowej
przez utworzenie kilkoklasowych szkółek musi być sta¬
łem naszem dążeniem. Tymczasowo, póki szkoły ludo¬
we kilkoklasowe nie funkcjonują jeszcze—niedostatecz¬
ność szkoły da się usunąć na drodze uniwersytetów lu¬
dowych i bibliotek publicznych. Uniwersytet ludowy za¬
początkowany u nas już w Nałęczowie, a po części w
Lublinie—starać się musi nasamprzód za pomocą luź¬
		

/page0016.djvu

			10
nych wykładów zaciekawić i zainteresować słuchaczów.
Powoli zorganizują się kursa systematyczne—i w ten
sposób uda się pogłębić ogólne wykształcenie naszego
ludu. Ten sam efekt, choć mniej doskonale udaje się
osiągnąć za pomocą bibliotek publicznych. Pożytek z
tych książek będzie osiągniętym tylko przy umiejętnym
wyborze—wybór zaś kierowanym być musi jedynie przez
wzgląd na dobro ludu bez żadnych przypraw i przy¬
mieszek.
Każdy z członków „Światła“ obowiązanym będzie
pracować w jednym z wydziałów Towarzystwa—i niko¬
mu próżnować nie będzie wolno.
Każdy członek „Światła“ powinien w sprawach kul¬
turalnych wyrzec się względów politycznych, partyjnych
lub społecznych—a starać się tylko o przysporzenie na¬
rodowi polskiemu nauki i oświaty.—
W całym tym odczycie przemawiałem przeważnie do
inteligencji—uważałem, iż przedewszystkiem należy prze¬
robić nasze pojęcia i zabrać się poważnie i wytrwale
do spłacenia długu ciężącego na nas wobec narodu—a
teraz zwracam się do Was, przedstawicieli ludu naszego.
Pamiętajcie iż my inteligencja jesteśmy jednostką nie¬
liczną i nie bogatą w społeczeństwie, dlatego wszelkie
nasze usiłowania pójdą na marne bez waszego współ¬
udziału. Ale i Wy pomimo całej potęgi waszej liczby
—nie zdołacie się wzbić na wyższy szczebel znośnego
chociaż bytu bez ożywczego prądu nauki.
Zaufajcie więc „Światłu“, które powoli, ale zato nie¬
odwołalnie i napewno stworzy dla nas i dla dzieci na¬
szych zupełnie odmienne warunki życia.
Zaufajcie więc „Światłu“, które na naszej ziemi roz¬
nieci wolny, niezależny i wykształcony chłop i robotnik
polski.
		

/page0017.djvu

			Mowa księdza proboszcza Kwiatkowskiego
z Bychawy.
Co to jest nauka, oświata, kształcenie umysłu, serca?
Chciałbyś dać określenie—nasłuchują ciekawi—czepia¬
jący się litery, mający swe gotowe formułki, zdecydowani
gniewać się o wyraz, o porządek idących kolejno za sobą
słów. Staje przed nami duch głodny, chce uczyć się,
wiedzieć wiele, wiele. Wiedza nasyca ciekawość, nie¬
pokoi,—ale też wiedza dokonywa odmiany w usposobie¬
niu, pewne myśli zaczynają być stałe, pewne uczucia
mężnieją. Słońce, zdaje się, dotyka tylko powierzchni roś-'
liny swemi promieniami, a jednak pod ich wpływem ro^-
ślina się odmienia, udoskonala przy innych, sprzyjają¬
cych warunkach. Zapewne i te warunki są niezbędne,
ale w rzędzie ich—słońce prym trzyma. Słońce—to
wiedza, promienie jego to gałęzie wiedzy—poszczególne
nauki, a człowiek to roślina. Każdy chyba, patrząc na
człowieka, myśli. Widzimy różne krzywdy dziecka, do¬
rosłego, starca, kobiety, mężczyzny. Myśl snuje prze¬
świadczenie, że wiele złego nie powstałoby—lub dałoby
się usunąć, gdyby dostateczny zasób, system wiedzy, całość
pewna jej, sprawiła w człowieku odpowiedni nastrój du¬
cha. Chyba wszyscy mocno w to wierzymy. Dowodem
tej wiary żywe zabieganie o tworzenie wiedzy, udziela¬
nie jej, szerzenie... Ach, któż w pewnych chwilach przy¬
najmniej nie pragnie szczerze, gorąco wiedzy kształcącej
ducha dla siebie, dla swoich, dla wszystkich?.. Trudnoż
jednakże własnemi siłami tylko zdobywać wiedzę i udzie¬
lać ją innym. Gromada to wielki człowiek. Jednostka tedy
pragnie gwoli zdobywania i szerzenia wiedzy—zjedno¬
czyć się z wielu jednostkami takież mającemi pragnienie.
Wyciąga ku nim rękę. Jednoczy się, umawia; jakież
wszyscy zjednoczeni stawiają sobie warunki?—zdobywać
wiedzę, kształcić siebie i innym w tem pomagać. Nic
11
		

/page0018.djvu

			12
więcej? A może oni jeszcze żądają, żeby nikt inny do
ich gromady nie należał, jeno posiadający takie, a nie
inne poglądy socjalne, ekonomiczne, towarzyskie?...
Czy zjednoczeni dla nabywania i szerzenia wiedzy—-
mogą stawiać sobie takie wymagania?—Poglądy socjal¬
ne, ekonomiczne, bywają różne. Które z nich słuszniej¬
sze, właściwsze—niech wiedza rozstrzygnie. Czy godzi
się wiedzy kłaść tamę na drodze życia społecznego!
Czy już wszyscy posiedli dostatecznie wykształcenie, że
przy jego pomocy sami już potrafili rozstrzygnąć donio¬
ślejsze zagadnienia społeczne? — A może nie na¬
leży wszystkich w tym względzie oświecać? nie
potrzeba, żeby zrozumieli i dobrowolnie przyjęli poglądy
socjalne i ekonomiczne—lepiej, żeby tylko pewni wybrani
taką wiedzę zdobyli, a rzesza niech słucha i ślepo wykonywa.
Dość wzbudzać w niej pewne uczucia, zapały, dać jej
gotowe formułki narodowe, dać jej przewodników, ko¬
mendantów?
Wiara i narodowość to są czynniki ducha drogocen¬
ne. Wiedza je tak czci, jak czci każde szczere, szla¬
chetne, święte uczucie, podniosłe, szczytne aspiracje
duchów potężnych, zjawiska kojące, podnoszące, przewo¬
dniczące ludzkości. Ale jak wiary uczymy, rozjaśsiia-
my prawdy najwyższe—i bylibyśmy zakłopotani, gdy¬
by ktoś utrzymywał, że ślepe posłuszeństwo jest naj¬
piękniejszą cnotą—tak tembardziej chyba w życiu spo-
łecznem w rozlicznych zawiłych kwestjach socjalnych
i ekonomicznych powinienby budzić hasła pożądań pro¬
mieni światła, przy ich pomocy rozpoznawać warunki, wy¬
magania, sposoby życia, pracy, obcowania. Wiara wie¬
dzy nie lęka się—nie powinnyby też jej lękać się zagad¬
nienia społeczne. Ale wiedza powinna być czysta, spo¬
kojna, przenikniona szczerą, świętą miłością prawdy,
wolna od złośliwości, partyjności, ambicyjek, interesików
osobistych, stronniczych.
		

/page0019.djvu

			Jako Kaptan frgTolicki przychodzę do was, panowie, nie
jako niższy, lub wyższy, nie jako uczeń lub nauczycielo
ale jako współuczestnik tej gromady, do której i wy, jaki
pojedyńcze ogniwa, należycie. Wierzę, że was ożywa,
szczera, czysta miłość wiedzy, światła.
Oświadczam wam jasno, że już należałem do gromad¬
ki innej, obiecującej tylko szukać wiedzy i szerzyć ją,
ale ta gromadka bardzo boleśnie dotknęła mnie, dostrzegłem
wyraźne żądania ulegania partji społecznej, bez wyjaś¬
nienia, pouczenia, przekonania, że zasady tej partji zgod¬
ne są z prawdą, wiedzą. Najgorsze niebezpieczeństwo
grozi człowiekowi tam, gdzie duszę jego oślepić i w nie¬
wolnicę zamienić pragną.
Panowie, wiem, że nie wszyscy mogą budować, two¬
rzyć wiedzę, ale wszyscy ją nabywać, przyswajać sobie
mogą i powinni... Owszem, szczęśliwi ci, co mogą wchła¬
niać ją w siebie, jak zdrowe, balsamiczne powietrze. Nie
po to łączymy się w gromadę, żeby każdy zuchwale,
pretensjonalnie, pyszałkowato byle szczególik, byle be-
leczkę, kołeczek w gmachu wiedzy brał za olbrzymy
i bawił się w wielkiego człowieka, świecznik świata.
Wierzę, panowie, że uszanujecie każdego drogie, czyste,
rzetelne przekonania religijne, narodowe, humanitarne.
Łączymy się chyba nie po to, żeby deptać święte idea¬
ły, ranić żywą duszę, obdzierając z nich to, co przy¬
warło do nich serdecznie, szczerze, właściwie, ale po to
się łączymy, zjednoczeni miłością wiedzy, żeby w sobie
coraz więcej gromadzić jasnych pojęć o zadaniach do¬
brego człowieka-obywatela i szerzyć wiedzę wśród tych
mas olbrzymich, które dla braku wiedzy w nędzy, po¬
niżeniu, cierpieniach wloką swój smętny, bolesny żywot-
„Żal mi tego ludu“—meęjdyś. powiedział kochający Chry"
stus-Zbawiciel, patryc 'na liczTf^.-ipfsę otaczającą Go na
puszczy, łaknącą /fefjo nauki. I )k, \pragnąc serdecznie
za Jezusem powie«zi№;-f,-żal jnŁ.teąo ludu, łakaaceąo nau-
13
		

/page0020.djvu

			ki, wiedzy“—przyszedłem do was, panowie, prosić o łącz¬
ne, wspólne szerzenie światła. Ono ludziom bardzo po¬
trzebne, niezbędne. Jednostka nic prawie nie zdziała.
Dopiero gromada, to wielki człowiek. Ale proszę was,
niech tylko ta praca będzie zadaniem naszej gromady.
Nie dopuszczajmy wśród nas waśni partyjnych. Usza¬
nujmy drogie przekonania; pragnę prawdy, wiedzy—i dla
siebie, bo człek każdy całe życie musi się uczyć—i dla
swego narodu, który podobno ma sławę bardzo ciemne¬
go i który właściwie z tego powodu jest bardzo nie¬
szczęśliwy.
Przemówienie d-ra Kronlanda przewodniczącego
i delegata Koła Izbicko-Tarnogórskiego.
W przemówieniu swojem d-r. Kronland powiedział
między innemi:
„Długo wahaliśmy się, ciągnęło nas do „Macierzy“.
Myśleliśmy, że lepiej nie rozdzielać środków i sił. Ale
jakże moglibyśmy pracować wspólnie z ludźmi którzy z
„Macierzy“ zrobili instytucję partji nam nieprzyjaznej,
która obraziła najświętsze nasze uczucia, nazywając nas
wrogami Polski i religji, kiedy w rzeczywistości wszyscy
członkowie naszego Koła: ci robotnicy, ci rzemieślnicy,
ci gospodarze—najgoręcej w śmiecie kochają ojczyznę
i przywiązani są do swojej wiary,—tylko—że im się
zdaje, że niekoniecznie trzeba być wstecznikiem,
żeby być polakiem i że religja nie żąda, żeby być
Wrogiem nowych ideałów społecznych.
Więc w rezultacie założyliśmy Koło „Światła“, dla
wzajemnego kształcenia się, a przedewszystkiem w celu
I otworzenia czytelni, której zawiązek już oddawna istnie¬
je, a którą mamy zamiar tak urządzić, żebyśmy w wie¬
czory niedzielne i świąteczne, szczególniej w żimie, mo-
14
		

/page0021.djvu

			gli w jej pomieszczeniu zbierać się i czytać pisma, dy¬
skutować, miewać odczyty popularne. Następnie mamy
zamiar otworzyć w Izbicy szkołę, której tam dotąd wca¬
le niema, tak że dzieci Izbickie muszą chodzić do szko¬
ły do Tarnogóry, co jest dosyć daleko i ciężko z powo¬
du strasznego u nas błota, a zresztą szkoła ludowa Tar-
nogórska nie jest uczęszczaną, więc wypadnie zapewne
urządzić i szkołę w Tarnogórze. Czy będziemy mieli
na to fundusze—nie wiemy. Ale mamy nadzieję, że nam
do tego dopomoże „Macierz“. Bo my względem „Ma¬
cierzy“ nie czujemy wcale zawziętości, owszem—niech
„Macierz“ uczy te nasze dzieci, które się nie pomiesz¬
czą w „Świetle“, niechaj przez „Macierz“ światło doich
główek spływa—byle nie tendycyjnie zabarwione. A my
będziemy starali się o środki, żeby choć czytelnię publi¬
czną otworzyć, a w niej odczyty dla starszych urządzać.
Ażebyśmy zaś nadal nie byli posądzani o bezwyznanio¬
wość i o szerzenie zgubnych nienarodowych teorji i t. d.
oświadczamy, że w szkółkach naszego Koła dzieci będą
się uczyły religji i że będziemy się ściśle trzymali § 1
ustawy „Światła,,—mianowicie „stoimy i słać będziemy“
na stanowisku bezpartyjnym i z czynności naszych wszel¬
ka polityka będzie wykluczoną.
Naturalnie obowiązują nas to tylko—jako członków Koła.
Przemówienie delegata Koła Nałęczowskiego d-ra
Rudzkiego.
Dr. Przemysław Rudzki w imieniu Koła Nałęczow¬
skiego powiedział między innemi co następuje:
„Koło postępowe w Nałęczowie utworzyło już cały
szereg instytucji szerzących oświatę.
1	Od kilku miesięcy istnieje ochrona, do której chodzi
65 dzieci. W ochronie są dwa działy: niższy dla naj¬
młodszych dzieci od lat 2—do 4; wyższy dla starszych
15
		

/page0022.djvu

			16
od lat 4—do 7. Dziećmi temi zajmują się trzy wy¬
kwalifikowane osoby. Obecnie ochrona mieści się w wy¬
najętej willi, na wiosnę przeniesioną zostanie do gmachu,
specjalnie na ochronę wybudowanego. Budująca się
ochrona odpowiadać będzie najnowszym wymaganiom
hygjeny i pedagogji.
We wrześniu otwartą została dwuklasowa szkoła p. Fau¬
styny Morzyckiej—prowadzona wzorowo. Uczęszczają do
niej chłopcy i dziewczęta. W zasadzie szkoła ta jest płat¬
ną, przyjmuje jednak znaczny procent uczniów bezpłatnych.
Zorganizowane zostały wieczorne kursy dla termina¬
torów. Lekcji tych słuchają uczniowie bardzo chętnie.
Kursa wieczorne obejmują naukę języka polskiego, aryt¬
metyki, gieometryi praktycznej, gieografji, historji, nauk
przyrodniczych, rysunków technicznych i hygjeny za¬
wodowej.
W każdą niedzielę odbywają się popularne, bezpłatne
odczyty z zakresu literatury, historji, nauk przyrodni¬
czych, medycyny, hygieny i dziedziny wynalazków. Od¬
czytów tych, licznie nawiedzanych było już kilkadziesiąt.
Niektóre odczyty były ilustrowane niknącemi obrazami.
Powyższe instytucje są ulegalizowane.
Nadto Koło urządzało w lecie cały szereg płatnych
odczytów „O kwestji kobiecej“, „O Słowackim“ „U źró¬
deł pozytywizmu“, „O Wyspiańskim“. Urządzało rów¬
nież kilka przedstawień amatorskish. Ostatnio wysta
wionę było „Wesele“ Wyspiańskiego, odegrane przez
rzemieślników i inteligencję.
: >Koło nałęczowskie „Światła“ jest najliczniejsze z po-
śtó_d Kół prowincjonalnych—w chwili zakładania go za¬
pisała się 150 członków. Liczba ta wzrasta wciąż.
’ ffa. ogólnym zebraniu „Światła“ w Lublin^ było 20
\j»z£%.tawięieli Koła nałęczowskiego a byli. przedstawi¬
ciel v'Wi веша	e ś І n i к ó w i inteligencji4.