/KS_457772_II_L_0001.djvu

			STOSUNKI
POLSKO-ŁOTEWSKIE
ч
KRAKÓW
		

/KS_457772_II_L_0002.djvu

			1000837638
		

/KS_457772_II_L_0003.djvu

			чч*-
JAN KRZESŁAWSKI
STOSUNKI
POLSKO-ŁOTEWSKIE
KRAKÓW
		

/KS_457772_II_L_0004.djvu

			^ödzkä Biblioi^J
LU9LIN
U iciösV
ODBITKA Z „PRZEGLĄDU 40 — SIERPIEŃ 1925
ODBITO W DRUKARNI „CZASU“ W KRAKOWIE
І
		

/KS_457772_II_L_0005.djvu

			Chociaż przy wzajemnem ukształtowaniu stosunków między na­
rodami najważniejszą rolę gra poczucie wspólności interesów i cho­
ciaż zagadnienia, związane z momentem dzisiejszym, muszą przede-
wszystkiem decydować, to jednak nieobojętnym czynnikiem są także
wspomnienia przeszłości, które silnie oddziaływują na wzajemny sto­
sunek narodów — dodatnio lub ujemnie. Bez względu na to, jak się
w przyszłości ułożą nasze stosunki z Rosją i Niemcami, fakt, że
doznawaliśmy od nich krzywd wiekowych, długo jeszcze ważyć bę­
dzie w stosunkach naszych z temi krajami.
Jeśli pod tym kątem widzenia rozpatrywać będziemy nasz sto­
sunek do Łotwy, to łatwo dojdziemy do przekonania, że przeszłość
obu krajów nie wpływa hamująco na ich zbliżenie. Polska panowała
niegdyś w historycznej „Liwonji“, lecz w czasie, gdy się to działo
(na zachodzie od 1562 do 1629 г., a we wschodniej części kraju,
t. j. tak zwanej Latgalji, aż do 1772 r.), żywioł łotewski był tylko
objektem historji i wszelkie zmiany terytorjalne, jak przejście kraju
pod panowanie polskie, a poz'niej szwedzkie i rosyjskie, dochodziły
do skutku bez współudziału ludu łotewskiego. Polska objęła rządy
w Liwonji nie na wezwanie narodu łotewskiego, lecz żywiołu nie­
mieckiego, który widział w Polsce jedyną ostoję przeciw Moskwie,
a utraciła ten kraj nie wskutek takiego czy innego stosunku Łoty-
szów do polskich rządów, lecz z powodu wadliwej polityki dynasty­
cznej, która zapewniła Szwecji na lat 100 przewagę na wybrzeżach
Bałtyku, następnie zaś (utrata Latgalji) wskutek imperjalistycznej
polityki Katarzyny II. Można brać jednak w rachubę stosunek władz
polskich do ludności łotewskiej w okresie polskiego panowania i od­
wrotnie. O tym stosunku różne wypowiadano sądy, przyczem prze­
ważnie ujemnie oceniano rządy polskie, zwłaszcza w porównaniu ze
szwedzkiemi. Sąd to niesłuszny, gdyż jest rzeczą stwierdzoną, że wła­
śnie Stefan Batory był pierwszym z władców Łotwy, który rozpo­
czął działalność mającą na celu poprawę losu łotewskiego włościań-
stwa, uciskanego przez niemiecką szlachtę i baronów. Pełnomocnik
króla, Pękosławski, publicznie czynił gorzkie wyrzuty szlachcie nie­
mieckiej za jej nieludzki stosunek do chłopów łotewskich.
		

/KS_457772_II_L_0006.djvu

			i bezstronny Niemiec, Garlieb Merkel, który postawił sobie za zada­
nie przedstawić całemu światu ucisk, jakiemu podlegają .Łotysze
i w tym celu napisał w końcu XVIII wieku dzieło Die Letten, obe­
cnie ponownie drukowane przez urząd propagandy łotewskiej, przy­
znaje rządowi polskiemu zasługę podjęcia tej szlachetnej inicjatywy.
Wprawdzie nietolerancja religijna Batorego, a w większym jeszcze
stopniu Zygmunta III, ochłodziła znacznie sympatje dla Polski nad
Bałtykiem, godziła ona jednak nie w interesy łotewskiego wło-
ściaństwa, które nie ujawniało zgoła swego zainteresowania do walk
religijnych XVI stulecia, lecz tych niemieckich klas, które się wzbo­
gaciły przez sekularyzację majątków duchownych. Natomiast dążność
rządu polskiego do zniesienia stosowania kar cielesnych względem
włościaństwa na Łotwie i do ukrócenia samowoli możnowładztwa
niemieckiego (tak zgodna z polityką, którą Stefan Batory usiłował
prowadzić w Polsce) stała się podstawą, na której rząd szwedzki
oparł później swą działalność reformatorską.
Później na czas dłuższy losy Łotwy oddzielają się od losów
Polski, z wyjątkiem jedynie Latgalji; lecz w końcu XVIII wieku,
w okresie powstania Kościuszkowskiego u nas, gdy wiatr zachodni
powiał od Francji, zdając się przynosić wolność gnębionym ludom
kosztem zmurszałych potęg, dla których obcem i niezrozumiałem
było pojęcie narodowości — znowu oba narody zaczynają się wzajem­
nie rozumieć i do siebie zbliżać. Imię Kościuszki staje się legendar-
nem nietylko na Białej Rusi, gdzie w języku białoruskim tworzono
o nim piosenki, lecz i na Łotwie, a zwłaszcza w Kurlandji, gdzie
istniał bezustannie stosunek lenny do Polski i gdzie imię Polski,
która faktycznego wpływu na stosunki w Kurlandji nie miała, do­
tychczas musiało osłaniać niesłychane, duchem średniowiecza prze­
jęte praktyki Bührena i innych wielkorządców kurlandzkich. Jakób
Jasiński, który najlepiej z polskich generałów zrozumiał ducha in­
surekcji Kościuszkowskiej, wkracza do Kurlandji i głosi ludowi
łotewskiemu uwolnienie od jarzma. Na rynku w Mitawie spalono
publicznie bat, którym wymierzano kary chłopom. Baronów niemiec­
kich ogarnął lęk: zwrócili się oni do Katarzyny II z prośbą o szybką
okupację kraju. Okupacja ta położyła kres niepodległości Kurlandji,
podobnie jak niepodległości Polski, jednak wspomnienie o tym krót­
kim okresie, w którym wyraziła się solidarność rządu insurekcyjnego
z dążeniami wyzwoleńczemi ludu łotewskiego, długo było przecho­
wywane przez Łotyszów.
Przez cały wiek XIX los obu krajów przedstawia się niemal
jednakowo. Na Łotwie pogarszał sytuację fakt, że władza
		

/KS_457772_II_L_0007.djvu

			pozostawała w rękach baronów niemieckich, pozostających w węzłach
pokrewieństwa z tamtejszem ziemiaństwem, co wpływało fatalnie na
polityczne i społeczne położenie łotewskiego włościaństwa, zniena­
widzonego i pomiatanego przez baronów. Jeżeli do pewnego stopnia
siusznem jest twierdzenie, że w wieku XIX Rosją rządzili ludzie
o niemieckiej kulturze i niemieckich tradycjach, co było jedną z głów­
nych przyczyn trwałości reakcyjnego kursu w państwie, a szczegól­
nie ujemnie odbijało się na kresach, gdzie biurokraci bałtycko-nie-
mieckiego pochodzenia uprawiali gorliwie politykę rusyfikacyjną
(w Polsce — Berg, Kotzebue, Meyer, Nolken i inni), to w Łotwie,
kraju wiekowego antagonizmu pomiędzy szlachtą niemiecką a ludem
łotewskim, rządy baronów niemieckich, które dopiero w 80-tych la­
tach uległy pewnemu ograniczeniu wskutek polityki unifikacyjnej
Aleksandra III, powodowały coraz to większe zaostrzenie stosunków.
Na Łotwie, podobnie jak na Litwie, zakazy i ograniczenia, do­
tyczące prasy i literatury, trwały aż do 1905 roku. Aż do tego czasu
Polska i Łotwa mało o sobie wiedziały. Polskiemu ogółowi przedsta­
wiała się Łotwa jako kraj o niemieckiej kulturze, i pod pokostem
tej kultury ci Polacy, którzy przebywali w Rydze, bądź jako stali
mieszkańcy (w 1914 roku — 40.000 z górą), bądź jako słuchacze
ryskiej politechniki, nie dostrzegali albo dostrzegali w słabym sto­
pniu odradzającą się łotewską kulturę, opartą na rodzimych pier­
wiastkach. Z polskich korporacyj akademickich Arconia trzymała się
zdała od życia łotewskiego, jedynie Welecja i tak zwana organizacja
Wilderów („dzikich“) zaczęły z Łotyszami nawiązywać stosunki. Ło­
tewski ruch rewolucyjny 1905 roku zostaje krwawo stłumiony przez
wyprawy karne rosyjskie, na czele których stają znowu ci sami ba-
roni, jednak od tej pory żywotność społeczeństwa łotewskiego, raz
zbudzonego, ujawnia się coraz intensywniej. W tym samym czasie
polska partja rewolucyjno- niepodległościowa, dążąc do koordynacji
działań wszystkich narodów ujarzmionych przez carat, usiłuje na
emigracji wciągnąć w orbitę swej działalności również i łotewskich
prowodyrów. Leon Wasilewski, Sulkiewicz, Jodko stykają się na
gruncie emigracyjnym z Rainisem, Skubikiem i innymi działaczami
łotewskimi, zmuszonymi uchodzić z kraju. Józef Piłsudski odbywa
w Londynie konferencję z Fryderykiem Wesmanem, dzisiejszym
przewodniczącym łotewskiego sejmu i usiłuje go nakłonić, aby Ło­
tysze, korzystając z osłabienia caratu, wysunęli hasło niepodległości
swego kraju. Do tego jednak wówczas nie doszło, gdyż emigranci
łotewscy nie uznali się za dostatecznie kompetentnych. W każdym
razie nici między nami i mmi zostały już
		

/KS_457772_II_L_0008.djvu

			Podczas wojny światowej do żadnej wspólnej akcji nie dochodzi.
Łotysze, znajdujący się pod jednym tylko zaborem, mieli łatwiejsze
zadanie przy wyborze orjentacji politycznej, niż Polacy. Wybrali
orjentację antyniemiecką. Inaczej wybrać nie mogli, zwłaszcza, jeśli
wziąć pod uwagę cćle wojenne niemieckie, polegające na anektowa­
niu wszystkich krajów bałtyckich, na kolonizowaniu ich przez Niem­
ców i zupełnem zniweczeniu żywiołu łotewskiego. Publicystyka nie­
miecka doby wojennej głosiła triumf niemczyzny nad Bałtykiem
i zapowiadała zniknięcie narodu łotewskiego z powierzchni świata
w ciągu lat kilkudziesięciu. Upadek nadziei niemieckich umożliwił
Łotyszom utworzenie własnego państwa, co jeszcze w początku
wojny uchodziło za niedościgłe marzenie. Zanim jednak nastąpiło
skonsolidowanie państwa łotewskiego w jego obecnych granicach,
zmuszeni byli Łotysze przez cały rok 1919 i przez połowę 1920 r.
walczyć na kilku frontach. W walce z Niemcami, pozostającymi naj­
pierw pod wodzą von der Goltz’a, a później Bermondt’a, dopomogli
Łotyszom Estończycy, a w chwili decydującej walki o posiadanie
Rygi — flota Ententy. W walce z bolszewikami o Latgalję młody
rząd łotewski w osobach Ulmanisa i Mejerowicza zwrócił się do Pol­
ski o pomoc. Piłsudski pomocy nie odmówił, i w grudniu 1919 roku
stanął przeciw Rosji sowieckiej po obu brzegach Dźwiny jednolity
front polsko-łotewski. Polskie wojska pod wodzą Rydza - Śmigłego
zdobywają po uporczywych walkach miasto i twierdzę Dyneburg.
Równocześnie niemal Łotysze przy pomocy ochotniczej landwehry
niemieckiej, złożonej z żywiołów krajowych, zdobywają Rzeżycę.
Bolszewicy wycofują się na wschodnie krańce Latgalji, którą trakta­
tem pokojowym ryskim z sierpnia 1920 roku odstępują Łotwie.
Zbratanie polsko-łotewskiego oręża na polach Latgalji odbija się
sympatycznem echem na ulicach Rygi, gdzie ludność łotewska de­
monstruje na cześć Polski. Przekonanie, że dzięki Polsce Łotwa od­
zyskuje trzecią gwiazdę w swym herbie państwowym — Latgalję,
wytwarza wśród Łotyszów korzystny nastrój dla Polski. Mimo ży­
czliwego nastroju, zarówno łotewski rząd jak i opinja wobec powsta­
łego na początku 1920 r. projektu ściślejszego związania ze sobą
pięciu państw bałtyckich, a mianowicie Polski, Łotwy, Estonji, Fin-
landji i Litwy na gruncie wspólności interesów politycznych, w celu
zabezpieczenia pokoju i trwałości stosunków na wschodzie Europy,
zachowują się zrazu dość powściągliwie, co się tłumaczy tem, że
Łotwa, idąc za przykładem Estonji, która pierwsza z pośród państw
bałtyckich zawarła pokój z Rosją sowiecką, dąży do zawarcia odrę-
nego pokoju z Rosją i obawia się, że zbliżenie z Polską, którą
		

/KS_457772_II_L_0009.djvu

			І
jeszcze wielki porachunek wojenny z Rosją, może jej w tem prze­
szkodzić. Łotwa istotnie zawiera w sierpniu 1920 roku pokój z Ro­
sją, zresztą na warunkach niezbyt korzystnych, a przyjąć go musi,
gdyż chwila zawarcia pokoju przypada na okres zbliżania się wojsk
sowieckich do Warszawy i zachodzi obawa, że później zawrzeć go
wypadłoby w okolicznościach jeszcze mniej pomyślnych. Fakt za­
warcia niekorzystnego pokoju, łącznie z wrażeniem, jakie wkrótce
potem wywołały na Łotwie wiadomości o wielkich zwycięstwach
polskiego oręża, usposabia następnie opinję na Łotwie na korzyść
idei Związku Bałtyckiego. Wielka konferencja państw Bałtyckich
w Bulduri (pod Rygą) w sierpniu i wrześniu 1920 roku odbywa się
pod znakiem Związku Bałtyckiego i przewagi w tym Związku Pol­
ski. Cały szereg powziętych rezolucyj świadczy o zamiarze dopro­
wadzenia do zbliżenia państw bałtyckich we wszystkich dziedzinach
życia. Ustanowiony zostaje stały sekretarjat państw bałtyckich z sie­
dzibą w Rydze, mający na celu czuwanie nad realizowaniem powzię­
tych uchwał. Litwa ze swoją separatystyczną polityką pozostaje na
uboczu. Zachowanie się delegacji litewskiej na konferencji utrwala
wśród zebranych uczestników przekonanie, że polityka Litwy zmie­
rza do zupełnie innych celów, które są obce wszystkim pozostałym
państwom bałtyckim. Zarysowują się coraz wyraźniej dwie orjenta-
cje; jedna — pionowa — idąca po linji południka i obejmująca Fin-
landję, Estonję, Łotwę i Polskę, z ewentualnem przyłączeniem się
Rumunji do tego bloku, druga — pozioma, rosyjsko-niemiecka, w or­
bicie której znajduje się Litwa, jak to zresztą wyraźnie stwierdził
przebieg wypadków wojennych z lipca 1920 roku.
Politycy, patrzący głębiej w przyszłość, zaczynają dochodzić do
przekonania, że jedynie trzymanie się linji pionowej może zapewnić
Łotwie i Estonji trwały byt państwowy (Finlandja znajduje się
W nieco lepszej sytuacji, gdyż samo położenie geograficzne ją za­
bezpiecza), podczas gdy państwa, wyznające zasady orjentacji rosyj­
sko-niemieckiej, staną się prędzej czy później łupem Rosji lub Nie­
miec. Jeżeli więc w ciągu 1921 roku w Estonji, a w większym
jeszcze stopniu na Łotwie, słychać o zamiarze utworzenia trójprzy-
mierza łotewsko-litewsko-estońskiego (jak to doradzała usilnie pro­
paganda niemiecka, zachęcając nawet do unji tych trzech państw),
to się tłumaczy poczęści nieuzasadnionemi obawami, że Polska po
wyprawie wileńskiej gen. Żeligowskiego zechce zająć w drodze za­
machu stanu Dyneburg, poczęści zaś chęcią wpłynięcia na Polskę,
aby wszczęła żywszą akcję w celu realizacji Związku państw bał­
tyckich, jeżeli się nie chce doczekać, aby po za jej plecami
		

/KS_457772_II_L_0010.djvu

			Związek, którego utworzenie mogłaby Polska uważać za akt, wymie­
rzony przeciw sobie. Obawy zamachu stanu tłumaczyły się nieuczciwą
niemiecką i litewską propagandą i zostały łatwo na miejscu przez
propagandę polską obalone. Co się zaś tyczy zagadnienia Związku
państw bałtyckich, to pogląd na tę sprawę nie zawsze w sferach
polskich był jednolity, zależnie od częstych przesileń gabinetowych
i od zwycięstwa tej czy innej orjentacji. Wiele zła narobiła pokutu­
jąca do dziś jeszcze w pewnych kołach orjentacja rosyjska, która
wzbudza u Łotyszów nieuzasadnione przypuszczenie, że Polska go­
towa się ułożyć z Rosją kosztem niepodległości państw bałtyckich.
Także i sprawa wileńska przez dłuższy czas stała na przeszkodzie
do porozumienia Łotwy i Polski. Po akcji Żeligowskiego na Łotwie
przez dłuższy czas utrzymywało się przekonanie, że Polska przegra
sprawę wileńską na gruncie międzynarodowym, i wobec tego starano
się tak lawirować, aby udział Łotwy w tej czy innej wspólnej akcji
państw bałtyckich nie był rozumiany, jako oświadczenie się Łotwy
za przynależnością Wilna do Polski. Dopiero decyzja Rady Ambasa­
dorów z marca 1923 roku wyjaśniła sytuację. Jednak i wtedy wpływy
litewskie sprawiały, że sfery rządowe łotewskie przez pewien czas
wyrażały się o sprawie wileńskiej bardzo mglisto, aż wreszcie w po­
łowie 1924 roku rząd łotewski złożył w tej sprawie wystarczające
wyjaśnienie, uznające istotny i zgodny z prawem stan rzeczy. Dzi­
siaj pretensje litewskie nie mogą stać na przeszkodzie dobrym sto­
sunkom polsko-łotewskim.
Gdy mowa o możliwości utrwalenia stosunku wzajemnego Polski
i Łotwy w formie określonego aktu, oznaczającego coś więcej, niż
zdawkowe formułki przyjaźni, nie można wreszcie i o tern zapomi­
nać, że istnieje dotychczas cały szereg spraw nieuregulowanych.
Są to: 1) sprawy graniczne, 2) sprawy majątkowe obywateli pol­
skich na Łotwie, 3) sprawa mniejszości narodowej na Łotwie w jej
całokształcie.
Łotwa jest dziś jedynym sąsiadem, z którym Polska ma
nieustalone granice. Granice te regulowała z początku zawarta
między Polską a Łotwą w przededniu wspólnej ofensywy na Dyne-
burg konwencja wojskowa, na mocy której Polska pozostać miała
w posiadaniu całego lewego brzegu Dźwiny na pograniczu polsko-
łotewskiem wraz z twierdzą Dyneburską; jednak wypadki z lipca
1920 roku wytworzyły inny stan rzeczy. W czasie cofania się na­
szych wojsk z okolic Dźwiny podczas udatnej ofensywy bolszewic­
kiej, w dniu 4 lipca 1920 roku teren, położony najbliżej Dźwiny,
pozostał przez pewien czas nieobsadzony przez żadną ze stron
		

/KS_457772_II_L_0011.djvu

			jujących, gdyż bolszewicy, idąc w ślad za wojskami polskiemi, zwró­
cili się odrazu na południe w kierunku Wilna. Łotysze wykorzystali
ten stan rzeczy i przeprawili swe wojska przez Dz'winę, zajmując
terytorjum znane pod nazwą „sześciu gmin iłłuksztańskich“. Tery-
torjum to odtąd pozostało w posiadaniu Łotyszów. Gdy generał Że­
ligowski w swym zwycięskim pochodzie w październiku 1920 roku
oczyszczał terytorjum Wileńszczyzny z litewskich i bolszewickich
wojsk, postanowił ograniczyć się do zajęcia Turmontu, przez czas
pewien obsadzonego przez Litwinów, pozostawiwszy w spokoju sześć
gmin, co jest zupełnie zrozumiałem, gdyż prowadzenie wojny z Ło­
tyszami o terytorjum, co do którego niewiadomo było jeszcze jak
rząd polski się wypowie, nie wchodziło w zakres jego zadań. Na­
stępny rozwój wypadków w Wileńszczyźnie jeszcze bardziej zagmat­
wał tę sprawę. Trudno było upominać się o przyłączenie spornego
terytorjum do Polski, skoro w Wilnie proklamowano Litwę Centralną
i panowały u nas różne poglądy co do tego, w jakim stosunku do
Polski pozostanie ta nowa organizacja państwowa, o ile taką nieza­
leżną organizacją nadal pozostanie. Przyłączenie Wileńszczyzny do
Polski było w ciągu 2 lat (1920—1922) tylko jedną z możliwości
politycznych bynajmniej nie najprawdopodobniejszą. Od wezwania
do zwrotu sześciu gmin Łotwa łatwo się mogłaby uchylić, gdyż rzą­
dów gen. Żeligowskiego, które teoretycznie u nas uchodziły za „bun­
townicze“, nie uznawała, zaś Polska oficjalnie w tamtych stronach
władzy nie sprawowała. Tymczasem, jak to zawsze bywa, sprawa
zaczynała się przedawniać. Łotwa z każdym miesiącem czuła się
mocniejszą na obsadzonem przez siebie spornem terytorjum, ściągała
stamtąd podatki, powoływała rekruta, utrwalała administrację i sta­
rała się stworzyć jak najwięcej faktów dokonanych. Obawa utraty
terytorjów zachęcała Łotyszów do prowadzenia w Iłłuksztańskiem
w daleko większym stopniu, niż na innych kresach, polityki mającej
na celu wzmocnienie żywiołu łotewskiego kosztem innych, co wkrótce
stało się przyczyną poważniejszych tarć między łotewskiemi wła­
dzami a polską ludnością.
Pretensje Łotwy do sześciu gmin opierają się przeważnie na
argumentach historycznych, gdyż całe sporne terytorjum zaliczało
się niegdyś do Kurlandji, z wyjątkiem jedynie małego pasa ziemi
w pobliżu stacji Turmont, należącego przed wojną (wraz ze stacją)
do gubernji kowieńskiej. Pozatem Łotysze dowodzą, że sporne tery­
torjum jest przedpolem twierdzy dyneburskiej, a więc ze względów
strategicznych nie mogą się go wyrzec. Polska strona opiera swe
pretensje przeważnie na stosunkach etnograficznych, gdyż, jak
		

/KS_457772_II_L_0012.djvu

			wykazał spis ludności, dokonany podczas znajdowania się tego tery­
torium w polskiem ręku, Polaków jest w sześciu gminach 53°/0.
Łotysze wprawdzie przeciwstawiają tej statystyce inną statystykę
własną, lecz nawet z tamtej statystyki nie wynika wcale, aby Łotysze
mieli do spornego terytorjum większe prawa, niż Polacy. Według
polskiej statystyki sprawa przedstawia się następująco:
Nazwa
gminy
Polacy Białoruś. Litwini Łotysze Rosjanie Żydzi Inni Ogółem
liczba
liczba
X
lirzba 0/
/0
liczba X
liczba X liczba
X
liczba /0
01 L.
0/
•'o
Born .... 2084 98.0 9 0.4 130.6 — — 8 0.4 2114
Borówka . . 1510 55.1 81 3.0 18 0.7 367 13.4 743 27.1 — — 23 0.8 2742
Demmen . . 1222 70.7 37 2.1 —
— 51 3.0 419 24.2 —- — — — 1729
Kałkuny . . 1882 41.0 28 06 177 3.9 67 1.4 2322 50.6 112 24 —
— 4588
Skrudelino . 1250 45.5 — — — — 152 5.5 1330 48 4 18 0.7 — — 2750
Sołonaj . . . 1259 36.6 1118 32.5 43 1.3 759 22.1 254 7.4 4 0.1 — — 3437
Ogółem 9207 53.0 1273 7.3 251 1.4 1396 8.0 5068 29.1 134 0.7 31 0.1 17.360
Łotewskie dane statystyczne z 1920 roku, pochodzące z okresu póź­
niejszego, niż przedostatni spis ludności na Łotwie (który się odbył
w czerwcu 1920 roku, gdy w sześciu gminach znajdowały się jeszcze
wojska polskie), dają stosunek narodowości nieco odmienny. Według
łotewskich danych stan ludności pod względem przynależności naro­
dowej przedstawiał się w 1920 roku1) jak następuje:
Nazwa gminy
Polacy Białoruś. Łotysze Rosjanie Żydzi Inni (z Litw.) Ogółem
liczba
liczba X liczba
0/
'0
liczba X liczba
0
liczba X
liczba 0/
lit
Born (Borne). . . 583 28.1 1054 50.7 30714.8 56 2.7 30 1.0 47 2.7 2077
Borówka
(Esernija) . . 770 27.6 791 28.3 172 6.2 805 28.8 244 8.7 9 04 2791
Demmen
(Demene) . . 663 38 0 559 32.0 75 4.3 421 24.1 5 0.3 24 1.3 1747
Kałkuny (Kalkuni)185336.88 180 3.58 1803.58210241.83 23 0.46 687 13.67 5025
Skrudelino
(Skrudelino). 1167 40.5 214 7.4 179 6.2 1295 44.9 21 0.7 8 0.3 2884
Sołonaj (Solonija) 1085 32.2 217 6.4 78923.41233 36.6 — 44 1.4 3368
Ogółem 612134.21301516.9517029 515912|33.04l 323 9.81 819 4.58 17.892
Statystyka powyyższa nie obejmuje Grzywy, przedmieścia Dyneburga,
które również stanowi część spornego terytorjum. Statystyka łotew­
ska liczy mieszkańców Grzywy na 2458, z czego Polaków 855 (34,8%),
Rosjan 1332 (54,2 %), Łotyszów 49 (2 %), Żydów 161 (6,6 °/0), Biało­
rusinów 0 (0%), innych narodowości 61 (2,4 °/0). Statystyka polska
dla Grzywy, nie różniąc się prawie wcale co do ustosunkowania
*) Ostatni spis ludności odbył się niedawno, w lutym 1925 roku. Rezultatów
jeszcze nie zesumowano. Sądząc z tego, co pisze wychodzący w Rydze Tygodnik
Polski, w powiecie iłluksztańskim często władze Polaków zapisują przymusowo
jako Łotyszów, grożąc im wysiedleniem do
		

/KS_457772_II_L_0013.djvu

			procentowego narodowości, wykazuje mniejszą liczbę ludności, a mia­
nowicie 1673. W tern Polaków 38,7 °/0, Rosjan 52,4%, Żydów 5,3%,
Białorusinów 1,1%, Łotyszów i innych narodowości 2,5%.
Z zestawienia widać tendencję łotewskiej statystyki (ujawniającą
się również w Latgalji) do wykazywania znacznej liczby Białorusi­
nów kosztem Polaków. Widać również, że statystyka polska nie
starała się sztucznie zmniejszać liczby Łotyszów, która w jednem
i drugiem obliczeniu wyraziła się w prawie jednakowym procencie
(8—9 %) ludności.
Obie statystyki przemawiają za przynależnością spornego tery­
torjum do Polski. Pierwsza, polska, wykazuje bezwzględną więk­
szość Polaków (53%); druga, łotewska, stwierdza względną więk­
szość polskiej ludności (34,21%), przy nikłym bardzo procencie Ło­
tyszów (9,51%), spadającym jeszcze niżej, jeśli brać w rachubę
przedmieście Grzywę.
Dane statystyczne niczem nie usprawiedliwiają tej zawziętości,
z jaką część prasy łotewskiej występuje przeciw wszelkiemu kwe-
stjonowaniu praw Łotwy do spornego terytorjum, tem bardziej, że
u nas, z małemi może wyjątkami (prasa wileńska), omawia się sprawę
powyższą objektywnie i spokojnie. Autor niniejszego artykułu może
jednak stwierdzić, że wśród poważnych Łotyszów spotykał się nie­
raz ze zdaniem, że podział spornego terytorjum (z uwzględnieniem
etnograficznych i strategicznych warunków) byłby może, przy obu­
stronnej dobrej woli, najlepszem wyjściem z sytuacji. Upieranie się
przy zasadzie prestige’u państwowego do niczego nie doprowadzi,
gdyż o prestige dbają jednakowo obie strony. Może istotnie projekt
podziału przy współudziale ekspertów byłby najszczęśliwszym po­
mysłem.
Dzisiejszy stan rzeczy, przy którym każda ze stron uważa się
za prawną posiadaczkę spornych terenów, niezmiernie utrudnia za­
wieranie umów pomiędzy dwoma państwami. Zawarto wprawdzie
w styczniu 1925 roku między wszystkiemi państwami bałtyckiemi,
a więc także między Polską a Łotwą, umowę arbitrażową na kon­
ferencji w Helsingforsie, lecz artykuł 2 tej umowy wyraźnie orzeka,
że procedura arbitrażowa nie dotyczy sporów, mogących wyniknąć
na tle kwestji posiadania terytorialnego. Ponieważ żadna umowa
międzynarodowa sprawy tej nie rozstrzyga (uchwała Rady ambasa­
dorów w sprawie wschodnich granic Polski zawiera takie terminy,
jak „dalej aż do granicy łotewskiej“, „od granicy łotewskiej“, gra­
nicy tej jednak nie określając), a o żadnem innem rozstrzygpięciy,
jak tylko pokojowem, nie może być mowy — pozostaje
		

/KS_457772_II_L_0014.djvu

			dobrowolnych układów między Polską a Łotwą w sprawie granic,
która została przewidziana przez wielokrotne enuncjacje łotewskich
ministrów w 1920 i 1921 roku.
Druga sprawa sporna — sprawa polskiej większej własności
ziemskiej na Łotwie — zmierza do szybkiego rozwiązania. Faktycz­
nie sprawa uszczuplenia tej własności została już rozstrzygnięta przez
reformę rolną, która jest już na ukończeniu i przed upływem bie­
żącego roku z pewnością zakończona zostanie. Jakkolwiek można
się zapatrywać na łotewską reformę rolną, pogodzić się z nią jednak
trzeba. Każdy naród ma prawo u siebie wprowadzać w życie takie
reformy, jakie większość uzna za niezbędne. W chwili rozpoczęcia
prac nad reformą rolną polska własność ziemska na Łotwie składała
się ze 140 majątków i folwarków o ogólnej przestrzeni 253.000 dzie­
sięcin ’). Z tej liczby 43% posiadało przestrzeń mniejszą niż 500
dziesięcin, 22% mniejszą niż 1000 dziesięcin, i 35% przeszło 1000
dziesięcin2). Z liczby tej w rękach właścicieli nie pozostanie więcej,
niż 2 do 3%, a i to w tym wypadku, jeżeli rząd łotewski zaniecha
zamiaru pozbawienia właścicieli ziemskich, którzy są obywatelami
obcych państw, nawet tak zwanych resztówek (50 do 100 dziesięcin),
których likwidacja w ciągu 3 lat ma być jakoby dokonana.
Nie mając zamiaru ani mieszania się w wewnętrzne sprawy
Łotwy, ani przeciwdziałania łotewskiej reformie rolnej, dającej dzie­
siątkom tysięcy ludzi własny warsztat pracy, polska strona musi
jednak domagać się, aby obywatele państwa polskiego otrzymali
odpowiednie odszkodowanie. Żądanie takie nie jest odosobnione.
Stawiają je również przedstawiciele innych państw (Francja, Wło­
chy i t. d.), a Polska, ze względu na rozmiary polskich majątków,
jest w tej sprawie szczególnie zainteresowana. Żądanie, aby polscy
obywatele w ciągu trzech lat likwidowali resztki swych majątków,
jako zupełnie nieuzasadnione i nieprzewidziane przez żadną wza­
jemną umowę opcyjną, powinno być zaniechane. Wreszcie nie jest
pozbawione słuszności żądanie polskich obywateli, aby do czasu
rozstrzygnięcia tych spornych kwestyj łotewskie prawo o korrobo-
racji nie było do ich majątków stosowane.
Jeśli mowa o odszkodowaniu, oczywistem jest, że nie może
ono wynosić po 10 łatów (t. j. po 10 złotych) za hektar, gdyż cena
powyższa stanowi zaledwie wartość kilku obiadów. Zdaje się jednak,
’) Dziesięcina = 1,092 ha.
2) Dane ze źródeł łotewskich. Cyfry w książkach Studnickiego i Maliszew­
skiego bardzo niewiele od nich odbiegają, zwłaszcza jeśli chodzi o ogólną liczbę
gruntu w rękach
		

/KS_457772_II_L_0015.djvu

			że do tak niskiego otaksowania, choć o niem nieraz była mowa, nie
dojdzie. Obecny gabinet łotewski niedawno zapowiedział, że cudzo­
ziemcy otrzymają sumę równą wartości ziemi, tytułem odszkodowa­
nia, i że w tym duchu rząd wnosi do sejmu projekt ustawy. Wpra­
wdzie sejm łotewski niedawno uchwalił zasadę wywłaszczenia ziemi
bez odszkodowania, jednak ustępstwa dla cudzoziemców uczyni za­
pewne, kierując się zmysłem państwowym, którego dowody dał dwa
lata temu podczas obrad nad konkordatem.
Pozatem rząd łotewski ma wszelką możność wykazania swej
życzliwości dla Polaków przez niestosowanie różnicy pomiędzy wło­
ścianami Łotyszami a Polakami przy wydzielaniu ziemi bezrolnym
z państwowego zapasu, ewentualnie przy uzupełnianiu istniejących
już gospodarstw karłowatych. W tej sprawie dały się niejednokrot­
nie słyszeć skargi. Sprawa ta jest sprawą wewnętrzną łotewską, do
ingerencji z zewnątrz powodu nie daje i za sprawę sporną polsko-
łotewską uchodzić nie może. Podkreślam ją jednak, gdyż ma ona
znaczenie zasadnicze. Sfery łotewskie często utrzymują, że spór pol­
sko-łotewski jest sztucznie rozdęty przez szlachtę latgalską, zainte­
resowaną w utrzymaniu majątków Utrudnienia przy nabywaniu
ziemi przez włościan Polaków dowiodłyby, że tak nie jest i że chodzi
o coś innego, o stosowanie konsekwentnej polityki antypolskiej,
w celu zmniejszenia ilości Polaków w państwie.
Wiąże się ta kwestja w jedną całość z położeniem mniejszości
polskiej na Łotwie. Położenie to nie jest pomyślne i ludność polska
ma częste powody do uskarżania się. Taki stan rzeczy nie wpływa
wprawdzie bezpośrednio na stosunki między państwami, jednak wy­
twarza nastrój nieprzychylny dla państwa, które stosuje represję ;
nastrój zaś społeczeństwa musi udzielać się rządowi w dzisiejszych
czasach demokratycznych. Trudno zaś wymagać od jakiegokolwiek
społeczeństwa, aby się przestało interesować swymi rodakami za­
mieszkałymi za granicą.
Ludność polska na Łotwie użala się na upośledzenie polskiego
szkolnictwa, którego doznaje wbrew liberalnym ustawom państwa,
przewidującym autonomję szkolną dla mniejszości narodowych, na
pogwałcenie zasady samookreślenia narodowego, jakiego się dopu­
szczają zbyt gorliwi urzędnicy kresowi, przemocą zapisując ludność
polską jako łotewską lub białoruską, co pociąga za sobą bardzo nie­
miłe praktyczne konsekwencje, na tamowanie wreszcie normalnego
życia politycznego i kulturalnego. Ludności tej zarzuca się niepra-
womyślność polityczną i separatystyczne dążenia, chociaż łagodniej­
szych i prawomyślniejszych obywateli, nią^Polacy łotewscy, trudno
Jódzka Bibiiote/^
ІІ-ШШ
' L
		

/KS_457772_II_L_0016.djvu

			sobie nawet wyobrazić. Prasa perjodyczna polska na Łotwie (daw­
niej Głos Polski, a obecnie w większym jeszcze stopniu Tygodnik
Polski) informuje o licznych faktach represji, jakim podlegali i pod­
legają jeszcze najprawomyślniejsi mieszkańcy polskiej narodowości
w Latgalji i Iłłuksztańskim powiecie. Najwięcej danych w tej dzie­
dzinie przytaczała broszurka Maliszewskiego Polacy na Łotwie. Praw­
dziwość tych danych nie ulega wątpliwości. Z pewnością faktów
poszczególnych uogólniać nie należy. Nic łatwiejszego, jak przeciw­
stawić szowinistyczne praktyki wychowanych na rosyjskich wzorach
urzędników kresowych liberalnej polityce centralnego rządu w Ry­
dze, który już nieraz umiał złagodzić naprężoną sytuację (jak np.
w 1922 roku po wzburzeniu, wywołanem wydaleniem z granic pań­
stwa cichego kulturalnego pracownika, prof. Próchnika). Gdy się
jednak uprzytomni sobie takie fakty, jak gwałtowne ataki w sejmie
łotewskim ubiegłej jesieni przeciw posłowi polskiemu, Janowi Wierz­
bickiemu, za wzięcie w obronę polskiej ludności kresowej przeciw
biurokratycznym ciemiężycielom, w rodzaju naczelnika powiatu Prau-
lina lub inspektora szkolnego Bebrysa, to już łatwo wyciągnąć wnio­
sek, że jest ąa Łotwie coś więcej, niż samowola urzędników na kre­
sach. Istnieją silne szowinistyczne prądy, ogarniające nawet obóz
mieszczańsko-radykalny oraz prawe skrzydło socjalistów, istnieje
dążność do szybkiego złotyszowania kraju, bez liczenia się z kon­
stytucją i zawarowanemi przez nią wolnościami.
Taktyka tego rodzaju w stosunku do ludności rosyjskiej może
odniesie pewien skutek. Wobec Polaków, zahartowanych w ciężkich
walkach o utrzymanie swej narodowości, wywoła efekt odwrotny:
skupi około ośrodków polskich całą ludność, posiłkującą się polską
mową i wzmocni jej świadomość narodową.
Dziwna to byłaby polityka: z jednej strony torować drogę wiel­
kiej polityce bałtyckiej, w której Polsce przypada jedna z ról głów­
nych, a z drugiej strony zrażać sobie nieuzasadnionemi szykanami
i represjami całą ludność polską, której los nie może być dla pań­
stwa polskiego obojętny. Twierdzenie, że to co innego, a tamto co
innego, że jedne sprawy dotyczą stosunków wewnętrznych, a drugie
polityki zagranicznej, byłoby papierową koncepcją. Narody żyją
wspólnem życiem kulturalnem, niezależnie od granic terytorjalnych.
Poczucia tej wspólności kulturalnej represjami nikt nie stłumi. Ra­
czej trzeba postarać się o to, aby państwo miało dla wszystkich
jego obywateli, bez względu na przynależność narodową, siłę przy­
ciągającą. Wtedy więź państwowa okaże się silniejszą od więzi kul­
turalnej, łączącej wszystkich rodaków po tej i tamtej stronie
		

/KS_457772_II_L_0017.djvu

			Nie wydaje mi się, żeby kurs polityki, zmierzający do uszczu­
plenia wpływów kulturalnych polskiej mniejszości narodowej w Lat-
galji i wogóle na kresach państwa, mial charakter trwały. Jest on
wywołany w znacznej mierze przez poczucie niepewności jutra, wy­
wołującej nerwowe odruchy. W miarę utrwalania się stosunków
w państwie, czemu sprzyja każdy rok pokojowej pracy, w miarę
pozbywania się jednostek, zapatrzonych we wzory postępowania
dawnych urzędników caratu, i występowania na ich miejsce jedno­
stek przejętych duchem demokratyczno - republikańskim, stosunki
między Łotyszami, stanowiącymi znaczną większość w państwie,
a mniejszością narodową polską*) będą ulegać ustawicznej zmianie
na lepsze. Najbliższe lata przynieść powinny ostateczne uregulowa­
nie granic polsko-łotewskich, któreby zadowoliło obie strony, i ure­
gulowanie pretensyj Polaków, w związku z kończącym się okresem
likwidacji większej własności, ewentualne zaś uchwalenie przez sejm
wniesionych do jego decyzji projektów ustaw o autonomji kultural­
nej dla poszczególnych mniejszości narodowych powinno położyć
kres upośledzeniu życia kulturalnego tych mniejszości. Gdy się to
stanie i gdy między Polską a Łotwą nie będzie już spraw spornych,
nic już nie będzie stawać na przeszkodzie zbliżeniu się tych państw
na gruncie wspólnych interesów, co uważam za konieczność histo­
ryczną.
Chociaż Łotwa, Estonja i inne państwa bałtyckie nie podpi­
sały traktatu Wersalskiego, trwałość tego traktatu w całej rozcią­
głości leży niewątpliwie w ich interesie nie mniej, niż trwałość tra­
ktatów, zawartych między państwami bałtyckiemi a Rosją, gdyż
z ducha traktatu Wersalskiego poczęła się niepodległość tych państw.
Porządek przedwojenny, przy którym kraje te znajdowały się pod
jarzmem, opierał się na materjalnej sile. Nowe traktaty, mimo swej
niedoskonałości i kompromisowości, dają wyraz idei przewagi prawa
moralnego nad siłą materjalną. Podtrzymanie nowego porządku rze­
czy, opartego na tych traktatach, stanowi ideę łącznikową dla wszyst­
kich państw bałtyckich. Polska w tej, jak ją prasa łotewska często
nazywa, „Bałtyckiej Enteneie“, tę ma nad swymi sąsiadami z nad
Bałtyku przewagę, że posiada znaczną siłę materjalną, tern się róż-
*) Odróżniam stosunek Łotyszów do polskiej mniejszości od stosunku ich do
innych narodowości, zamieszkałych w państwie. Polaków uważam bowiem za naj-
lojalniejszą z mniejszości narodowych i rozumiem dobrze, że stosunek Łotyszów do
Niemców, wskutek doznawanych od nich krzywd w ciągu tylu wieków, nie prędko
może ulec zmianie na lepsze, zaś w razie odwrócenia się raz jeszcze karty dziejo­
wej Niemcy podjęliby ponownie akcję kolonizacyjną nad
		

/KS_457772_II_L_0018.djvu

			niącą od siły dawnych przedwojennych imperialistycznych mocarstw,
że siłę swą oddaje na usługi nowemu porządkowi, opartemu na idei
wolności, zamiast użyć jej dla spotęgowania gwałtu i przemocy.
Izolowane niech stanowisko Finlandji, tłumaczące się stosunkiem
liczebnym ugrupowań sejmowych w dwóch ostatnich finlandzkich
sejmach, nie powinno wpływać hamująco na rozwój stosunków pol­
sko-łotewskich, z jego tendencjami ku stałej poprawie. Nie można
zapominać, że na stanowisko Finlandji wpływa głównie obawa wplą­
tania się w politykę wymierzoną frontem przeciwko Niemcom.
W razie, gdyby zagrażało istotne niebezpieczeństwo od strony Rosji,
wszystkie polityczne ugrupowania finlandzkie (z wyjątkiem komu­
nistów) przechyliłyby się na stronę polityki, której punktem kulmi­
nacyjnym była umowa warszawska z marca 1922 roku (accord po-
litique).
I dzisiaj, pomimo przykrej dyskusji, jaka się toczyła w sejmie
łotewskim ubiegłej jesieni, ujawniają się w dalszym ciągu dążności
do wzajemnego zbliżenia, o czem świadczy nietylko wspomniana już
umowa arbitrażowa, lecz i szereg zawartych umów, których koroną
będzie traktat handlowy polsko-łotewski. Rokowania nad tym tra­
ktatem są w pełnym toku. Czy dojdzie do niezwłocznego zawarcia
traktatu, czy też, jak przypuszczają niektórzy politycy łotewscy, do
zawarcia narazie prowizorycżnego układu handlowego — to się
wkrótce wyjaśni. Stałe tendencje rozwojowe zawsze górują ponad
namiętnościami chwili. Za przykład posłużyć może, że nawet ci po­
litycy i publicyści łotewscy (mam na myśli w tej chwili ludzi po­
ważnych i odpowiedzialnych), którzy osobistej sympatji do Polski
nie żywili, w swych pracach publicystycznych częstokroć trafnie
oceniali wzajemny stosunek Polski i Łotwy z punktu widzenia sy­
tuacji ogólno-europejskiej i przestrzegali rząd i opinję publiczną,
aby nie zrażać sobie Polski, która w ciężkiej chwili przydać się
może. Społeczeństwo łotewskie, które do niedawna, nie bez wpływu
niemieckiej i rosyjskiej historjografji, miało o Polsce fałszywe prze­
konanie, jako o kraju, nawskróś przesiąkniętym staro-szlachecką
ideologją i nie pojmującym idej, nurtujących w świecie współcze­
snym, musi się sądów o Polsce jeszcze raz nauczyć (jak Niemcy mówią
umlernen). W tym kierunku niejedno już zrobiono. Znaleźli się na­
wet Łotysze, którzy swoich rodaków zaczęli uczciwie i prawdziwie
informować o Polsce.
Jedna tylko sprawa chmurzy czasem czoła tych Łotyszów, którzy
są prawdziwymi naszymi przyjaciółmi. Obawiają się oni, czy nie
weźmie u nas górę prąd przeciwny istnieniu Łotwy, jako
		

/KS_457772_II_L_0019.djvu

			Zagranicą ci, którzy patrzeć umieją, widzą, że u nas nie we wszyst­
kich dziedzinach polityki zagranicznej panują jednolite poglądy.
Bardziej jednolitemi są już poglądy wielkich europejskich narodów,
mimo przeciwnych pozorów, które niejednego mogą w błąd wpro­
wadzić. Łotysze boją się, czy w razie dojścia do władzy pewnych
kierunków niezbyt życzliwych dla młodych państw bałtyckich, Polska
nie „przehandluje“ ich za cenę zgody z Rosją. Tym obawom, które
znajdują jakgdyby uzasadnienie w głosach drobnej coprawda części
prasy warszawskiej, a zwłaszcza wileńskiej, i w pewnych dziełach,
przesiąkniętych tendencją, Łotysze nieraz jawnie dają wyraz. Oczy­
wiście, o jakimś podziale państw bałtyckich na sfery wpływów pol­
ską i rosyjską nie może być wogóle mowy. Ani Rosja nie pragnie
zwiększenia wpływów Polski nad Bałtykiem, ani w interesie Polski
leżeć nie może zwiększenie terytorjum, któreby procent mniejszości
narodowych w naszem państwie uczyniło jeszcze większym. Straszenie
naszych sąsiadów bałtyckich czemś podobnem byłoby polityką nie­
mądrą i podważyłoby wiarę w uczciwość i dalekowzroczność naszej
polityki.
Kierunek naszej polityki bałtyckiej, jaki jej nadano w końcu
1919 roku i jaki długie lata trwał bez zmiany, był nieraz ostro
krytykowany w części naszej prasy. Przypisywano mu różne niepo­
wodzenia. Zarzucano, że nie stosujemy względem Łotwy gwałtow­
nych represyj, że nie idziemy zbrojną ręką odbierać spornych gmin
i t. p. Nie musiała jednak być tak złą owa polityka, skoro jej prze­
ciwnicy, uzyskawszy na pewien czas możność działania, nie prze­
ciwstawili jej jasnej i wyraźnej polityki, idącej w innym kierunku.
Pewne odruchy, polegające na demonstrowaniu obojętności, nie są
jeszcze polityką. Idzie się w kierunku zgody, jak się szło dotychczas.
Nieprzejednani kresowcy, którzy dużo liczyli w swoim czasie na
zmianę kierunku wiatru w Warszawie, musieli się przekonać, że się
bardzo zawiedli. Jeśli są ludźmi, którzy obserwować umieją, to z pew­
nością musieli zauważyć, że w sprawach konkretnych najwięcej
można było osiągnąć wtedy, gdy polityka zbliżenia państw bałtyckich
miała największe widoki powodzenia. Nawet taki nieprzyjaciel Łotwy
dzisiejszej, jak Władysław Studnicki, przyznaje w swej książce o pań­
stwach bałtyckich, że, ci dyplomaci polscy, którzy nieśli oliwną
różdżkę pokoju, najwięcej dla Polaków latgalskich uzyskiwali ustępstw,
choćby tylko działali od wypadku do wypadku. Wiele innych moż-
naby zacytować wypadków, gdy Łotysze zrzekali się zamierzonych
represyj ze względu na liczenie się z Polakami, którzy byli przyja­
ciółmi
		

/KS_457772_II_L_0020.djvu

			Są u nas tacy, którym się wydaje, że Polska, wielkie mocarstwo,
z małą Łotwą nie powinna sobie robić wielkich ceremonij, lecz winna
użyć innego tonu w razie konfliktu między obydwoma państwami.
Ambicję małych państw, może bardziej jeszcze przeczuloną od państw
większych, uszanować jednak należy. Nawet Liga Narodów respektuje
małą Łotwę, co w znacznym stopniu jej umiejętnej propagandzie,
zręcznie ukrywającej słabe strony polityki państwa względem mniej­
szości narodowych, przypisać trzeba. Bezwątpienia, my jesteśmy
bardziej potrzebni Łotwie, niż ona nam. Łotysze sami doskonale
zdają sobie z tego sprawę. Ale w tem morzu wrogów, jakie nas ze­
wsząd otacza, i w tym splocie intryg międzynarodowych, jaki Polskę
od pewnego czasu znów dławi, dobrze jest mieć przyjaciół wśród
swych sąsiadów. Najłatwiej znaleźć ich tam, gdzie istnieje czynnik,
który łączy, a nie dzieli. Czynnikiem tym jest wspólność interesów
politycznych.
' lublin
		

/KS_457772_II_L_0024.djvu

			Biblioteka im. Hieronima
Łopacińskiego w Lublinie
IIШШ
z. 11.2000